Czarnoksiężnicy (minirecenzja, E)
Antologia, wyd. Rebis
Beatrycze Nowicka: 6/10
Gdyby przyszło mi ocenić tę antologię jednym sformułowaniem, wybrałabym „bardzo przyzwoite rzemiosło”. Osiemnaście różnorodnych opowiadań, z których część napisana została przez znanych i uznanych autorów, niewątpliwie zasługuje na uwagę. Niemniej jednak większość z nich jest po prostu „dobrze odrobionym zadaniem domowym”. Jak więc pisarze zmierzyli się z czarodziejami? Na najbardziej „typowy” sztafaż fantasy zdecydowali się Nix, Baker, Colfer, Williams, Beagle, Ford, Lee i Card. Kilku autorów (Rosenblum, Yolen, Hand, Kress, Dowling i Wolfe) osadziło swoje historie całkowicie lub częściowo w „umagicznionej” rzeczywistości współczesnej.
Na wariację na temat znany przede wszystkim z „Czarnoksiężnika z Archipelagu”, czyli historię chłopaka dojrzewającego i odkrywającego swoją (oczywiście ponadprzeciętną) moc, zdecydowali się Kress i Card. Co ciekawe, oboje obdarzyli swoich bohaterów mocami kontrolowania kamienia (kamienną magią posługuje się też tytułowa żona Zima, co czyni ten rodzaj mocy najczęściej reprezentowanym w antologii). Nix i Wolfe sięgnęli po wątek arturiański. Rosenblum, McKillip i Dowling opisali przygody władających magią dzieci. Gaiman i Bisson przedstawili historie o bohaterach innych swoich książek („Księgi cmentarnej” oraz „Billy’s book”) z wetkniętym w nie wątkiem „czarodziejskim”. Podobnie nieco na siłę czarodziej pojawia się także w „Dioramie Krain Piekielnych…” Duncana. Oprócz tego było kilka opowiadań, w których trudno w zasadzie mówić o czarodziejach jako takich (teksty Colfera, Yolen i Hand). Nie brakło też umoralniających opowiastek, w których po gruntownych przeróbkach treści, ale bez zmian w przesłaniu magowie mogliby zostać zastąpieni kimkolwiek innym (Baker i McKillip).
Teksty, które spodobały mi się najbardziej, to:
„Barwna wizja” – za pomysł z synestezją, świetnie przedstawiony sposób myślenia dziecka oraz cudne teksty: „Matka Jeremy’ego jest szkolnym psychologiem. Ale i tak go lubię” i „Możemy pograć w moją nową grę. Zanim moja mama ją zobaczy i mi zabierze. Jest naprawdę fajna, więc z pewnością jest również psychicznie szkodliwa.”
„Ręce obcego” – niejeden raz pisarze przekonywali nas, że spełnione życzenia nie zawsze bywają błogosławieństwem, tu jednak ten motyw został przedstawiony ciekawie i klimatycznie, poza tym schemat dobrego i złego maga został twórczo przekształcony.
„Żona Zima” – za klimat, bardzo interesujące przedstawienie mniej znanego zakątka Ameryki i jej mieszkańców oraz przesłanie.
„Taniec w Barrens” – tu też zgrany motyw: potężny, zły czarodziej, który pragnie cudzej kobiety. Jednak sposób przedstawienia go, klimat, pomysł z wyzwalaniem magii za pomocą tańca oraz małe, acz wcale nie bezsilne zwierzątka sprawiają, że tekst wart jest uwagi i pamięci.
„Ojciec kamienia” – za wdzięk, z jakim Card opowiada tę tylekroć już powtarzaną historię.
Ponadto na uwagę zasługują: „Diorama Krain Piekielnych…” – za surrealistyczny klimat i piosenkę, która nie chce przestać tłuc mi się w głowie, tylko gdyby ktoś mógł mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi… „Kamienny człowiek” – za przekonującego bohatera, realistyczny opis jego życia i styl autorki. „Magycy” – za całkowite odwrócenie schematu chłopca przybywającego do szkoły magii. „Magiczne zwierzę” – za zabawną grę motywami oraz język.