Beatrycze Nowicka Opowiadania

Oślepiający nóż (recenzja, E)

A teraz poderżnij gardło za tatusia…

Brent Weeks, wyd. MAG

Drugi tom cyklu „Powiernik światła”

Beatrycze Nowicka: 6/10

„Oślepiający nóż” trzyma poziom części pierwszej. Wszyscy ci, którym spodobał się „Czarny Pryzmat”, nie powinni poczuć się zawiedzeni.

„Powiernik światła” to rzecz dla tych, którym nie znudził się klasyczny, Jordanowski w duchu model fantasy. W dość opasłym tomie drugim Weeks rozwija wątki dotyczące poszczególnych postaci, wprowadzając przy okazji kilku nowych bohaterów, z których najważniejsza jest młoda niewolnica Teia, obdarzona zdolnością krzesania bardzo rzadkiego rodzaju luksynu. Kip wraca do Chromerii, gdzie czeka go wyczerpujący trening kandydata na Czarnogwardzistę, nauka magii, oraz liczne problemy wiążące się z pochodzeniem chłopaka. Gavin Guile usiłuje zapobiec powrotowi dawnych bogów (napisałabym, że mrocznych, ale źle to brzmi w sytuacji, gdy są to bóstwa poszczególnych kolorów magii), coraz bardziej dręczy go także konieczność ukrywania swojej prawdziwej tożsamości przed Karris. Dzięki wątkowi Aliviany Danavis czytelnik ma okazję śledzić poczynania Księcia Barw (mam pewne wątpliwości, czy to odpowiednie imię dla złego władcy, aczkolwiek, jeśli wziąć pod uwagę, że postać ta bywa także – choć na szczęście dużo rzadziej – nazywana Lordem Tęczą, opcja częstsza i tak wydaje się nienajgorsza).

Powieść Weeksa jest nierówna – są tam ciekawe i udane pomysły, wątki, sceny, czy dialogi, ale można też natrafić na fragmenty gorsze, niedopracowane, albo wręcz kompletnie chybione. W umieszczonych na końcu obydwu tomów podziękowaniach Weeks wspomina o pomysłach związanych zarówno ze światem, jak i prowadzeniem fabuły, które zaczerpnął od swoich krewnych i znajomych. Trudno mi jednoznacznie ocenić ową skłonność autora do włączania cudzych elementów – z jednej strony, niektóre wątki rozwijają się dość nieprzewidywalnie, z drugiej – miejscami odnosi się wrażenie, że jakaś kwestia jest słabo podbudowana, albo nie do końca wpasowuje się w całość.

Całkiem przyjemnie śledziło mi się wątek Kipa. Nie jest on oryginalny (chłopak trafia w nowe otoczenie, rozwija kolejne umiejętności, radzi sobie z nieprzychylnie nastawionymi nauczycielami, przezwycięża własne ograniczenia, zyskuje przyjaciół) jednak wypada dobrze. Weeksowi udały się zwłaszcza fragmenty poświęcone napiętej relacji pomiędzy Kipem a jego dziadkiem, Androssem Guile. Światłowładca Czerwień usiłuje psychicznie zniszczyć chłopaka, ten jednak (o czym czytelnicy pierwszego tomu mieli okazję przekonać się niejednokrotnie) okazuje się silniejszy, niż sądzą jego przeciwnicy. Wprawdzie niesłychana odporność psychiczna Kipa wydaje się mało realistyczna, ale czytanie o tym, jak twardym człowiekiem okazuje się młody bohater, poprawia humor. Zresztą, Guile junior wykazuje się także sprytem i niekonwencjonalnym podejściem do rozwiązywania stawianych przed nim problemów. Nienajgorzej prezentuje się wątek Tei (wyjąwszy przerysowaną scenę z jej właścicielką-sadystką). Jeśli chodzi o Gavina, mam wrażenie, że Weeks nieco popsuł tę postać – w tomie pierwszym Pryzmat wydawał się znacznie ciekawszy. W „Oślepiającym nożu” autor zsyła na swojego protagonistę kolejne ataki wściekłości (tym razem zakończone morderstwami), sporo miejsca poświęca też jego rozterkom miłosnym, które to fragmenty oględnie mówiąc nie wypadają dobrze (a już zwłaszcza cały wątek z podstawioną kochanką jest tak kuriozalny, że wzbudza jedynie politowanie). Wreszcie kampania Księcia Barw traci na tym, że Weeks nie potrafi przekonująco przedstawiać kwestii militarnych.

Z drobniejszych rzeczy – skoro już krytykuję – w pewnym momencie, ni z tego, ni z owego okazuje się, że dowódca Żelazna Pięść ma jakieś kłopoty, jednak autor nie raczy wyjaśnić, o co w ogóle chodzi i po chwili sprawa zostaje odsunięta na plan dalszy. Zdziwił mnie też cały wywód o tym, jak biust przeszkadza w strzelaniu z łuku. Pamiętam, jak Sapkowski się z tego wyśmiewał [1]. Weeks napisał też, że unikał pisania o adrenalinie, bo to nie pasowało do świata, ale jego postaci mówią o hormonach i długości fali światła.

Jeśli chodzi o tłumaczenie i redakcję, wciąż zdarzają się dość liczne błędy albo niefortunne tłumaczenia, jak np. „Czarne Karty. Heretyckie talie (…) Znasz je. – Ledwie słyszałem szept”, „będziesz potrzebował pieniędzy równie bardzo, jak ja”, „tylko głupiec zaufałby takiemu człowiekowi, ale wykorzystując go?” „wszedł do windy. – Zjeżdżam na dół – powiedział (…) – Tego się właśnie obawiam – powiedziała”.

Sporo ponarzekałam, jednak pozytywne wrażenia przeważyły – „Oślepiający nóż” nie jest arcydziełem, ale sprawdza się jako rozrywkowa fantasy. Przynajmniej część bohaterów budzi pozytywne uczucia i pomimo raczej typowej fabuły chęć poznania jej ciągu dalszego.

Na koniec jeszcze pozwolę sobie na luźniejsze rozważania na temat przemocy, której w „Oślepiającym nożu” jest całkiem sporo. Wiele razy wieszano psy na Abercrombiem za cynizm i epatowanie brutalnością. Jedno i drugie jest prawdą, jednak w powieściach angielskiego pisarza przelewana krew ma swój ciężar. Ogólnie zresztą, jeśli wziąć pod uwagę znane mi utwory anglosaskiej fantasy, refleksja na temat zabijania i jego konsekwencji pojawia się częściej w książkach pisarzy angielskich, niż u ich kolegów zza oceanu. Zapamiętałam wzmiankę, może nawet z którejś z esensyjnych recenzji, o amerykańskiej fascynacji przemocą. Powieść Weeksa zdaje się tę uwagę potwierdzać.

Mam wrażenie, że polski patriotyzm wyraża się (niestety, bo przecież historia nie stoi w miejscu) w zdaniu „czy byłbyś gotowy umrzeć za ojczyznę?” Amerykański patriotyzm zdaje się wyrażać jako „czy byłbyś gotowy zabić za ojczyznę?” Akcja „Oślepiającego noża” toczy się w wymyślonym świecie, widać też, że autor chciał nieco odbrązowić sylwetki swoich protagonistów, a ich przeciwnikom przypisać choć odrobinę racji. Jednak dominuje podejście – walczymy za słuszną sprawę. Książę Barw jest okrutnikiem i psychopatą. Kip słyszy, że Chromeria nie jest idealnym państwem, jednak jej przeciwnicy są gorsi, dlatego należy ich eliminować bez litości. Trzeba także zabić wszystkich tych, którzy pomagają buntownikom. Kupcy dostarczający zaopatrzenie ludziom Księcia robią to dla zysku, ale służą złu, więc należy ich usunąć. Kip ze wszystkich sił pragnie zrobić dobre wrażenie na ojcu, chce więc razem z nim wyruszyć na bitwę. Gavin pyta go, czy jeśli napotkają tam Liv – przyjaciółkę chłopaka z dzieciństwa, która opowiedziała się po przeciwnej stronie – chłopak będzie w stanie ją zabić. Jeśli nie, niech w ogóle nie myśli o walce. Cóż, powiem szczerze: gdy wziąć pod uwagę, że „Oślepiający nóż”, podobnie jak „Pół króla”, wydaje się skierowany przede wszystkim do nastoletnich czytelników – to wolę przesłanie powieści Abercrombiego.

[1] A i jakiś czas temu miałam okazję z łuku postrzelać, stąd widzę, że broń tę unosi się na tyle wysoko, że cięciwa nie zawadza.