Beatrycze Nowicka Opowiadania

Jednym zaklęciem (minirecenzja, E)

Pozytywnego coś, pozytywnego – albo magia kreatywna

Lawrence Watt-Evans, wyd. Amber

Drugi tom cyklu „Legendy Ethshar”

Beatrycze Nowicka: 7/10

Jedna ze znanych mi anegdotek związanych z RPGami dotyczy postaci początkującego czarodzieja, który niestety nie dysponował potężnymi zaklęciami. Pośród nielicznych czarów, które ów adept znał, było „tworzenie wody”. Najwidoczniej przygody dzielnej drużyny nie toczyły się na pustyni, gdyż mag szybko stał się obiektem drwin. W pewnym momencie przyszło jednak bohaterom walczyć z potężnym przeciwnikiem. Szczęście nie dopisało i wróg dość solidnie wszystkich pokancerował. Walka wydawała się przegrana, gdy nagle gracz prowadzący czarodzieja oznajmił „tworzę wodę…”. Pozostali spojrzeli na niego skonsternowani, na co ów niezrażony dodał „…w jego płucach”. Mistrz gry docenił inwencję gracza i potyczka zakończyła się zwycięstwem.

Wspominam o tym dlatego, że bohater powieści Watta-Evansa mógł być duchowym ojcem opisanego powyżej maga. Tobas, tak bowiem nazywa się główny bohater powieści, na skutek nagłego zgonu swojego mistrza kończy naukę zaklęć, władając tytułowym jednym zaklęciem, związanym z rozpalaniem ognia. W wyniku dalszych nieszczęśliwych wypadków wydatnie wspartych głupotą chłopaka, początkujący czarodziej zostaje bez dachu nad głową. Trafnie zgadując, że z takimi brakami w magicznym wykształceniu raczej nie znajdzie pracy w rodzinnej wiosce, Tobas wyrusza w świat. Nie marzy przy tym wcale o przygodach – chce jedynie poznać więcej zaklęć, co pozwoliłoby mu na spokojne praktykowanie swojego zawodu i życiową stabilizację.

Polecając mi „Jednym zaklęciem”, znajomy chwalił sobie przede wszystkim sposób, w jaki autor gra z oczekiwaniami czytelnika. Rzeczywiście, Watt-Evans bawi się klasycznym dla fantasy schematem fabularnym. Z jednej strony wprowadza zmiany, czy rozwiązuje pewne sytuacje w sposób odmienny od najczęściej stosowanych, z drugiej zaś wciąż pozostaje w obrębie konwencji od zera do bohatera. Tradycyjne jest też przesłanie – pochwała wiary w siebie, aktywności i przyjaźni. Całość została okraszona sporą dawką humoru. Zaletą powieści jest też lekki, przyjemny w lekturze, potoczysty styl. Co ciekawe, w większości znanych mi powieści humorystycznych, świat bywa przedstawiony po macoszemu, stanowi jedynie tło dla postaci i komicznych scenek. Tymczasem, w „Jednym zaklęciem” (a dodać też trzeba, że jest to powieść dosyć krótka) miejsce akcji zostało opisane dosyć wyraziście, ma swój własny charakter.

Powieść Watta-Evansa nie jest kamieniem milowym fantasy, ale można ją przeczytać z przyjemnością, niezależnie od tego, czy jest się początkującym fanem czy też starym wyjadaczem.

Cykl liczy sobie łącznie (jak do tej pory) czternaście tomów, z czego w Polsce wydano pierwsze trzy – wygląda na to, że opowiadają one osobne historie osadzone w tym samym uniwersum. Nie szukałam jakoś specjalnie pozostałych dwóch, choć jeśli kiedyś któraś wpadnie w moje ręce, może i przeczytam.