Beatrycze Nowicka Opowiadania

Nebula 93 (recenzja, E)

Ludzie budują rozmaite światy, by pokonać strach i samotność

Antologia, wyd. Prószyński i S-ka

Beatrycze Nowicka: 7/10

Co ciekawe, w antologii „Nebula ‘93”, zawierającej opowiadania nominowane i nagrodzone tytułową nagrodą, na dziewięć utworów tylko dwa zaliczyć można w poczet „czystej SF”. W większości pozostałych wątki nadprzyrodzone splatają się z obyczajowymi, mamy też jedną historię alternatywną oraz dość odważny formalnie tekst Harlana Ellisona. Choć może właśnie dlatego utwory te tak dobrze oparły się próbie czasu – świat zmienia się szybciej niż ludzie.

Bardzo przyzwoita antologia, aż żal, że zawiera tylko dziewięć opowiadań. Podobnie, jak w zbiorze z roku 92, również i tutaj znajdzie się nieco publicystyki: podsumowanie roku w branży wydawniczej i filmowej. Tekst o książkach jest raczej hermetyczny (większość z utworów nie została przetłumaczona na polski), choć można się uśmiechnąć, czytając biadania niektórych nad upadkiem fantastyki. Ciekawostką może być też wypowiedź dotycząca fantastyki związanej z tematyką płci – sądziłam, że to dość nowa moda, ale okazuje się, że tego rodzaju trendy istniały już znacznie wcześniej. Artykuł poświęcony kinematografii wzbudził pewną nostalgię, przypominając szaleństwo towarzyszące premierze „Parku Jurajskiego”, „Człowieka demolkę” (autorka słusznie wieszczy koniec ery „macho z przerośniętymi muskułami”, słusznie też prorokuje, że tego rodzaju filmy nie znikną całkowicie), czy określonych jako „nieszczęsna karykatura filmu” (oj tak) „Super Mario Brothers”. Oprócz tego w zbiorku znalazły się wspomnienia o zmarłych w tym roku pisarzach (ciekawie się to czyta, nawet nie znając ich utworów) oraz wiersze.

Najsmaczniejszym kąskiem są oczywiście opowiadania. Pierwsze z nich, czyli „Człowiek, który wiosłował dla Krzysztofa Kolumba” Harlana Ellisona, można określić jako zbiór opisów mniej lub bardziej dziwacznych wyczynów pewnej nadnaturalnej istoty. Jak dla mnie jest ono nazbyt awangardowe, choć fani pisarza nie powinni poczuć się zawiedzeni. „Świąteczna noc” Kima Stanleya Robinsona to fragment nagrodzonej Nebulą powieści „Czerwony Mars” – jest więc raczej przystawką, zachętą do lektury. Pojawiający się tam wątek zagrożenia, jakie dla marsjańskiej kolonii stanowią muzułmańscy osadnicy oraz tego, jak zostają oni pionkami politycznych rozgrywek, wydaje się nader aktualny.

Tematem dwóch krótkich opowiadań: nagrodzonych „Grobów” Joego Haldemana i „Alfreda” Lisy Goldstein jest życie w cieniu powojennej traumy – odpowiednio po wojnie w Wietnamie i drugiej wojnie światowej. W obydwu pierwiastek nadprzyrodzony może, ale nie musi istnieć w świecie przedstawionym. Narracja Haldemana wydaje się odwoływać do „Jądra ciemności” – ten sam beznamiętny, szczery realizm opisu i groza czająca się w tropikalnej dżungli. Mnie osobiście „Alfred” spodobał się bardziej – historia dzieci, których rodzice przeżyli obóz koncentracyjny i w pewien sposób nigdy nie zdołali się stamtąd uwolnić, została opowiedziana bardzo subtelnie, oszczędnymi środkami. Niesie w sobie jednak ciepło, nadzieję dla następnego pokolenia, pokazuje też, że nawet w krótkim tekście można nakreślić przekonujące, zapadające w pamięć postacie.

„Georgia on my Mind” Charlesa Sheffielda to tekst bardzo przyjemny w odbiorze – znajdziemy tu i historyczne (bardzo ciekawe) inspiracje, rozwinięte w fantastyczną opowieść o wynalazcach i pierwszym kontakcie, ale też sympatyczne portrety matematyków i programistów. Autor zresztą sam jest naukowcem, co pozwoliło mu tchnąć w swoją historię autentyzm i przekonująco przedstawić pasję i ciekawość świata swoich bohaterów.

Interesującą „Śmierć na Nilu” Connie Willis znałam już ze zbioru opowiadań tej autorki. „Anglia wyszła w morze” Terry’ego Bissona jest kolejnym przykładem specyficznego, niepodrabialnego stylu tego amerykańskiego pisarza (choć utwór budzi też pewne skojarzenia z „Krainą wielkich koni” Lafferty’ego). Lekkie, satyryczne, ale też ciepłe w wymowie, surrealistyczne opowiadanie, które sprawia wrażenie, jakby jego autor rozwinął w pełnowymiarowy tekst zasłyszane gdzieś przypadkiem zdanie w rodzaju „żeby X w końcu spotkał się ze swoimi krewnymi, to chyba…”, stanowi bardzo przyjemną lekturę.

Jako że „Licencja” Johna Kessela jest przede wszystkim o baseballu i amerykańskiej polityce, wydaje się nieco hermetyczna. Na uwagę zasługuje sam pomysł – historia alternatywna, w której Fidel Castro i George Bush zostali zawodowymi sportowcami (wedle słów autora obydwaj politycy w młodości byli cenionymi baseballistami). Pochwała należy się też tłumaczowi, który zadał sobie trud konsultacji fachowych terminów z trenerem baseballu. Ogólnie zresztą, różni tłumacze, którzy przekładali teksty z antologii, spisali się bardzo dobrze, wypada również pochwalić redakcję całości.

O samochodach, duchach, duchach samochodów i męskiej przyjaźni opowiada ostatni z prezentowanych utworów, nagrodzone Nebulą „Tej nocy pochowaliśmy Psa Szos” Jacka Cady’ego. Sam autor napisał „w miarę jak nowela powstawała, zdałem sobie sprawę, że jest w niej pewna magia”. W pełni się z tym zgadzam – ten nastrojowy, nostalgiczny utwór ma w sobie coś. Cady’emu udało się sprawić, że czytelnikowi nie wychowanemu w amerykańskim uwielbieniu dla szybkich aut i otwartych dróg przecinających bezkresne przestrzenie, udziela się odrobina tej pasji. Ciekawi bohaterowie i świetny styl stanowią dodatkowe atuty tego tekstu. Pozwolę sobie na kilka cytatów: „Ludzie nie rozumieją, że dla wyrzutków też jest miejsce. Wypowiadają się stanowczo o rzeczach, które nie mają znaczenia. Większość tak się przejmuje śmiercią, że nawet nie próbują żyć”, „W nocy szosy dyszą niebezpieczeństwem. Zewsząd wypełzają cienie. (…) Ramiona metalowych krzyży trzymają wiązanki kwiatów. Księżyc świeci nad bezkresną równiną, na której ostańce zakotwiczyły niczym wielkie okręty. Koryta rzek przecinają drogę niczym strużki wyschniętego atramentu”, „W jej oczach widziało się daleką prerię. Te oczy znały wiatr, ogień i widziały ciężkie czasy. Ludzie albo się od tego załamują, albo przybywa im mądrości.”

Podsumowując – jeśli natknęlibyście się na ten tomik gdzieś w bibliotece, czy na stoisku ze starymi książkami – warto!