Beatrycze Nowicka Opowiadania

Mistrzowie fantasy (minirecenzja, E)

No i gdzie ci mistrzowie?

Antologia, wyd. ISA

Beatrycze Nowicka: 5/10

Antologię „Mistrzowie fantasy” wypatrzyłam w „taniej księgarni”. Książka, wydana już kilka lat temu, zawiera dwanaście opowiadań – podobnie, jak to było w przypadku „Legend” – osadzonych w światach znanych z dłuższych cykli. W otwierającej tom przedmowie, koncentrującej się głównie na tym, że fantasy była gatunkiem niedocenianym ale teraz tak świetnie się sprzedaje, jeden z redaktorów pisze: „Wszyscy mamy przyjaciół, (…) którzy nazywają fantasy »tą tam magią i mieczem« i wydają się myśleć, że każda pozycja (…) wymaga okładki z obrazkiem Frazetty czy Borisa, która odwoływać się będzie głównie do nastoletnich chłopców poszukujących taniej rozrywki”.

Pięknie, szkoda tylko, że „Mistrzowie fantasy” niespecjalnie takiemu stereotypowi zaprzeczają. Większość zawartych w antologii opowiadań jest historyjkami sztampowymi aż do bólu. Zazwyczaj mamy w nich dzielnego-bohatera-do-lubienia, zaopatrzonego częstokroć w zabawnego kompana i/lub rzetelnego pomocnika. Ów dzielny bohater nader często staje w obliczu zagrożenia w postaci istot Ciemności, Upiorów Mgły, potworów Próżni, Mrocznych Bogów i temu podobnych. W wielu przypadkach fabuły mają charakter epizodyczny – tu jakaś drobna misja, tam wydarzenie uzupełniające czyjąś biografię. Zwykle też autorzy zakładali, że czytelnik doskonale zna „macierzyste cykle”, do których opowiadania się odwołują, stąd nie zadawali sobie wiele trudu, by oddać klimat świata. W efekcie powstały opowiadania raczej nijakie. Antologia „Pieśni Umierającej Ziemi” pokazała, że można pisać świetną „tradycyjną fantasy”, ale trzeba to robić z polotem i pomysłem. W „Mistrzach…” tego zabrakło .

Szczęściem w antologii znalazło się parę tekstów o zabarwieniu humorystycznym. Spośród nich w pamięć zapada opowiadanie Alana Deana Fostera ze świata Spellsingera pt. „Serenada”. Perypetie bohaterów zostały przedstawione naprawdę lekko i barwnie – szczególnie zabawna jest scena, w której zamiast do magicznego zamku ze śpiącą królewną, trafiają oni do Londynu i udają się na bal przebierańców towarzyszący konwentowi fanów fantastyki. Dla mnie był to najlepszy tekst zbiorku. Poza nim dosyć zabawne są też „Mitowanie w krainie snów” Roberta Asprina i Jody Lynn Nye oraz „Kochliwa miotła” Mike’a Resnicka. Najdłuższym utworem w antologii jest, liczące sobie nieco ponad sto pięćdziesiąt stron „W pajęczej sieci oszustw” Davida Webera, w którym to odważna, mężna, prawa i urodziwa wybranka Boga Wojny i Sprawiedliwości wyrusza zażegnywać konflikt pomiędzy miastem feministek oraz szowinistycznym szlachcicem, panem ziem sąsiednich, w trakcie owej misji wpadając na trop wielkiego przyczajonego Zła.

Z kwestii technicznych, tłumaczenie nie jest złe, choć pojawia się parę wpadek, wynikających, jak sądzę, z nadmiernej wierności oryginałowi: „Oto byłem, uznawany publicznie za maga-mądralę, wielkiego Skeeve, zagubiony kompletnie, ponieważ potknąłem się i przeleciałem przez magiczne zwierciadło”, „Nie będąc w stanie uciec od swego wyszkolenia bojowego, rzucił się płasko na ziemię”, „Posiadł ją tam i wtedy, gdy księżyc oświetlał ich splecione postacie i wiązał łączące ich oczarowanie” (choć akurat ostatnie zdanie, pochodzące z opowiadania Janny Wurts pt. „Dziecię przepowiedni”, jest elementem jednej z żałośniejszych scen miłosnych, jakie dane było mi czytać, i biedny tłumacz musiałby ją chyba napisać jeszcze raz od nowa, żeby to jakoś brzmiało).

„Mistrzowie fantasy” są książką idealnie średnią. Zaletą jest cena, za którą możemy obecnie nabyć ten dość gruby tomik, niemniej nadaje się on głównie do zabijania czasu.