Beatrycze Nowicka Opowiadania

Nowa Atlantyda. Zewsząd bardzo daleko (recenzja, E)

Drogą we mgle

Ursula K. Le Guin, wyd. Alkazar

Beatrycze Nowicka: 8/10

Pomimo ładnych paru lat, które minęły od czasu, gdy ten niepozorny tomik, wypożyczony z biblioteki, trafił w moje ręce, pamiętam wrażenia towarzyszące lekturze – zrozumienie, ulotne odczucie tworzącej się więzi, odnalezienie w utworze jakiejś części samego siebie. Chcąc odświeżyć wspomnienia zajrzałam do sieci; oczywiście wypowiedzi czytelników bywają najróżniejsze – znalazła się osoba, która stwierdziła, że ta książka zmieniła jej życie, inni wspominali ją ciepło nawet po trzydziestu latach, wielu pisało, że żałują, iż nie przeczytali jej, kiedy byli nastolatkami. „Zewsząd bardzo daleko” jest jednym z tych utworów, które potrafią zadomowić się w duszy.

Tekst Le Guin wydaje się bardziej długim opowiadaniem, niż mikropowieścią – zajmuje zaledwie kilkadziesiąt stron małego formatu. To proza obyczajowa, pozbawiona motywów fantastycznych. Zarys nie wydaje się szczególnie oryginalny – główny bohater to chłopak kończący szkołę średnią, nierozumiany przez rodziców i większość rówieśników, przerażony koniecznością wzięcia odpowiedzialności za własne życie. Kluczem do sukcesu utworu jest trafność spostrzeżeń, wiarygodność przedstawianych postaci i sytuacji.

Ta historia wciąż się powtarza – młody, ambitny nastolatek, który woli spędzać czas z nosem w książkach, niż uprawiając sport z kolegami, nie czuje się dobrze w otoczeniu rówieśników. Także w domu Owen nie może liczyć na zrozumienie (kapitalna, kąśliwa uwaga, że jego matka chciałaby, aby po pierwsze był zdrowy, a po drugie normalny). Choć, oddając sprawiedliwość drugiej stronie – rodzice chłopaka nie są złymi ludźmi; chcą dobrze, tyle, że pragną dać synowi to, o czym sami marzyli w jego wieku, nie zauważając, iż nastolatek ma inne potrzeby niż oni.

Jeden z bohaterów „Chagi” Iana McDonalda stwierdza, że najważniejsze, kluczowe decyzje, które zaważą na kształcie całego naszego życia musimy podejmować w okresie, kiedy jesteśmy niedoświadczeni i niedojrzali. Choć Owen nie dostrzega tego tak wyraźnie, przeczuwa, że oto nadszedł czas takich wyborów. Przestał być dzieckiem, ale nie jest jeszcze mężczyzną. Wie, że nie chciałby pójść w ślady rodziców i sąsiadów, pragnie innego, ciekawszego życia, któremu nada znaczenie. Poza tym jednak nie jest pewien, jak miałoby ono wyglądać – przebąkuje o studiowaniu na MIT (słynna amerykańska uczelnia techniczna), lecz na początku jego plany są mało konkretne, trudno także mówić o szalonej determinacji chłopaka. W pewnym momencie bohater porównuje swój stan do błądzenia we mgle – to etap zawieszenia, rozmycia, gdy nie ma już powrotu do przeszłości, a przyszłość budzi jedynie strach.

Wtedy właśnie Owen spotyka dziewczynę, na pierwszy rzut oka zupełnie od niego różną. Natalie od najmłodszych lat chodziła do szkoły muzycznej, ma jasno określone cele i czego jak czego, ale determinacji jej nie brakuje. A jednak chłopak odnajduje w niej bratnią duszę. „Zewsząd bardzo daleko” jest w dużej mierze obrazem przyjaźni, jaka rodzi się pomiędzy tymi dwojgiem. I choć w pewnym momencie bohater dochodzi do wniosku, że skoro są ze sobą tak blisko, to może wartało by uczynić z tego miłość, więź łącząca Owena i Natalie wymyka się szablonowemu wyobrażeniu na temat uczucia pary nastolatków. Chyba najładniej przedstawiona została w momencie, gdy chłopak wspomina popołudnie, jakie spędzili, wałęsając się po plaży i rozmawiając. Stwierdza wtedy „byłem na wysokiej górze z przyjacielem”.

Oczywiście nie jest prosto, łatwo i przyjemnie. Znajomość z Natalie nie rozwiązuje problemów Owena i nie zamienia jego życia w sielankę. Pomaga mu jednak odpowiedzieć na kilka ważnych pytań, a także lepiej zrozumieć samego siebie.

W maleńkim tomiku mieści się również drugie opowiadanie, ono jednak mnie nie przekonało – sprawia wrażenie dwóch tekstów pociętych i przeplecionych ze sobą. W jednym opisana zostaje wynurzająca się z morskiego dna Atlantyda, drugi to urywki z życia w opresyjnym państwie przyszłości.