Beatrycze Nowicka Opowiadania

Requiem dla lalek (recenzja, E)

Wierzymy w to, w co chcemy wierzyć, a postrzegamy to, w czego prawdziwość wierzymy

Cezary Zbierzchowski, wyd. Fantasmagoricon

Zbiór opowiadań ze świata Rammy

Beatrycze Nowicka: 6,5/10

Choć „Requiem dla lalek”, zbiór opowiadań Cezarego Zbierzchowskiego, nie jest pozbawiony wad, zwraca uwagę interesującym klimatem i zestawieniem pomysłów. Czuje się, że autor pisał, by dzielić się z czytelnikami swoimi przemyśleniami i wątpliwościami.

Niepozorny zbiorek, będący książkowym debiutem Cezarego Zbierzchowskiego można znaleźć w taniej księgarni lub też kupić w formie e-booka (wydanie papierowe mieści osiem utworów, e-bookowe zostało rozszerzone o trzy dodatkowe teksty). Warto po niego sięgnąć, jeśli do tej pory nie miało się ku temu okazji. Choć poziom zaprezentowanych opowiadań nie jest równy, a autor nie ustrzegł się błędów wynikających z braku doświadczenia, „Requiem dla lalek” okazało się interesującą lekturą.

Na tle kilku innych znanych mi debiutów fantastycznych tomik zdecydowanie wyróżnia się na plus. Zwraca uwagę bardzo przyzwoity styl (warto tutaj nadmienić, że autor jest absolwentem polonistyki). Zbierzchowski pisze płynnie, ale jego narracja nie jest przezroczysta. Od czasu do czasu można natrafić na sugestywne i trafne zwroty. Na pochwałę zasługuje także klimat. Autorowi udało się nadać swoim utworom specyficzny, melancholijny, „mętny” nastrój. Stanowi on spoiwo całego zbioru, sprawia, że pomimo widocznych licznych źródeł inspiracji, opowiadania z „Requiem…” są czymś więcej niż kolażem fantastycznych motywów, mają swoją własną jakość, charakter.

Wszystkie teksty łączy miejsce akcji, choć już nie czas – autor dość swobodnie przeskakuje pomiędzy wizją przyszłości niedalekiej i tej bardziej odległej. Poszczególne opowiadania nie wydają się jednak idealnie dopasowanymi elementami jednej, skrupulatnie przemyślanej wizji. Zazwyczaj taki brak spójności mi przeszkadza, w tym jednak przypadku tak się nie stało. Zbierzchowski podsuwa czytelnikowi rozmaite motywy, tropy, interpretacje. Niektóre wątki pojawiają się w więcej niż jednym tekście, inne pozostają osobnymi pomysłami. Codzienność kryje w sobie drugie dno, jednak ukryta natura rzeczywistości za każdym razem objawia bohaterom nieco inne oblicze.

Stworzone przez Zbierzchowskiego uniwersum było krytykowane za to, że mimo iż to odrębny świat, pojawiają się w nim utwory literackie, nazwy produktów, czy wierzenia z „naszej” rzeczywistości. Autor miesza też elementy bliskie polskiemu czytelnikowi – słowiańskie nazwy niektórych miast, czy bardzo swojskie w charakterze opisy metropolii – z tymi kojarzącymi się głównie z filmami zza oceanu (np. szalony farmer w domu na odludziu, tajni agenci). Kwestią indywidualnego odbioru pozostaje, czy czytelnikowi spodoba się takie rozwiązanie. Mogę tylko napisać, że w moim odczuciu autor poradził sobie całkiem dobrze.

Doceniam też to, że w „Requiem dla lalek” można znaleźć opowiadania zasługujące na miano fantastyki problemowej, zaangażowanej. Często pojawia się refleksja na tematy związane z religią. I choć sięganie po tego rodzaju wątki uważam za sposób, w jaki wielu autorów SF usiłuje „tanio” pogłębić swoje utwory, sądzę, że w przypadku opowiadań z „Requiem…”, jest to wyraz autentycznych poszukiwań i przemyśleń. Zbierzchowski niewątpliwie miał ambicję.

Napisać można, że miał ją na dobre i na złe, bo nie wszystko mu się udało. Niekorzystnie prezentują się zwłaszcza nawiązania do innych utworów literackich. Wydawać by się mogło, że ktoś z humanistycznym wykształceniem powinien wplatać je bardziej wdzięcznie. Tymczasem, Zbierzchowski nader często przytacza obszerne fragmenty innych dzieł, najczęściej w formie wypowiedzi bohaterów (ale też np. jako ich lektury). W jednym opowiadaniu postać streszcza scenę ze słynnej powieści. Brakuje temu subtelności i wiary w czytelnika – np. nie dość, że utwór nosi tytuł „Innego nie będzie” (a opowiada o końcu świata), to pojawia się w nim starszy mężczyzna podwiązujący pomidory i cytujący słowa znanego wiersza, zaś w posłowiu autor informuje o inspiracji twórczością Miłosza. Takie zabiegi szkodzą tekstowi, zamiast go wzbogacać. Podobnie maniera, by część wyjaśnień odnośnie świata lub intrygi prezentować w formie dłuższych wypowiedzi bohaterów jawi się jako cokolwiek staroświecka. Wreszcie, w kilku utworach szkodzą dopowiedzenia, zwłaszcza epilog do „Mr Fiction” wydaje się całkowicie zbędny (do tego jest nazbyt podobny do finału „Elektrycznej mrówki” Philipa K. Dicka) i osłabia wymowę utworu.

Zbiór otwiera wspominane wyżej „Innego nie będzie”, którego atutem jest ciekawy pomysł i warstwa emocjonalna. Drugi tekst „Miejsce na drodze” intryguje i wciąga. Tajemnica, którą usiłuje wyjaśnić jeden z bohaterów, pomału odsłania się przed czytelnikiem, a Zbierzchowski konsekwentnie buduje klimat. Niestety, samo wyjaśnienie częściowo odziera zagadkę z uroku. Finał miał być zaskoczeniem i to się udało, lecz gwałtowny zwrot fabularny sprawia, że koniec wydaje się nieco wydumany, nieprzystający do wizji początkowej.

Niewątpliwie warto zwrócić uwagę na „Monetę”, zwłaszcza jej pierwszą połowę i znakomity pomysł na to, co by było, gdyby samobójstwo stało się aktem regulowanym prawnie, a nieszczęśnicy pragnący pozbawić się życia musieli w tym celu dodatkowo użerać się z biurokracją.

Następne dwa utwory są już wyraźnie słabsze. Autor wyjaśnia, że „Limfy szklanka” „nie stanowi zamkniętej całości, raczej prolog do dłuższej opowieści” – przez to główny wątek został jedynie zawiązany. Co więcej, Zbierzchowskiemu poradzono, by usunął z utworu zbędne elementy i, przynajmniej w moim odczuciu, na to wygląda, że razem z owymi zbędnymi elementami ulotniła się także „dusza”. Z kolei „Bestiariusz” został napisany na konkurs opowiadań w konwencji horroru, autor musiał też liczyć się z limitem znaków.

Ciekawiej prezentuje się „Mr Fiction”. Nie ma tu zbyt wiele nowego (ile to już razy pisano o eufemistycznie mówiąc niedopasowanej załodze, której członkowie muszą radzić sobie w trudnych okolicznościach), Zbierzchowskiemu udało się jednak wykreować odpowiednio klaustrofobiczną atmosferę i przekonująco oddać uczucia bohaterów. Kolejny tekst, krótkie „Bezludzie” sam autor nazywa zimnym i być może dlatego nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia. Wampiry, anioły i androidy pewnie mają jakiś potencjał, jednak prosta fabuła i nachalne przesłanie sprawiają, że pozostaje on niewykorzystany.

Na koniec bardzo dobra wiadomość – utwór tytułowy, bardziej zasługujący na miano mikropowieści, jest świetnym zwieńczeniem zbioru. Zbierzchowski uczynił narratorem mężczyznę uzależnionego od narkotyków. Jego relacja jest niepewna, fałszywe i prawdziwe wspomnienia mieszają się ze sobą, przeplatają ze snami i wizjami. Świat i losy bohatera widziane przez ciemne zwierciadło intrygują i przekonują. Próby odgadnięcia, co „naprawdę” się wydarzyło, wydają się skazane na niepowodzenie. Czytelnik ma wgląd jedynie w umysł postaci i jej postrzeganie. Wynik takich zabiegów okazał się bardzo udany – „Requiem dla lalek” budzi emocje i zapada w pamięć. Dodatkowo (niestety) wątek imigrantów, spośród których rekrutują się religijni fanatycy i terroryści, stał się ostatnio bardzo aktualny.

Długo zastanawiałam się nad oceną. Ostatecznie, z uwagi na wyżej wymienione potknięcia i nierówny poziom opowiadań zdecydowałam się na taką właśnie. Warto jednak zaznaczyć, że utwory lepsze są dłuższe, a także podkreślić, że mimo pewnych braków warsztatowych, „Requiem dla lalek” jest pozycją wartą poznania. A już w kategorii debiutancki zbiór opowiadań fantastycznych polskiego autora jest to jedna z lepszych książek.

Od czasu, gdy napisałam tę recenzję, zbiorek został wznowiony także w wersji papierowej. Autor napisał także dwie, dobrze przyjęte, powieści, których akcja toczy się w tym samym uniwersum.