Beatrycze Nowicka Opowiadania

Smok i jerzy (minirecenzja, E)

Co robić po doktoracie?

Gordon R. Dickson, wyd. Amber

Pierwszy tom cyklu „Smok i jerzy”

Beatrycze Nowicka: 6/10

Główny bohater „Smoka i jerzego” jest młodym historykiem, który wprawdzie obronił doktorat, ale na razie nie ma co liczyć na pracę na uczelni. Mieszka w akademiku, chciałby poślubić swoją dziewczynę, niestety jedyne lokum, na które z trudem byłoby ich stać to zdezelowana przyczepa kempingowa. Perspektywy na przyszłość też nie są zbyt świetlane, że zacytuję refleksje protagonisty: „nie wolno mu zapominać, że frustracja to też część życia. Musi przywyknąć do istnienia i egoistycznych kierowników wydziałów, i zbyt niskich wynagrodzeń, i do polityki oszczędnościowej nękającej tak dalece Riveroak College, jak i wszystkie inne instytucje oświatowe, i że doktorat z historii średniowiecza może przydać się jedynie do przetarcia butów przed podjęciem pracy przy łopacie.”

Los szykuje jednak Jimowi niespodziankę – jego narzeczona bierze udział w eksperymencie, który wymyka się spod kontroli, skutkiem czego dziewczyna znika. Bohater podąża jej na ratunek do innego świata, gdzie okazuje się, że… jego umysł znalazł się w ciele smoka. Tu pozwolę sobie wtrącić, iż pomysł ten uważam na naprawdę zabawny i wciąż świeży. Pomimo początkowych trudności, Jim jakoś odnajduje się w świecie magii, mówiących zwierząt i błędnych rycerzy. Napotkany czarodziej w zamian za poradę odnośnie kuracji wrzodów żołądka udziela mu kilku wskazówek, między innymi tę, że „przed wyruszeniem w drogę [do mrocznej twierdzy, gdzie uwięziona została ukochana Jima] należy zebrać drużynę”. Szczęśliwie nie ma z tym większego problemu. Do bohatera dołącza zatem dzielny rycerz sir Brian, gadający wilk, piękna łuczniczka, jej ojciec zbójca oraz jeszcze jeden łucznik. Wspólnie odbiją twierdzę należącą do damy serca sir Briana (cudna jest scena, gdzie radosna ekipa układa plan akcji – jakby żywcem wyjęta z jakiejś traktowanej z przymrużeniem oka sesji RPG – zwłaszcza tłumaczenie, dlaczego kilka osób przeciwko pięćdziesięciu zbrojnym to wcale nie taka beznadziejna sprawa), by ostatecznie wyruszyć na bitwę z Ciemnymi Mocami.

Owszem, obecnie „Smok i jerzy” nie jawi się jako rzecz szczególnie oryginalna, gdyż w podobny sposób konwencją bawiło się już wielu, zarówno w prozie, jak i w kinie, czy nawet grach komputerowych. Całość została jednak napisana miłym w odbiorze stylem. Dickson pisze zgrabnie i lekko: „poczuł aromat nadchodzącego dnia. Nie był to żaden konkretny zapach, ale w nocnym powietrzu pojawiła się świeża, wilgotna nuta”, „wyraźnie czuł się samotny i skrępowany, niczym obcy gość na rodzinnym przyjęciu”, „powietrze było nieruchome, a dzień zdawał się z trudem nadążać za upływem czasu.” Bohaterowie budzą sympatię, poza tym czytanie o tym, jak Jim odnajduje w sobie odwagę i zaczyna nowe życie, poprawia humor. „Smok i jerzy” nie jest książką, którą koniecznie trzeba przeczytać, chwilami czuje się też, że od jej napisania minęło już niemal czterdzieści lat. Niemniej, wciąż może dostarczyć paru godzin sympatycznej rozrywki – o ile oczywiście czytelnikowi nie znudził się stosowany przez autora rodzaj komizmu.

Dickson napisał dziewięć tomów tego cyklu, wszystkie ukazały się w Polsce. Przyznam jednak, że nie porwało mnie aż tak bardzo, bym szukała tych starych wydań.