Beatrycze Nowicka Opowiadania

Łowcy czarnoksiężników, Powietrzne okręty (recenzja, E)

Co nowego w Ile-Rien?

Martha Wells, wyd. MAG

Pierwsze dwa tomy trylogii „Upadek Ile-Rien”

Beatrycze Nowicka: oba 6/10

Zachęcona lekturą „Śmierci nekromanty” zdecydowałam się sięgnąć po kolejne powieści Marthy Wells, dziejące się w tym samym uniwersum. Niestety, najwidoczniej nie odniosły one sukcesu na naszym rynku – z trylogii „Upadek Ile-Rien” ukazały się jedynie dwa pierwsze tomy. I chociaż „Łowcy czarnoksiężników” oraz „Powietrzne okręty” nie wydają mi się książkami, które wspominać będę po latach, żałuję, że nie wydano zamykającej całość „Bramy bogów” po polsku. Recenzenckie doświadczenie uczy, że wcale nie tak łatwo o przyzwoicie napisaną fantastykę rozrywkową, a do takiej właśnie zaliczają się utwory Wells.

Akcja powieści toczy się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach opisanych w „Śmierci nekromanty”, a główną bohaterką jest córka Nicolasa Valiarde – Tremaine. Przez ten czas uniwersum Wells nie stało w miejscu – gazowe oświetlenie zastąpiono elektrycznym, dorożki samochodami, zmienił się także wystrój wnętrz oraz moda, tak, że teraz Ile-Rien kojarzy się z latami dwudziestymi ubiegłego wieku. Warto tu zaznaczyć, że fabuła trylogii stanowi osobną całość. Owszem, pojawiają się postaci i przedmioty znane ze „Śmierci nekromanty”, ale stanowi to jedynie dodatkowy smaczek.

Podobnie, jak w przypadku samodzielnej powieści, także i tu Wells wrzuca czytelnika w wir wydarzeń – akcja „Łowców czarnoksiężników” rozpoczyna się w momencie, gdy wojna obronna, jaką toczy Ile-Rien z tajemniczymi najeźdźcami trwa już od dłuższego czasu i bliska jest przegranej. Splot okoliczności sprawia, że Tremaine zostaje uczestniczką wojskowej operacji, a wkrótce potem trafia do innego świata. Na plus zdecydowanie należy policzyć to, że Wells, wciąż poruszając się w obrębie literatury przygodowej, zmieniła nieco konwencję i wprowadziła nowe elementy. Zamiast kryminalno-awanturniczej intrygi, tym razem przedstawia wątki wojenno-szpiegowskie. W „Łowcach czarnoksiężników” bohaterowie głównie przekradają się po bazie wroga, likwidują też jego agentów i przeprowadzają akcję ofensywną. W „Powietrznych okrętach” z kolei usiłują doprowadzić grupę wyzwolonych niewolników Gardier (takim mianem określono najeźdźców) i uchodźców z Ile-Rien we względnie bezpieczne miejsce, nawiązać sojusze w nowym świecie, uszczuplić siły przeciwnika, a także zdobyć na jego temat informacje.

Akcja biegnie wartko, a że całość napisana została bardzo przyzwoitym stylem, lektura nie nuży. Niestety, pojawiają się wpadki w przekładzie (literówki, niejasno sformułowane zdania, niefortunne wyrażenia, niewłaściwe tłumaczenia, mylenie imion postaci), choć ich liczba nie jest aż tak duża, by zniechęcić czytelnika. Bohaterowie wzbudzają sympatię i można szczerze im kibicować. Początkowo niezbyt mnie przekonywała depresja Tremaine (choć jej przyczyna została w końcu wyjaśniona) – szczęśliwie ten wątek nie jest dominujący i znajduje swoje rozwiązanie w tomie pierwszym. Panna Valiarde stanowi zresztą przykład postaci kobiecej, która ma charakter i jest silna, nie stając się przy tym Mary Sue. Trzeba tu zaznaczyć, że podział bohaterów na „tych dobrych” i ich wrogów jest dość jasny, co jednak nie przeszkadzało mi zbytnio, gdyż wpasowywało się w konwencję. To, że Wells zdecydowała się przedstawić w „Łowcach czarnoksiężników” i „Powietrznych okrętach” trzy różne światy, ma tę wadę, że zostały one przedstawione mniej wyraziście niż „dziewiętnastowieczne” Ile-Rien w „Śmierci nekromanty”. Z tego powodu „Upadek…” podobał mi się nieco mniej, niż wyżej wzmiankowana samodzielna powieść. Do uwag krytycznych dodam także tę, że w trylogii powtarzają się dwa motywy ze „Śmierci…” (zdejmowanie klątwy oraz magiczna kula), poza tym nie mam więcej zastrzeżeń.

Choć obie części kończą się w momencie, gdy bohaterowie są względnie bezpieczni, poszczególne tomy nie stanowią osobnej całości pod względem fabularnym – „Upadek Ile-Rien” wydaje się bardziej jedną powieścią podzieloną na trzy ze względów praktycznych. Dlatego tym bardziej boli brak polskiego wydania zwieńczenia trylogii. Mimo to, lektura „Łowców czarnoksiężników” i „Powietrznych okrętów” dostarczyła mi sporo przyjemności – to jedne z tych książek, przy których faktycznie można wypocząć i dobrze się bawić.

Niestety, jeśli chodzi o polskie wydanie, trylogia nadal pozostaje niekompletna.