Beatrycze Nowicka Opowiadania

Rok szczura. Widząca (recenzja, E)

Szczur i panna

Olga Gromyko, wyd. Papierowy Księżyc

Pierwszy tom trylogii „Rok szczura”

Beatrycze Nowicka: 6/10

Sympatyczne postaci, sporo humoru i potoczysty styl – pierwszy tom cyklu „Rok szczura” Olgi Gromyko w sam raz nadaje się na to, by spędzić nad nim parę przyjemnych wieczorów.

Po lekturze „Wiernych wrogów” i „Roku szczura. Widzącej”, sądzę, że Olga Gromyko znalazła już swój przepis na sukces, jeśli chodzi o rozrywkową fantasy. Białoruska pisarka postawiła przede wszystkim na postaci i humor. I trzeba przyznać, że zarówno jedno jak i drugie wychodzą jej bardzo dobrze.

Bohaterów Gromyko właściwie nie da się nie lubić a ich słowne przepychanki, docinki oraz komentarze potrafią autentycznie rozbawić. Choć będę wybrzydzać, że Szelena z „Wiernych wrogów” podobała mi się znacznie bardziej od Ryski, protagonistki „Roku szczura”. Nie chodzi o to, że jedna została lepiej nakreślona, bo w obu przypadkach mamy postaci przemyślane, konsekwentnie zbudowane i wiarygodne. Niemniej, pomysły wyjściowe zadecydowały o tym, że wilkołaczka jest postacią o wiele bardziej wyrazistą. Przede wszystkim Szelena jest znacznie starsza i mądrzejsza, niejedno przeżyła, straciła wiele złudzeń, za to nabyła sporo okraszonego ironią cynizmu. Nie brakuje jej też dystansu wobec świata i samej siebie. Warto też dodać, że narracja „Wiernych wrogów” była prowadzona z punktu widzenia bohaterki, co oznaczało wplecenie w opowieść mnóstwa komentarzy i spostrzeżeń Szeleny – trafnych, często śmiesznych, zazwyczaj złośliwych, czasem nostalgicznych. Trzecioosobowa narracja w „Widzącej” wydaje się nieco mniej barwna.

Sama Ryska zaś jest młodziutką dziewczyną z zapadłej wsi, pełną dobrych chęci, poczciwą, nieco naiwną. Z drugiej strony to zrozumiałe, że autorka nie chciała powielać pomysłu na postać, ponadto, o ile Szelena miała już w pełni ukształtowany charakter, bohaterka „Widzącej” zapewne będzie się zmieniać i dojrzewać. Wreszcie, spora część humoru w powieści bierze się z konfrontacji dziewczyny z rzeczywistością oraz z bardziej doświadczonymi życiowo towarzyszami. Ci ostatni to przyszywany brat Ryski, złodziejaszek Żar, oraz (upraszczając nieco) zmieniony w szczura Alk. Choć nie mogę w pełni ocenić, na ile trafnie Gromyko portretuje mężczyzn, dodam, że podobają mi się jej bohaterowie. Na pewno są bardziej realistyczni od mężczyzn tworzonych przez wiele pisarek anglosaskich, parających się rozrywkową fantasy. Żar jest po prostu zabawny, natomiast Alk po pierwsze stanowi pewnego rodzaju odpowiednik Szeleny (przede wszystkim jako niewyczerpane źródło ciętych komentarzy i najbardziej charakterna postać powieści, choć warto wspomnieć też o zbliżonym pomyśle na przydanie mu nieco zwierzęcych cech), po drugie zaś został wzbogacony o – nazwijmy to – rys dramatyczny. Przyznam, że ta postać bardzo przypadła mi do gustu, z chęcią sięgnę po tomy kolejne po to przede wszystkim, by poznać jego dalsze losy.

Podoba mi się sposób, w jaki autorka potrafi rozgrywać relacje pomiędzy swoimi postaciami. Choć sami bohaterowie są udani, to ich wzajemne interakcje nadają powieści dodatkową wartość. Postaci Gromyko kłócą się i dogryzają sobie, ale gdy trzeba, staną za sobą murem. W „Widzącej” historia Ryski, Żara i Alka dopiero się zaczyna, jednak wiadomo, że ta trójka zostanie przyjaciółmi na śmierć i życie.

Świat przedstawiony nie jest zbyt oryginalny, choć muszę dodać, że jeśli chodzi o przedstawianie wiejskich realiów, to Gromyko robi to o niebo lepiej niż pisarze anglojęzyczni. Zabawny, zapadający w pamięć szczegół scenografii stanowią krowy wykorzystywane w charakterze zwierząt jucznych i pociągowych [1]. Trudno się nie uśmiechnąć, czytając o zaprzężonej w nie karocy, albo o tym, jak Ryska zamierza zdobyć męża „na krowę” (dla chłopów takie zwierzę to spory majątek, więc nadaje się na posag). Przyjemnym smaczkiem jest pomysł na Wędrowców, Widzących i „świece”. Koncepcja magii, jako sterowania prawdopodobieństwem zdarzeń pojawiała się już wcześniej, jednak nie została nadmiernie wyeksploatowana.

Fabuła „Widzącej” jest bardzo prosta: początek powieści to opis dzieciństwa głównej bohaterki, potem zaś Ryska wyrusza w świat szeroki i zawiązuje się wątek Alka. Później bohaterowie wędrują przez krainę, przeżywając pomniejsze przygody. Wspomniane zostaje o grożącej wojnie, na razie jednak wydarzenia mają niewielki zasięg i bardziej stanowią pretekst dla kolejnych zabawnych scen oraz przedstawienia postaci. „Widząca” to pierwszy z trzech planowanych tomów, więc w dużej mierze stanowi wprowadzenie do cyklu. Choć muszę też dodać, że znając „Wiernych wrogów” nie spodziewam się w dalszych częściach nadmiernego rozmachu fabularnego.

Styl Gromyko chwaliłam już wcześniej, więc nie będę się nad nim rozwodzić. Cieszę się, że tekst doczekał się lepszej redakcji – owszem, zdarzają się literówki, ale zdecydowanie rzadziej. Dziwią mnie podziękowania na początku: „autor wyraża głęboką wdzięczność (…) korektorowi Annie Polańskiej, (…) rysownikowi Elenie Bespałowej”, jednak poza tym poważniejszych uwag nie mam.

Osobiście uważam „Widzącą” za powieść odrobinę gorszą od „Wiernych wrogów”, wciąż jednak można się nad nią pośmiać i najzwyczajniej w świecie miło spędzić czas.

[1] Gwoli wyjaśnienia, jakby ktoś był ciekaw szczegółów: w świecie Gromyko hodowla krów poszła w dwóch kierunkach: ras hodowanych na mleko i mięso oraz ras pełniących funkcje koni (których tam nie znają). Przyznam, że wyobrażanie sobie dzielnych bohaterów, wyruszających w poszukiwaniu przygód i lepszego losu na grzbietach poczciwych muciek jest pocieszne. Co ciekawe, koleżanka z redakcji Esensji uświadomiła mi, że i w rzeczywistym świecie istnieją odmiany bydła do jazdy wierzchem…

PS. Ciekawostka na koniec: jak podaje wydawca, Olga Gromyko była na tyle sumienna, że przed pisaniem powieści kupiła sobie szczura, by móc obserwować jego zachowanie i potem wiarygodnie przedstawić zwyczaje tych zwierząt. Skończyło się na tym, że teraz ma cztery i napisała książeczkę dla hodowców.