Beatrycze Nowicka Opowiadania

Światła na niebie (recenzja, 21.12.2022)

Przerost dziwności nad treścią

Darmowa antologia cyfrowa polskich autorów, Fantazmaty

Beatrycze Nowicka: 6,5/10

Twórcy „Fantazmatów” nie próżnowali i po stosunkowo niedługim czasie od ukazania się antologii pt. „Gdy ziemia miała nas dość” opublikowali kolejny zbiór pt. „Światła na niebie”. Motywem przewodnim miało być UFO. Autorów zaprezentowanych opowiadań należy pochwalić za to, że starali się podejść do zadanego tematu w możliwie nieszablonowy sposób. Dzięki temu powstał zbiór naprawdę różnorodny, jeśli chodzi o fantastyczne konwencje, czy atmosferę prezentowanych utworów. Z drugiej strony odniosłam wrażenie, że pogoń za oryginalnością nierzadko zostawiła w tyle wszelkie inne starania – choćby te, by zapewnić odpowiednią podbudowę, czy konsekwentnie prowadzić wątki. Szeroko pojęta „dziwność” zdominowała fabułę, odnosi się wrażenie, że autorom bardziej zależało na zaskoczeniu czytelnika, niż na opowiedzeniu spójnej historii w wiarygodnie nakreślonym uniwersum. Gdyby takich tekstów było jeden lub dwa na zbiór, pewnie spojrzałabym na nie przychylniej, natomiast w sytuacji, gdy nadają one ton całej antologii, mogę tylko powiedzieć, że mnie odpowiada bardziej nieco inny rodzaj fantastyki, cechujący się większą intelektualną dyscypliną.

Antologię otwiera „Robaczywe miasto” Michała Brzozowskiego. Koncepcja wyjściowa – na żerujące na ludziach mentalne pasożyty, ich rodzaje i kwestie związane z terapią, zdecydowanie przypadła mi do gustu. Nadaje ona opowiadaniu wyrazistości i czyni je zapamiętywalnym (ach, i pomysł na „człowieka pijącego wybielacz” jako powszechny motyw w sztuce jednego z miast – przemowa w muzeum była pyszna). Nie wiadomo jednak, czy robale były w Arszowie zawsze, czy pojawiły się niedawno. Jak radzono sobie z nimi wcześniej, czy reszta świata także zmaga się z plagą? Rozumiem, że opowiadanie z racji ograniczonej objętości raczej nie będzie zawierać historii uniwersum. Mimo to, pewna wyrywkowość tego tekstu sprawia, że dwa skłócone miasta wydają się zawieszone w próżni.

Następne w kolejności opowiadanie pt. „Niepodważalny dowód, niezachwiana wiara” Jerzego Bogusławskiego zwróciło moją uwagę pomysłem na szkarłatne latające istoty, będące zarazem miejscem zamieszkania (lub też podróżowania) wyznawców lokalnego bóstwa. Przygodowa historia, całkiem przyjemna w lekturze. Na marginesie dodam, (nawiązując do jednej z rozmów pomiędzy postaciami) że uważam, iż nauka byłaby w stanie odpowiedzieć na pytanie, „dlaczego jesteśmy” i „jaki jest sens życia”, z tym, że jej odpowiedzi zapewne wielu by nie usatysfakcjonowały, z uwagi na swój, nazwijmy to, przyziemny pragmatyzm.

W „Aberracji mrozowiska” Anna Maria Wybraniec stosuje elementy fantastyczne w postaci dziwnych anomalii pogodowych, by nakreślić przejmujący obraz dysfunkcyjnej rodziny. Chora psychicznie matka, chciwy wuj, pragnący zagarnąć ziemię należącą do niej i jej dzieci, w najlepszym razie obojętni, w gorszym – niebezpieczni mieszkańcy miasteczka. Dziecięcy bohaterowie są zdani na siebie. Autorka umiejętnie buduje klimat i wywołuje odpowiednie emocje.

„Doświadczenie umarłego miasta” Łukasza Krukowskiego intryguje dzięki starannie kreowanej atmosferze i aurze tajemnicy. Osobiście nie pogniewałabym się, gdyby autor udzielił więcej wyjaśnień – na czym dokładniej polega ta niby-religia, kim tak właściwie są bohaterowie, dlaczego miasto umiera? Niemniej, jeśli komuś nie przeszkadzają niedopowiedzenia i po prostu lubi taką konwencję, powinien podczas lektury bawić się lepiej niż ja. W każdym razie, tekst jest oryginalny i intrygujący.

Jednym z najdziwniejszych wśród i tak dziwnych opowiadań zbioru jest „Karły stoją na ramionach gigantów” Sebastiana Zarębskiego. Zbudowane jest ono niejako w kilku warstwach, które trudno jest czytelnikowi uporządkować. Mamy tutaj Kraków przyszłości, nad którym pojawia się dziwny obiekt, część scen toczy się w rzeczywistości wirtualnej. Ponieważ bohaterka tekstu jest pacjentką szpitala psychiatrycznego, trudno orzec, które z opisanych wydarzeń dzieją się „naprawdę”, a które tylko w jej głowie. Nie ma tutaj wyraźnie nakreślonej fabuły, kolejne sceny niejako przepływają w siebie. Tekst zdecydowanie ma swój klimat, choć ja wolałabym móc sobie to, co w nim zostało przedstawione, w głowie odpowiednio poukładać.

W „Dokąd odeszli psiogłowcy” Jakub Rewiuk konsekwentnie buduje atmosferę – niby SF, ale takie trochę retro. Mnie akurat ona nie przekonała (zwłaszcza ten wątek niby-miłosny, podobnie intryga jednej z postaci została obmyślona prosto i nakreślona topornie). Plus za puentę.

Jeśli chodzi o „Madonnę z UFO. Palimpsest” Rewiuka, tym razem Krzysztofa, opowiadanie zaczęło się bardzo obiecująco – pomysł na to, by dziwne obiekty latające pojawiły się w tle odnalezionego obrazu sprzed wieków uważam za świetny. Prowadzenie równoległego wątku w czasie powstawania płótna też jest rozwiązaniem dobrym. Szkoda tylko, że tak smakowicie zawiązana akcja nie doczekała się – w moim odczuciu – satysfakcjonującego rozwinięcia i finału. Spodziewałam się także jakiegoś sensownego wyjaśnienia tajemnicy obrazu.

Rozgrywający się w świecie nieodległej przyszłości „Podarunek” Magdaleny Manuszak opowiada o pewnym śledztwie, związanym z poczynaniami firmy zajmującej się implantowaniem wszczepów pozwalających na integrację mózgu z siecią. Czyta się gładko, ale gdy po paru dniach zasiadłam do pisania recenzji antologii, musiałam sobie sprawdzić, o czym właściwie to było. Nie pogniewałabym się, gdyby o przeszłości bohaterki napisano chociaż odrobinkę więcej.

Przyjemna w lekturze, choć mniej zapamiętywalna od większości pozostałych opowiadań zbioru jest „Schizma” Kamili Regel, gdzie życie społeczności wyznających szamanizm zbieraczy i łowców zostaje zakłócone przez lądowanie sondy (?) kosmicznej. Autorka dość zgrabnie przedstawia zróżnicowaną reakcję ludzi na wytwór zaawansowanej technologii.

Antologię zamyka „Czas milczenia i czas mówienia” Dariusza Skrzydło. Przyznam szczerze, że od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, wszelkie wątki związane z Rosją, czy Związkiem Radzieckim, niespecjalnie mnie pociągają – a w „Czasie…” pojawia się radziecki naukowiec (obowiązkowo alkoholik). Klimat niby SF, ale dosyć retro, wydaje mi się, że jest to nawiązaniem do prozy sprzed lat (jeśli tak – to, przyznaję bez bicia, pierwowzoru nie znam, więc zapewne wiele mi umknęło). Pomysł na super trwałą kulę RNA… RNA jest właśnie stosunkowo nietrwałe, nie bardzo przekonuje mnie też wizja takiego kłębka – co miałoby go stabilizować?). Niemniej, nie to jest tematem głównym tekstu. Ogólnie rzecz ujmując, opowiadanie mnie nie przekonało, z drugiej strony ładnie wpisuje się w całość dlatego, że ma odrębny klimat i charakter.

Tak, jak poprzednio, antologia jest dostępna w formacie cyfrowym za darmo:(https://fantazmaty.pl/czytaj/antologie/#swiatla-na-niebie). Ze swojej strony zachęcam do lektury. Głównie dlatego, że cenię sobie różnorodność i oryginalność.