Beatrycze Nowicka Opowiadania

Opowieści z Meekhańskiego pogranicza. Północ-Południe (minirecenzja, E)

Wznieś miecz

Robert M. Wegner, wyd. Powergraph

Zbiór opowiadań a zarazem początek cyklu o Meekhanie

Beatrycze Nowicka: 8/10

Obecnie Robert M. Wegner jest najważniejszym polskim autorem, broniącym honoru klasycznej fantasy. Jego „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” to dwa tomy opowiadań (po osiem tekstów każdy), z których kilka było wcześniej publikowane w Science Fiction, gdzie Wegner debiutował. Podobnie, jak w przypadku cyklu wiedźmińskiego, po zbiorach krótkich tekstów ich autor rozpoczął cykl powieści, którego akcja rozgrywa się w tym samym uniwersum.

W porównaniu z opowiadaniami Kresa z „Piekła i szpady”, czy utworami zebranymi w „Wodach głębokich jak niebo” Anny Brzezińskiej teksty Wegnera są prostsze pod względem formy – przede wszystkim stylu, ale też w większości przypadków ich fabuła nie jest skomplikowana. Podobnie świat wykreowany w „Opowieściach…” jest bliższy temu, co kojarzy nam się z „typowym uniwersum fantasy”, choć należy docenić dbałość autora o szczegóły.

Niewątpliwą zaletą utworów Wegnera jest natomiast siła emocjonalnego oddziaływania. Najlepsze z „Opowieści…” potrafią naprawdę poruszyć czytelnika – np. za każdym razem lekturę „Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami” kończę dosłownie z wypiekami na twarzy i walącym sercem. To najbardziej epicki utwór, jaki znam. Choć jednocześnie jakaś część mnie uważa za rzecz niemoralną pisać w ten sposób o wojnie, nawet obronnej – wierzę, że wojnę należy przedstawiać wyłącznie jako głupie, straszne i bezsensowne szaleństwo ludzkości. Niemniej, w głowie odzywa się także kolejny głosik – że dopóki miażdżąca większość nie skłania się ku wyżej przedstawionemu poglądowi, lepiej jednak nie przestawać pisać o odwadze i poświęceniu na polach bitew.

Doceniam różnorodność tekstów zebranych w „Północy-Południu”. W „Honorze górala” wydarzenia toczą się na niewielką skalę, we „Wszyscy jesteśmy…” znalazł się opis wielkiej bitwy, zaś w „Szkarłacie na płaszczu” – rozgrywek dyplomatycznych. Z kolei „Krew naszych ojców” to bardziej kryminał spleciony z horrorem. Z części „południowej” na uwagę zasługują przede wszystkim dwa pierwsze opowiadania, gdyż ostatnie nie bronią się jako osobne całości, powinny być raczej rozdziałami powieści. Z tych dwóch zdecydowanie lepsze jest „Gdybym miała brata”. To przykład utworu, gdzie wszystko „zagrało” – ciekawy temat, wyraziści bohaterowie, umiejętnie wplecione retrospekcje oraz informacje wprowadzone w taki sposób, że nie trzeba znać innych tekstów z tego uniwersum, by odnieść wrażenie kompletnego świata, a nie ledwie wycinka. Historię Deany uważam za jedno z najlepszych polskich opowiadań fantasy.