Beatrycze Nowicka Opowiadania

Peryferal (recenzja, E)

Między zimnym żelazem a Kruchym Lodem – łamigłówka

William Gibson, wyd. MAG

Beatrycze Nowicka: 8/10

„Peryferal” to wierzchołek góry lodowej – William Gibson buduje fabułę z urywków i przedstawia jedynie skromne wycinki wykreowanego przez siebie uniwersum, pozostawiając czytelnikowi dopełnienie obrazu i interpretację.

„Przeszłość kusi nas, teraźniejszość mąci nam w głowach, przyszłość przeraża, a nasze życie prześlizguje się sekunda po sekundzie, umyka nam, zawieszonym w tym strasznym, przepastnym pomiędzy.” [1]

William Gibson napisał książkę-zagadkę, powieść o dwóch światach, będących odgałęzieniami kontinuum, w którym ludzkość znalazła sposób na przesyłanie informacji w przeszłość. W jednym z tych światów nastąpiła globalna katastrofa, drugi ku swojej katastrofie zmierza, lecz czytelnik nie znajdzie w „Peryferalu” ani szczegółowego opisu tego, co bohaterowie nazywają pulą, ani też tradycyjnego postapo. Wizja przyszłości, zwłaszcza tej bardziej odległej, ma swój unikalny charakter, można by wręcz napisać – smak.

Pisarz opisuje ją w przebłyskach, ale tak, by czytelnik odniósł wrażenie, że są one elementami większej, ukrytej całości. Kilka lat temu, w minirecenzji „Idoru” użyłam określenia „stroboskopowa maniera” i te słowa pasują także do „Peryferala”. Gibson skonstruował tę powieść z krótkich rozdziałów, w których naprzemiennie prowadzone są wątki Flynne i Willa, dwójki protagonistów pochodzących z obydwu światów. Każdy taki rozdział obfituje w dosyć szczegółowe opisy miejsc, ubrań, czy czynności, ale wciąż pozostaje jedynie wycinkiem. Autor „Neuromancera” nie stosuje wobec odbiorcy taryfy ulgowej, wrzuca go w sam środek intrygi bez żadnego wprowadzenia – na przykład w pierwszym fragmencie dotyczącym Willa, skacowanego bohatera budzi w środku nocy telefon, po którego odebraniu następuje urywana rozmowa. Przez pierwsze kilkaset stron czytelnik musi pracowicie kompletować elementy układanki. Później uzyskane informacje zaczynają się składać w pewną całość, lecz niektóre kwestie pozostają niewyjaśnione, a konstrukcja świata nie traci swojego ażurowego charakteru.

Wybrana przez autora forma sprawia, że „Peryferal” jest powieścią intrygującą, zaproszeniem do intelektualnej gry. Ważne jest to, co zostało napisane, ale równie istotne są luki, przestrzenie między rozdziałami i wszystko to, co znajduje się „poza kadrem”. Pisarz bardzo dużo pozostawia inwencji czytelnika. Chyba największym nieobecnym jest kataklizm, w pewien sposób dzielący obydwa światy, sprawiający, że są od siebie tak różne. Podobnie, jak Bacigalupi w „Wodnym nożu”, Gibson przestrzega przed grożącą nam katastrofą, tutaj będącą sumą wielu powiązanych ze sobą zjawisk (stąd zapewne nazwa), wśród których prym wiodą wywołane przez człowieka zmiany klimatu. Tyle że czytelnik poznaje jedynie żal bohaterów z odleglejszej przyszłości oraz codzienne życie postaci z przyszłości nam bliższej. Ci drudzy w większości nie zdają sobie sprawy, że początek końca już nastąpił.

Osią intrygi jest historia kryminalna, jednak wydaje się, że dla autora była ona bardziej pretekstem, by pokazać spotkanie dwóch światów, i to, co z niego wynikło. Pomiędzy nimi może podróżować jedynie informacja, ale dzięki zastosowaniu tytułowych peryferali (tutaj mam silne skojarzenia z filmem „Surogaci”, gdzie występowały analogiczne urządzenia, tyle że wyłącznie mechaniczno-elektroniczne, podczas gdy zamożni mieszkańcy świata po katastrofie najchętniej używają wytworów technologii organicznej) osoby z jednego kontinuum mogą oddziaływać na drugie. Zresztą, sama informacja także bywa użytecznym narzędziem lub bronią. Koncepcja pączkujących światów nie jest nowa, ale już pomysł na opisanie interakcji między „światem-matką”, a gałęzią rozwijającą się z jego zmienionej przeszłości wypada interesująco. Przeskoki bohaterów pomiędzy obiema odnogami, to, w jaki sposób wydarzenia w jednym kontinuum wpływają na drugie, wreszcie smakowite szczegóły w rodzaju uwag na temat statusu prawnego mieszkańców światów potomnych – wszystko powyższe przydaje odpowiednich barw autorskiej wizji.

Podobnie, jak w „Idoru”, akcja obejmuje wydarzenia toczące się w przeciągu zaledwie kilku dni. Jedynie ostatnie rozdziały są rodzajem epilogu i przedstawiają bohaterów po upływie pewnego czasu. Nie ma tu dłużyzn, a styl jest jasny i klarowny, jednak z powodu wspomnianej wyżej fragmentaryczności „Peryferal” jest wymagający w odbiorze, co w moim przypadku oznaczało dość powolną lekturę.

Za najsłabszy element powieści Gibsona uważam bohaterów, spośród których jedynie kilku zostało obdarowanych wyrazistym charakterem (Flynne z jej połączeniem wrażliwości i determinacji oraz intrygująca detektyw Lowbeer), natomiast reszta została opisana w sposób szkicowy – nielicznych można odróżnić po nietypowym wyglądzie, innych po kilku cechach, lecz bywają i tacy, których łatwo ze sobą mylić (koledzy Burtona).

Druga wada dotyczy niestety polskiego wydania, a konkretniej przekładu i korekty. Między innymi zdarzają się niepoprawnie przetłumaczone pojęcia – wobec zmian klimatu i zanieczyszczenia środowiska wywołanych przez człowieka należało użyć przymiotnika „antropogeniczny” a nie „androgeniczny”, bo ten oznacza coś zupełnie innego. Właściwa forma to „hydrofobowy” a nie „hydrofobiczny”. Tłumacz powinien odróżniać neologizmy autora od powszechnie stosowanej terminologii. Nie rozumiem, po co nazywać kanapki sandwiczami i dlaczego zamiast „refren” piosenki, pojawia się „chór”. Brzuch robota w kształcie pająka raczej był „fasetowany” a nie „facetowany”. W rozdziale pt. „Szewczyk i elfy” jedna z postaci mówi, że wykonują przedmioty wedle dostarczonego projektu i zostało to przetłumaczone „jesteśmy tylko szewczykami elfa”, podczas gdy powinno być odwrotnie, bo w baśni to elfy szyły buty z wykrojów pozostawionych przez szewca. Rozmaici bohaterowie lubują się w używaniu zwrotu „z całą największą pewnością nie”. W dialogu „– Lubię twoje włosy. – Nie sądzę, by moje włosy lubiły takie traktowanie” lepiej byłoby użyć czasownika „podobać się”. W oczy kłują także liczne literówki. Po wydaniu książki uznanego autora SF w prestiżowej serii oczekiwałabym znacznie staranniejszej pracy z tekstem.

Za ciekawe uważam to, że mimo wspominanego wyżej krachu, w cieniu którego żyją bohaterowie, „Peryferal” nie jest pozbawiony optymizmu. Jedną z pojawiających się w nim myśli jest ta, że nauka i nowoczesna technologia w połączeniu z choćby odrobiną przyzwoitości i odpowiedzialności tych, którzy się nią posługują, może zostać wykorzystana w celu (przynajmniej częściowego) naprawienia lub ograniczenia szkód, jakie ludzkość wyrządziła i nadal wyrządza światu.

W porównaniu w większością innych książek, powieść Gibsona wymaga od czytelnika bardziej zaangażowanej, aktywnej lektury. Warto polecić ją tym, którzy poszukują literackich wyzwań i niebanalnej wizji przyszłości.

[1] Ponieważ ten cytat jest moim radosnym tłumaczeniem zdania spisanego ze słuchu, może różnić się od oryginału. W każdym razie pierwowzorem była wypowiedź starego cesarza Centauryjczyków w serialu Babylon 5.