Beatrycze Nowicka Opowiadania

Diaspora (recenzja, E)

Kondensat Egana

Greg Egan, wyd. MAG

Beatrycze Nowicka: 7/10

„Diaspora” Grega Egana stanowi przykład przerostu treści nad formą. Można w niej znaleźć całkiem sporo interesujących pomysłów, jednak powieści brakuje walorów czysto literackich.

Czytając „Diasporę” odnosi się wrażenie, że Greg Egan chciał stworzyć powieść totalną, hiper-SF. Na nieco ponad trzystu stronach można znaleźć większość tematów, jakie poruszane są w tej konwencji: sztuczne inteligencje, postludzi, narodziny świadomości, tunele czasoprzestrzenne, zagładę ludzkości, modyfikacje genetyczne, mechanikę kwantową, roboty, poszukiwanie, odnajdywanie i badanie życia na innych planetach, nanotechnologię, eksplorację i kolonizację kosmosu, kontakt z obcą cywilizacją, nawet podróże do innych wszechświatów (i to nie jednego, dwóch czy pięciu, ale wyprawę przez 267 904 176 383 054 uniwersa).

Trudno mi sobie wyobrazić, że taki zamiar mógłby zostać uwieńczony sukcesem rozumianym nie tyle jako zdolność poruszenia wszystkich wyżej wymienionych kwestii, ale jako przedstawienie ich tak, by czytelnik miał możliwość je podziwiać, rozważać i najzwyczajniej w świecie przeżywać. Egan porusza kolejne tematy, prześlizguje się po nich i zabiera za następne, nie dając im okazji „wybrzmieć”. „Diaspora” jest efektownym katalogiem pomysłów. Ale, niestety, tylko nim.

Styl Egana przywodzi na myśl publikacje naukowe: „precyzyjne zasady, skomplikowane, emergentne właściwości deterministycznych praw niższego poziomu”, „zmiana każdego punktu w sześciowymiarową sferę prowadziła do powstania dwunastowymiarowego torusa, a dwunastowymiarowy torus jako włókno standardowe rozwiązywał wszystkie problemy. (…) Sześć najmniejszych wymiarów grało tę samą rolę, co poprzednio, każdy punkt w czterowymiarowej czasoprzestrzeni zyskiwał sześć dodatkowych, submikroskopijnych stopni swobody”, „mógł on dostrzec subtelnie tkane wzorce, nakładające się na siebie wielokrotne procesy periodyczne dryfujące wzdłuż rosnącej krawędzi (…) ruchome pseudoatraktory, quasistabilne formy w jednowymiarowym wszechświecie”, „wszystko tu rozgrywa się w wielowymiarowej przestrzeni funkcyjnej. Zastosowałem do krawędzi transformację Fouriera, aż do ponad tysiąca składników, i we wszystkich znalazłem niezależną informację”, „fraktalna dystrybucja pierwotnych niejednorodności oznaczała, że końcowe produkty kolapsu bardzo się od siebie różniły masą”, „przestrzenne zaciśnięcie fali wpływa w przeciwstawny sposób na rozkład jego pędu. Energia kinetyczna jest proporcjonalna do kwadratu pędu, więc w tym przypadku odwrotnie proporcjonalna. Zatem siła bezwładności, czyli zmiana energii kinetycznej z odległością, jest odwrotnie proporcjonalna do sześcianu (…) gdy lepton znajdzie się wewnątrz nukleonu, w stronę środka przyciąga go tylko ta część ładunku, która znajduje się bliżej niego niż on, o wartości w przybliżeniu proporcjonalnej do piątej potęgi odległości od punktu centralnego. Siła elektrostatyczna przestaje być odwrotnie proporcjonalna do czwartej potęgi odległości i staje się linearna. [1]” Zacytowane powyżej przykłady to nie są rzadkie wyjątki, taki język dominuje.

Pojawia się pytanie, czy zawsze taki styl jest zasadny. Język nauki nie jest po to, by mącić w głowach laikom tudzież wzbudzać podziw dla czyjegoś wykształcenia. Ma on służyć precyzyjnemu opisowi zjawisk. Tymczasem, gdy czytam zdanie „wyraźną geometrię funkcjonujących organizmów spłaszczono w dwuwymiarową bliskość wspomaganą chemicznymi markerami”, w którym chodzi o to, że sadzawka zamieszkiwana przez prymitywne formy życia wyschła i na dnie pozostało jedynie nieco szlamu, uważam, że autor oględnie mówiąc, nieco się zapomniał. Co więcej, fraza „bliskość wspomagana chemicznymi markerami” wydaje mi się głupia. Choć muszę podkreślić, że w utworze Egana w większości przypadków naukowe wywody służą przedstawianiu konkretnych koncepcji.

Niektórzy autorzy posiadają wystarczająco plastyczny język, by ich wizje poruszały wielu czytelników. Niestety, odnoszę wrażenie, że koncepcje Egana mogą zachwycić jedynie wąską garstkę specjalistów, którym naukowo-skondensowany opis będzie wystarczał do wyobrażenia sobie przedstawianych konstrukcji myślowych. Choć powstaje pytanie, czy tacy specjaliści nie dostrzegliby jakichś luk w rozumowaniu autora.

Fabuła powieści wydaje się raczej stanowić pretekst dla przedstawiania kolejnych idei. Natomiast samo zakończenie „Diaspory” sprawia wrażenie powrotu do punktu wyjścia. Nie mogę powiedzieć, że nie jest ono w żaden sposób nieuzasadnione, jednak mnie nie usatysfakcjonowało.

Z bohaterami jest jeszcze gorzej. Sam pomysł na to, by uczynić nimi cyfrowe byty, jest dość karkołomny, bo im mniej takie istoty przypominają ludzi, czy nawet zwierzęta, tym mniej budzą uczuć w czytelniku. W dodatku jedyne AI, które wydawało mi się „jakieś”, dość szybko zniknęło ze sceny wydarzeń.

Wydaje mi się, że „Diaspora” lepiej sprawdziłaby się jako zbiór mikropowieści, z których każda poświęcona zostałaby osobnemu zagadnieniu bądź grupie zagadnień. Nadanie jej formy powieści sprawia, że fabuła wydaje się zlepkiem osobnych modułów, w których przewijają się znajome imiona. Nie zaprzeczam, że utwór Egana potrafi inspirować do przemyśleń, ale nieraz podczas lektury zadawałam sobie pytanie, czy „Diaspora” właściwie jeszcze zasługuje na miano literatury.

[1]  W razie wątpliwości wyjaśniam, że jest to fragment opisu fizyki innego wszechświata.

PS. Przyznam jednak, że po latach „Diaspora” nadal siedzi mi w głowie. Z czasem uwidoczniło się coś jeszcze – mianowicie wagi nabrały rozważania na temat tożsamości i motywacji. Cyfrowi potomkowie ludzkości z książki Egana są praktycznie nieśmiertelni, potrafią podróżować poprzez wszechświaty, albo wedle woli wysymulować sobie dowolną rzeczywistość, stać się, kimkolwiek zechcą. W ich zimnej wieczności pytanie o sens wybrzmiewa jakby głośniej, rezonuje w próżni. Pisałam już o tym przy innej okazji, ale napomknę raz jeszcze – pojawiająca się w książce wizja rzeźby, której dłoń wskazuje pustkę, jest bardzo sugestywna i utkwiła w moim umyśle. Bohaterowie Egana udzielają sobie własnych odpowiedzi, lecz żadna mnie nie zadowoliła.