Beatrycze Nowicka Opowiadania

Umieranie to parszywa robota (recenzja, E)

Kosiarz wyłącznie na okładce

Darmowa antologia cyfrowa polskich autorów, Fantazmaty

Beatrycze Nowicka: 6/10

Zaletą nieco starszej „fantazmatowej” antologii pt. „Umieranie to parszywa robota” jest różnorodność zaprezentowanych utworów.

Niedawna lektura kilku całkiem udanych zbiorów opowiadań fantastycznych, które ukazały się w formie darmowych e-booków, rozbudziła we mnie ochotę na więcej. Ściągnęłam więc sobie nieco starszą antologię zespołu od „Fantazmatów”, pt. „Umieranie to parszywa robota”. Przyznam, że do tej pory odstraszał mnie temat. W czasach pandemii (premiera miała miejsce przed nią), kiedy śmierć stała się jeszcze bliższa i bardziej namacalna, tym mniej nęci czytanie fantastyki o takiej tematyce. Drugim powodem było to, że gdy organizowano nabór tekstów, posłałam jedno ze swoich opowiadań („Reinkarnacja Jonathana Hilla”), które niestety się nie zakwalifikowało. Sądzę, że po ponad dwóch latach emocje przygasły i nie powinny wpływać na odbiór całości, jednak dla porządku uprzedzam.

Antologia przyjemnie zaskakuje swoją różnorodnością – konwencji, konceptów, podejścia do tematu. Dzięki temu szansa na to, że czytelnik znajdzie choć kilka utworów, które przypadną mu do gustu, jest duża. Zbiór mieści dwadzieścia opowiadań, więc jest z czego wybierać. Znalazło się miejsce na motywy mitologiczne, duchy i ożywieńców, antyutopie, postludzi, ale też trochę humoru. Kilku autorów zastanawiało się nad tym, jak wyglądałby świat, w którym postęp medycyny doprowadził do znaczącego wydłużenia życia, albo wręcz zapewnił ludziom nieśmiertelność. Co ciekawe, nigdzie nie występuje „tradycyjna” Śmierć z kosą.

Zbiorek otwiera „Jedenaste słowo” Katji Tomczyk. Choć tak drastyczne obostrzenia, zastosowane w odpowiedzi na przesyt natłokiem informacji, wydają się nieprawdopodobne, tekst zwraca uwagę ciekawym pomysłem, minimalizmem dobrze korespondującym z koncepcją bazową, oraz zakończeniem. Poza tym budzi emocje.

Podejrzewam, że gdyby akcja „Szarości, odcienia czerni” toczyła się w Europie, utwór Olgi Niziołek zrobiłby na mnie mniejsze wrażenie. Realia południowo-wschodniej Azji przydają historii barw. Przyzwoite opowiadanie z dobrze wykreowanym nastrojem.

„Pamięć kamieni” Kornela Mikołajczyka może i zawiera nieco banałów, ale pomysł na żywe (a w razie potrzeby nawet wędrujące) zamki jest bardzo dobry i przede wszystkim oryginalny. Został też przedstawiony odpowiednio zgrabnie.

Dawno, dawno temu w „Niebezpiecznych wizjach” Harlana Ellisona, które w założeniu miały prezentować rzeczy świeże i łamiące tabu, ukazało się opowiadanie o raku. Lata minęły, temat nadal jest stosunkowo mało wyeksploatowany (przynajmniej w fantastyce), a tabu istnieje – warto zwrócić uwagę, jak staramy się w ogóle nie wymawiać nazwy tej choroby. Marek Zychla odważył się podjąć wyzwanie. Bohater „T4N2M1” wspomina swoje życie, przebywając w hospicjum w ostatnim stadium raka płuc. Wątek fantastyczny wydał mi się tutaj niekonieczny i miejscami niejasny, choć internetowe opinie wskazują, że niektórzy czytelnicy właśnie takie ujęcie tematu uznali za świeże.

Jakub Sokołowski nie był pierwszym autorem, który postanowił napisać humorystyczne opowiadanie o biurokracji w zaświatach. „Gniew inspektora” nie wyróżnia się na ich tle ani na plus, ani na minus. Humor pojawia się także w tekście następnym pt. „Bosman Przędziorek musi umrzeć” Michała Renca. Tytułowa postać jest członkiem załogi pewnego sterowca, nielubianym do tego stopnia, że jeden z pokładowych mechaników snuje plany morderstwa. Mnie jakoś specjalnie nie rozbawiło, ale pewnie znajdą się czytelnicy, w których poczucie humoru tekst wpasuje się lepiej.

W „Pamiętasz mit o Tanatosie?” Wiktora Orłowskiego doceniam kreację nietypowego ożywieńca. Żeby w pełni zrozumieć to opowiadanie, trzeba faktycznie poszukać informacji na temat greckiego boga śmierci. Nieźle napisane, przypadło mi do gustu, choć nie wiem, czy zapamiętam je na długo.

„Krew Śpiącej Królewny przyzywa moją duszę” Justyny Lech wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Rozwiązanie fabuły nie do końca współgra z konwencją SF. Z drugiej strony, historia spadkobiercy wielkiej firmy, udającego się na wycieczkę na zagadkową planetę, została spisana naprawdę ładnym stylem. To jedno z opowiadań, gdzie bardziej liczy się atmosfera i emocje, a te udało się autorce przedstawić odpowiednio.

„Słowa, których nie powiem Łucji” Krzysztofa Matkowskiego uważam za najlepszy utwór w antologii. Nie mogę zdradzić zbyt wiele, gdyż cały urok polega na tym, że czytelnik niejako towarzyszy narratorowi w poszukiwaniu prawdy. Przekonujący i poruszający tekst.

W „Locie Dedala” Grzegorza Gajka wątki mitologiczne splatają się z posthumanizmem. Cyfrowi potomkowie ludzi mogą wybrać ponowne wcielenie. Pomysł wyjściowy uważam za całkiem ciekawy, płynniej można było ująć wyjaśnienia dotyczące zasad „zmieniania stanu”.

Gdyby „Umieranie…” skończyło się po tym opowiadaniu, dałabym ocenę wyższą. Wśród następnych znalazło się więcej takich, które zaczęły mnie nudzić, choć może to kwestia przesytu tematyką, czy krótką formą. Nie jest też tak, że żaden z pozostałych utworów mi się nie spodobał. „Inwazję obcych! Hip, hip, hurra!” Wojciecha Terleckiego uważam za zabawną, doceniam też grę z konwencją i nietypowy powód odwiedzin kosmitów na Ziemi.

„Ofiara” Aleksandry Stanisz, choć osadzona dość interesującym świecie, którego mieszkańcy „płacą” za magię, regularnie posyłając potworom swoich ziomków na pożarcie, okazała się bardziej prologiem niż samodzielną historią. Krótkie „Odpoczniesz po śmierci” Agnieszki Sudomir zwraca uwagę zawodem głównej bohaterki i poprowadzoną ze swadą narracją. W „Lustrach śmierci” Moniki Glibowskiej doceniam koncepcję tytułową – zwierciadła służące pewnej jasnowidzce do szukania zaginionych osób – natomiast fabuła mnie nie porwała.

Najdziwaczniejszym tekstem zbiorku okazał się „Ultra hardkor” Łukasza Skonecznego, zawieszony gdzieś pomiędzy groteską, surrealizmem i New Weird. Być może pasowałaby tutaj metka „bizarro”, jednak nie czytuję literatury tego nurtu, więc nie mogę osądzić. Możliwe, że ktoś inny doceniłby oryginalność, ja tego po prostu nie kupuję.

W „Prędkości duszy” Jakuba Rewiuka przypadł mi do gustu pomysł na „religijne zastosowanie” czarnych dziur, jednak jego realizacja nie porwała. Sądząc po „Ostatniej bitwie Franza Maira” i znajdującym się w najnowszej „fantazmatowej” antologii „Słońcu Austerlitz”, Agnieszka Fulińska lubi łączyć wątki paranormalne z historią XVIII i XIX wieku. Opowiadanie o losach austriackiego żołnierza jest poprawne, lecz zabrakło mu czegoś, co utkwiłoby w mojej pamięci.

W świecie, gdzie ludzie żyją znacznie dłużej niż my, główny bohater „Dziecka” Grzegorza Piórkowskiego nie narzeka na brak zleceń. A jest on, ni mniej, ni więcej, tylko wymyślaczem sensów życia. Czeka go wyzwanie inne niż dotychczasowe, gdy na jego drodze staje androidka, która wbrew woli swych twórców zyskała samoświadomość. Jest to jeden z utworów, które zapamiętałam lepiej – spodobał mi się pomysł na wyżej wymieniony zawód i konsekwentnie budowany nastrój.

W „Kresie Adama” Sylwia Błach kreśli wizję społeczeństwa ściśle kontrolowanego przez sztuczne inteligencje, zapewne nieco inspirowaną chińskimi sposobami rządzenia (punkty przyznawane obywatelom). W tym świecie śmierć okazuje się rodzajem przywileju, jedynym sposobem na uzyskanie wolności. Zamysł dobry, jednak odniosłam wrażenie, że tekst mógłby być krótszy i „ostrzejszy”, co pozwoliłoby uniknąć pewnego rozmycia i osłabienia wydźwięku emocjonalnego. Nie pomaga także obsadzenie w głównej roli bohatera dosyć nijakiego.

Zamykający antologię, najdłuższy ze wszystkich znajdujących się w niej utworów, „Pokój z widokiem na wojnę” Marleny i Mariana Siwiaków to opowieść o świecie, gdzie wynalezienie technologii zapewniającej nieśmiertelność doprowadziło do wojny tych, którzy poddali się kuracji z „nieprzemienionymi”. Tekst napisano bardzo sprawnie, główne postaci zostały sensownie obmyślone i nakreślone. Mnie jednak opowiadanie znużyło, odniosłam wrażenie, że fabuła została zanadto podporządkowana przedstawianiu świata.

Jako całość zbiór prezentuje się nieźle. Większość autorów zbudowała swoje teksty na pomysłach, a ja – przyznaję – lubię taki rodzaj fantastycznych opowiadań, o ile oczywiście ciekawa koncepcja wyjściowa zostaje odpowiednio rozwinięta.