Beatrycze Nowicka Opowiadania

Pieśń pustyni (recenzja, 16.04.2023)

Zamek z kolorowych klocków

Grzegorz Wielgus, wyd. Initium

Pierwszy tom cyklu „Ostrze Erkal”

Beatrycze Nowicka: 6,5/10

Choć nieraz narzekam na brak oryginalności w fantasy, nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu lubię sobie poczytać coś bardziej typowego. Szczególnie ostatnimi laty, zalew tłuczonej od sztancy fantastyki zgodnej z najnowszymi trendami i kierowanej głównie do młodszego czytelnika sprawił, że zatęskniłam za klasycznymi z ducha opowieściami o dzielnych bohaterach i niebezpiecznej magii. Sięgając po „Pieśń pustyni”, tego się spodziewałam i to właśnie otrzymałam.

Autor uważa tę książkę za najlepszą spośród dotychczas napisanych, a ja zgadzam się, że wraz z kolejnymi powieściami widać, że snucie historii idzie mu coraz lepiej. „Pieśń pustyni” jest pierwszym tomem cyklu osadzonego w zmyślonym uniwersum. Widać, że Wielgus dość dobrze „odrobił lekcje z pisania fantasy” – sprawnie składa poszczególne elementy w całość.

Kiedy niedawno pisałam recenzję ostatniego tomu cyklu o Madsie Voortenie, wspomniałam, że zabrakło mi tam dokładniejszego opisu świata. Przywołuję tutaj powieści Mortki, ponieważ „Pieśń pustyni” w moim odczuciu należy do tej samej kategorii – rozrywkowej fantasy, odwołującej się do klasycznych wzorców. Wielgus zadbał o przedstawienie swojego uniwersum. Niektóre pomysły bywają mocno wtórne (np. imperium, którego źródłem bogactwa jest substancja pozyskiwana przez pustynne plemiona), inne budzą mniej skojarzeń. Czasami widać, że autor starał się przełamywać schemat, jak choćby w przypadku kultu Wszechśmierci, którego akolici prowadzą szpitale i pomagają najuboższym. Spodobały mi się opisy miast, miło, że zamiast kolejnej wersji Średniowiecza dostajemy świat, gdzie znana jest broń palna. Czuć, że Wielgus postawił przede wszystkim na barwność lokacji i postaci – czasami wydaje się to nierealistyczne (np. ojczyzna jednego z głównych bohaterów została opisana jako niegdyś zamożna, mimo że klimat panował tam mroźny i surowy; choć może w którymś kolejnym tomie pojawi się więcej informacji na temat historii tego kraju), ale przynajmniej niektóre elementy autorskiej kreacji pozostają w pamięci.

Bohaterowie są prości, a czytając o nich, nieraz miałam wrażenie, że gdzieś już ich spotkałam, jednak przynajmniej kilku z nich zostało tak skonstruowanych, że łatwo ich polubić. Zwłaszcza pustynna wojowniczka Zirra i szermierz-weteran Karamis szybko wzbudzili moją sympatię. Intrygująco prezentują się także ożywieńcy kierujący kultem Wszechśmierci, choć za niezbyt fortunne uważam nazewnictwo – mężczyzn Wielgus nazwał Relikwiarzami a kobiety – Relikwiami. Niestety, w kilku przypadkach autor starał się wywołać w czytelniku uczucia nazbyt topornie. Oto np. pewien arystokrata wprawdzie czerpie zyski z handlu niewolnikami, ale robi tak dla dobra kraju, a poza tym w wolnym czasie ratuje dzieci z pożaru, zaś jego syn spieszy na pomoc napastowanym niewiastom.

Jeśli chodzi o konstrukcję, „Pieśń pustyni” składa się z rozdziałów poświęconych różnym postaciom. Wielgus panuje nad narracją, nierzadko też wplata w nią informacje, które okazują się istotne kilka rozdziałów później. Widać, że rozmaite kwestie sobie przemyślał i dbał o zachowanie spójności. Akcja początkowo biegła dosyć wartko, potem niestety nieco zwolniła. Przyznam, że wątek z gladiatorami trochę zepsuł mi wrażenia z lektury – wydał się już nazbyt wtórny (z nie aż tak dawno czytanych powieści wspomnę choćby cały środkowy tom trylogii o Mii Corvere, motyw ten pojawił się też w cyklu Anthony’ego Ryana o Vaelinie Al Sornie oraz w „Dzieciach krwi i kości” Toni Adeyemi). Zwłaszcza, że autor poświęcił mu sporą część książki.

„Pieśń pustyni” została napisana tak, że czyta się ją szybko i przyjemnie. Zdarzyło się kilka drobnych wpadek redakcyjno-korektorskich, takich jak „donośne kwestie” (domniemywam, że miało być „doniosłe”), „pociągłe oczy”, czy pojawiająca się dwa razy „upartość” zamiast „uporu”. A skoro już o kwestiach wydawniczych mowa, uważam, że powieść zasłużyła na lepszą okładkę.

Nie zaprzeczam, że pierwszy tom „Ostrza Erkal” sprawia wrażenie zmontowanego ze znanych motywów. Niemniej, Wielgus uczynił to dosyć zgrabnie i okrasił całość garścią barwnych detali. Życzę autorowi, aby „Pieśń pustyni” odniosła sukces pozwalający na kontynuację cyklu.