Machine de Pologne (recenzja, 07.08. 2023)
Rzeczypospolite magiczne
Andrzej W. Sawicki, Fantazmaty
Beatrycze Nowicka: 6/10
Oprócz antologii, ekipa od „Fantazmatów” uruchomiła kolejny projekt, jakim jest wydawanie autorskich zbiorów opowiadań. Najnowszą pozycją z tej serii jest mieszczący siedem utworów tomik Andrzeja W. Sawickiego (część z nich to przedruki, choć nie uważam tego za wadę, zwłaszcza, że po raz pierwszy ukazały się one już ładnych parę lat temu i to przede wszystkim w czasopismach). „Machine de Pologne” koncepcyjnie jest dosyć spójna – dla większości tekstów można wskazać pewien wspólny mianownik. Autor miesza w nich fantastykę z historią i często zaprasza czytelnika do odmienionej Warszawy. Dość wyraźnie się też objawia „duch Sienkiewiczowski”.
Ogólnie rzecz ujmując, czytelnik ma się cieszyć, że nasi górą, czy to husaria, czy powstańcy, czy żołnierze. Podejrzewam, że Sawicki dobrze się bawił pisząc, podobnie może się dobrze bawić czytelnik, który historię rodzimą zna na tyle dobrze, by rozpoznać więcej postaci i wydarzeń. Autorskie wizje prezentują się barwnie, choć fabuła zwykle jest epizodyczna. Bywa, że stanowi głównie pretekst, by przedstawić odbiorcy mały wycinek danej epoki, wzbogaconej o rozmaite elementy nadnaturalne, często dające naszym rodakom przewagę. Żałuję, że Sawicki zazwyczaj nie przejmuje się zbytnio psychologią swoich postaci. Mało skomplikowani bohaterowie nie zapisują się na dłużej w pamięci, a wraz z nimi przepadają także teksty, w których się pojawili.
Najbardziej spodobało mi się w tym zbiorku „Żegnaj, laleczko”, wcześniej opublikowane w antologii wydanej przez Fabrykę Słów. Przede wszystkim pod względem bohaterów, opisu świata oraz zakresu czasowego opowiadanej historii jest to utwór bardziej rozbudowany niż pozostałe. Postaci są ciekawe. Duch wyłamuje się ze schematu „szlachetnego Polaka”, ale dzięki temu jest wyrazisty. Sawicki postarał się też o to, by pokazać, jak jego bohaterowie zmieniają się pod wpływem wydarzeń. Tło historyczne zostało nakreślone odpowiednio szczegółowo – na tyle, by wywołać wrażenie „osadzenia” fabuły w konkretnych realiach. Ze względu na tematykę jest to najbardziej gorzki, „najcięższy” tekst zbioru. Budzi emocje.
Dosyć podobało mi się opowiadanie ostatnie, z długą nazwą benzodiazepiny w tytule – głównie z powodu barwnego pomysłu na medialnych bożków, Warszawy jako areny do swego rodzaju gry i wątku dzieciaków.
Z kolei „Księżniczka i śpiący rycerze”, moim zdaniem, obrazuje to, co w prozie Sawickiego jest słabe. Bo co z tego, że jest kolorowo, skoro wszystko to – a postaci zwłaszcza – są dojmująco wręcz płytkie. Polski wątek pojawia się w postaci duchów wojaków, którzy ściągnięci do innego świata i zapakowani w bojowe mechy, będą musieli opowiedzieć się za którąś ze stron konfliktu. Tyle że ani czytelnik, ani wspomniani wyżej bohaterowie nic prawie nie wiedzą o owych stronach, ich dążeniach i racjach. Autor zakładał chyba, że moment, w którym żołnierze dokonują ostatecznego wyboru, wobec kogo być lojalnymi, zostanie odebrany jako epicki i wzruszający. Może by tak było, gdyby odbiorca został wpierw przekonany, że oto postaci popierają „tych dobrych”. A ja takiej pewności nie mam. Ach i jeszcze nieszczęsna papierowa księżniczka, w pewnym momencie nago wędrująca przez pole bitwy, aż się kojarzą tandetne okładki książek fantasy sprzed lat. Częściej śmieję się z kiczu i schematów w fantasy pisanej z myślą o dziewczynach, jako odbiorcach docelowych. Ale „fantastyka dla chłopców” też istnieje. Jakby to ująć – mechy, szarża dzielnych wojaków, tudzież gołe panny, nie wystarczą, bym zaczęła piać z zachwytu i zacierać rączki.
Jak wszystkie poprzednie pozycje ludzi od „Fantazmatów”, „Machine…” można pobrać z sieci za darmo. Nie zamierzam odradzać zbiorku, zwłaszcza wzmiankowane wyżej „Żegnaj, laleczko” jest godne lektury. Część pozostałych zaś może dostarczyć rozrywki, choć mnie osobiście one nie porwały.
–
PS. Tym razem zrezygnowano niestety z formatu mobi. Niestety, „e-pub” wprawdzie ściągnął się i otworzył, na moim czytniku (nie Kindle’u) widziałam jedynie nietkniętą literami biel, w związku z czym pozostało mi jedynie czytanie z pdfa.