Beatrycze Nowicka Opowiadania

Niszcz, powiedziała (recenzja, E)

Odcina go połyka wypluwa i ginie

Piotr Rogoża, wyd. Marginesy

Beatrycze Nowicka: 7/10

Po dłuższej przerwie Piotr Rogoża powraca z nową powieścią pt. „Niszcz, powiedziała” i jest to powrót udany.

Kilka lat temu lektura „Po spirali” okazała się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Wtedy to uznałam Piotra Rogożę za obiecującego młodego pisarza i wciągnęłam na listę autorów, których dokonania zamierzałam śledzić. Przyszło mi czekać dość długo, na szczęście „Niszcz, powiedziała” nie zawiodła oczekiwań.

Zwykle tego nie czynię, tym razem jednak pochwalę projekt okładki (choć wydaje mi się, że białe litery byłyby jeszcze lepsze). Niestety, wydawca zaszkodził tytułowi opisem, zdradzając wydarzenia rozgrywające się gdzieś w okolicach jednej trzeciej książki. Ma to znaczenie, ponieważ czytelnik, wypatrując obiecywanych dramatycznych okoliczności, zaczyna się niecierpliwić, a tymczasem akcja „Niszcz…” rozwija się powoli. Przyznam też, że określenie „thriller” nie do końca wydało mi się zasadne. Przyszło mi zrewidować swoją opinię podczas lektury finału, choć nawet wtedy jest to thriller przesiąknięty polską mentalnością, co oznacza, że nie należy spodziewać się po głównym bohaterze czynów godnych postaci z książek Davida Morrella (nad wszystkim unosi się raczej duch „Małej apokalipsy”). Szymon zachowuje się i reaguje tak, jak pewnie postąpiłaby większość z nas. W efekcie łatwo się z nim utożsamić, ale czyni to atmosferę powieści ponurą, ponieważ bohater nie dysponuje żadnymi cudownymi umiejętnościami, zasobami, czy choćby odpornością psychiczną.

Początkowo w „Niszcz…” dominuje warstwa obyczajowa. Autor kreśli sylwetkę swojego bohatera, przedstawia jego pracę i życie prywatne. Dzięki pierwszoosobowej narracji czytelnik ma też okazję poznać przemyślenia Szymona na rozmaite tematy. Portret młodego copywritera jest wiarygodny, skłania też do refleksji na temat całego pokolenia rówieśników autora i ogólnie – naszej cywilizacji. Bohater „Niszcz…” jest mężczyzną inteligentnym i zdolnym, ale żyje niejako w dryfie. W pewnym momencie szczerze przyznaje się do braku ambicji i „planu na życie”. Ma pieniądze, jednak nie ma stałego, pewnego zatrudnienia. W pracy zajmuje się między innymi prowadzeniem facebookowego fanpage’u dla firmy sprzedającej płatki śniadaniowe. Jego wolny czas wypełniają gry komputerowe, skakanie po sieci, okazjonalne wyjścia ze znajomymi do pubu, plus wypady do pobliskiej Żabki w celu uzupełnienia zapasu piwa. Kiedy rozpoczyna się akcja książki, jak to często bywa, Szymonowi wali się naraz życie prywatne i zawodowe – zostawia go dziewczyna, która okazała się typową poławiaczką miejskich mieszkań, a firma, z jaką od lat współpracował, bankrutuje.

Potem sytuacja wydaje się poprawiać – nowa praca, nowi znajomi. Szybko jednak okazuje się to początkiem długiej drogi w dół. Chyba każdy słyszał o żabie, którą można by ugotować żywcem, jeśli podnosić temperaturę powoli (poszukiwania na sieci wskazują, że nie jest to prawda, a dokładniej brak reakcji na podgrzewanie wody obserwowano u żaby z uszkodzonym mózgiem) – Szymon ma nieszczęście znaleźć się w analogicznej sytuacji. Dookoła niego dzieją się rzeczy złe i dziwne. Na początku nie dotyczą go bezpośrednio, potem jednak atmosfera się zagęszcza. Anonimy, znikające strony i profile, wymierzony w Szymona internetowy hejt. Krąg się zacieśnia, a bohater nie ma do kogo się zwrócić, począwszy od bliskich mu ludzi, po władze i służby, w których skuteczność i nieprzekupność powątpiewa.

Rogoża buduje atmosferę osaczenia powoli, lecz konsekwentnie. Pogrąża swojego bohatera w paranoi, każąc wątpić także czytelnikowi w poczytalność Szymona i „realność” opisywanych wydarzeń na płaszczyźnie świata przedstawionego. Przez jakiś czas obawiałam się, że „Niszcz…” skończy się bez wyjaśnienia całej intrygi, tak się jednak nie stało. Spodziewałam się nieco innego rozwiązania, jednak to, które wybrał autor, okazało się prostsze, bardziej realistyczne i zarazem bardziej przejmujące.

Zaletą „Niszcz…” jest styl Piotra Rogoży oraz jego celne obserwacje:

„Tymczasem dłubię teksty do postów o płatkach. JAKI STAN UMYSŁU WYWOŁA MISKA PEŁNA NASZEGO PRZYSMAKU? NAJWYŻSZĄ ŚNIADOMOŚĆ! Z każdym kolejnym śniadaniowym sucharem wygładza mi się jedna fałda w mózgu. Czasem wciąż łapię się na niedowierzaniu, jakim cudem jako cywilizacja doszliśmy do momentu, w którym poważne firmy decydują się przelewać agencjom reklamowym pieniądze za prowadzenie kampanii w mediach społecznościowych. Stoimy nad krawędzią otchłani. (…) Tego typu zawodami musieli parać się mieszkańcy Atlantydy. Mózg natychmiast łapie trop, taka inspiracja nie może się zmarnować: wymarła cywilizacja – antyk – dzieła sztuki. CO ZDOBI ŚCIANY ŚNIADANIOWEGO PAŁACU? PŁATKORZEŹBY!”

„Rozmawiamy chwilę. (…) Martwi się, że może być problem z ostatnią wypłatą. Uspokajam ją (…) uśmiechnięte emotikonki zioną pustką z oczu.”

„Mam trzydzieści jeden lat, od sześciu z hakiem pracuję w reklamie. Wstukałem w klawiaturę dobry milion słów, z których nie wynika absolutnie nic.”

„Kawiarnia przy Marszałkowskiej (…). Przestrzeń pozbawiona właściwości, miejsce, które samo siebie bierze w nawias.”

„Patrzę na swoje odbicie w oknie. Nie mam twarzy, tylko zdjęcie, które pozna cała Polska. Jestem płaski i półprzezroczysty. Nie mam nazwiska. Składam się wyłącznie ze słów, które napisałem. Ze słów, które zostaną o mnie napisane. Składam się z kłamstw, nic na to nie poradzę.”

Przygnębiająca to lektura i do niewesołych wniosków prowadzi. Rogoża przedstawia czytelnikowi słabość i iluzoryczność współczesnej cywilizacji. Kiedy czytałam „Niszcz…”, moje rozważania były teoretyczne. W ciągu dni, jakie upłynęły od zakończenia lektury do napisania tej recenzji, rzeczywistość zaczęła przekraczać literacką fikcję. Najnowsza powieść autora „Po spirali” nie porusza wprawdzie tematu żadnej epidemii – ale choćby to, jak przedstawiona została tam ciemna strona Internetu, można odnieść do obecnej sytuacji, gdzie dezinformacja, głupie komentarze oraz wypowiedzi niektórych celebrytów robią wiele szkody. I to wrażenie niedowierzania, pewnego odrealnienia sytuacji, w którym pogrąża się Szymon, też nagle stało się o wiele bardziej znajome, niż bym chciała. Napiszę tak – polecam tę książkę, choć niekoniecznie radziłabym czytać ją w najbliższych tygodniach. Z drugiej strony, może to jest właśnie czas na refleksję nad współczesnością i przyszłością ludzkości.