Beatrycze Nowicka Opowiadania

Laguna (recenzja, E)

Jeśli twoja żona trzyma w piwnicy kosmitę, to wiedz, że coś się dzieje

Nnedi Okorafor, wyd. MAG

Beatrycze Nowicka: 6/10

Obcy, plemienne bóstwa, superbohaterowie i potwory – Nnedi Okorafor w „Lagunie” funduje czytelnikowi istną mieszankę wybuchową. Efekt końcowy okazuje się całkiem interesujący.

Sięgając po „Lagunę”, miałam nadzieję na powieść zbliżoną w charakterze do książek Iana McDonalda – SF osadzone w oddanej z pietyzmem egzotycznej scenerii. Utwór Okorafor okazał się czymś zupełnie innym, co nie znaczy, że niewartym uwagi. Przyznam, że trudno mi nawet zaklasyfikować tę książkę jako science fiction: owszem, są tam obcy, ale też wyżej wzmiankowani bogowie (co wzbudziło we mnie skojarzenie z twórczością Neila Gaimana), ludzie obdarzeni nadnaturalnymi mocami oraz potwory – od przemienionych morskich zwierząt po… złego ducha autostrady. Konwencja i klimat całej historii są równie różnorodne: sporo tu satyry, ale pojawiają się też dość gorzkie w wymowie sceny przemocy. Ironia sąsiaduje z patosem, hasła o zmianach na lepsze z licznymi opisami wydarzeń, w których górę bierze gorsza strona ludzkiej natury. Żeby dopełnić obrazu, należałoby jeszcze wspomnieć o wątku związanym ze skażeniem środowiska naturalnego.

Całość została przedstawiona w formie króciutkich rozdziałów, pisanych z perspektyw różnych postaci. Owszem, w centrum zainteresowania narratora (choć należałoby raczej powiedzieć, narratorki) jest trójka głównych bohaterów: pani biolog Adaora, żołnierz Agu i raper Anthony (zabawna jest scena, w której bohaterowie zastanawiają się, dlaczego imiona członków ich małej grupki zaczynają się na „a”), jednak bardzo dużo rozdziałów opowiada o innych uczestnikach wydarzeń, przy czym nie są to tylko ludzie, ale też pająki, nietoperze, ryby oraz byty nadprzyrodzone. Fabułę „Laguny” budują urywki, fragmenty sprawiające wrażenie kartek wyrwanych ze znacznie dłuższej książki. Początkowo taki sposób narracji mi przeszkadzał, zwłaszcza, że niektóre istotne wydarzenia (choćby pierwszy kontakt z obcymi), zostały całkowicie pominięte. Potem jednak doceniłam wybór autorki; odróżnia on powieść Okorafor od wielu innych pozycji, ale też pozwala przedstawić bardzo szeroki obraz przy zachowaniu szybkiego tempa akcji. Ważne jest, że te wszystkie fragmenty składają się w wizję, która ma własny charakter, wyraz. „Lagunę” czyta się bardzo szybko, ale istotniejsza jest niezwykła dynamika, jaka cechuje tę książkę – to właśnie dzięki niej karkołomna mieszanka pomysłów i konwencji okazała się sukcesem.

Historia lądowania kosmitów w Lagos jest pełna energii, co więcej, mimo obecności fantastycznych elementów wydaje się wiarygodnym studium chaosu, jaki ogarnia metropolię. Ciekawie wypadają też postaci, które choć często przerysowane, składają się na portret zbiorowy mieszkańców miasta.

W pamięć zapadła mi scena, gdzie ambasador obcych szykuje się do publicznego wystąpienia. Na miejsce przybywają: katolicki biskup – wielbiciel luksusowych samochodów i drogich ubrań kupowanych za pieniądze otrzymywane od wiernych, prowadzący trzódkę swoich popleczników, śpiewającą, klaskającą i modlącą się, dziewięcioosobowa, dotychczas pozostająca w ukryciu, nigeryjska organizacja gejowsko-lesbijska z tęczową flagą, fani rapu, przekonani, że za chwilę będzie mieć miejsce darmowy koncert ich idola, grupka byłych studentów, obecnie drobnych oszustów, mających nadzieję porwać kosmitę i zmusić go do produkcji pieniędzy, narzekające dziadki, chuligani, żołnierze i sprzedawcy przekąsek. Opis jest przekomiczny… do czasu, aż w powietrzu zaczynają latać kamienie, butelki, a w końcu kule. Nnedi Okorafor udało się przekonująco przedstawić wybuch i rozprzestrzenianie się fali zamieszek, pokazywanych zarówno w opisach działań tłumu, jak i przez indywidualne scenki, w których do tej pory nieszkodliwi obywatele przedzierzgają się w fanatyków, czy po prostu dają się ponieść gwałtownym uczuciom, co nierzadko prowadzi do zabójstw.

Ostatecznie wydźwięk jest jednak optymistyczny. Obcy oznaczają zmiany okupione stratami, lecz mieszkańcy wierzą w lepszą przyszłość. Chwilami wizja ta wydaje mi się naiwna – zwłaszcza pełna patosu przemowa prezydenta. A skoro już o nim, to mam wrażenie, że autorka, córka nigeryjskich emigrantów dorastająca w USA przyswoiła sobie amerykańską propagandę. Dziwi mnie bowiem ta wiara w prezydenta, do którego zwracają się praworządni obywatele w sytuacji kryzysowej. Okorafor wprawdzie wprowadza całkiem sporo elementów komicznych, takich jak wzmianka o tym, że polityk uwielbia „Gwiezdne wojny” (przy tym woli trylogię o Anakinie od starszej, gdyż ma „w sobie tak wiele honoru”) i marzy o zostaniu rycerzem Jedi. Na końcu jednak ów starszy jegomość, bezradny wobec wszechobecnej korupcji i nieco lekceważony przez społeczeństwo, zmienia się w postać kojarzącą się z amerykańskimi filmami o superbohaterach.

Styl powieści początkowo wydał mi się nieco toporny, ale im dalej, tym lepiej się go czytało. Wtrącenia z miejscowych języków, slangu i (dość dziwnie brzmiące, ale można się przyzwyczaić) frazy odzwierciedlające dialogi pisane przez autorkę w pidżynie wprowadzają dodatkowe smaczki.

„Laguna” jest dość specyficzną powieścią, która może budzić skrajne odczucia. Wizja Okorafor może intrygować lub odrzucać. Mnie wydała się pozycją ciekawą i wartą lektury.