Beatrycze Nowicka Opowiadania

Jedyne (recenzja, E)

Miasto zawieszone w powietrzu

Paweł Majka, wyd. Genius Creations

Pierwszy tom cyklu „Jedyne”

Beatrycze Nowicka: 5,5/10

Atutem „Jedynego”, najnowszej powieści Pawła Majki, jest przyjemny koncept wyjściowy, choć przydałoby się, żeby autor włożył więcej wysiłku w przedstawianie czytelnikowi uniwersum i bohaterów.

Paweł Majka był jednym z moich czytelniczych wyrzutów sumienia – bardzo spodobało mi się jego opowiadanie z antologii „Nowe idzie”, jednak nie czytałam ani „Pokoju światów”, ani „Niebiańskich pastwisk”. Jego najnowsza powieść zebrała pozytywne recenzje. W jednej z nich autor artykułu uznał ją za lepszą od cyklu Rogera Zelaznego o Amberze. Nazwisko amerykańskiego pisarza przywołuję nieprzypadkowo, bowiem zostaje on wymieniony jako jeden z ulubionych pisarzy Majki, co więcej, „Jedyne” zostało oparte na zbliżonej koncepcji wieloświata.

Ponieważ Amber zrobił na mnie wielkie wrażenie, byłam ciekawa, jak z tematem poradzi sobie nasz rodzimy twórca. Niestety, daleka jestem od westchnień zachwytu. Choć nie nazwę też „Jedynego” złą książką. Styl jest całkiem przyjemny, akcja płynie wartko, a rozpisana na kilka postaci intryga potrafi wciągnąć. Pomysł na tytułowe miasto i cyklicznie powtarzający się kryzys uważam za klimatyczny i stosunkowo mało zużyty, szczególnie na polskim fantastycznym poletku.

Tym, czego mi zabrakło, była należyta ekspozycja uniwersum i bohaterów. U Zelazny’ego zachwyciły mnie barwne i szczegółowe opisy, jakich Majka poskąpił swojemu miastu i postaciom. Choć znam też osoby, które akurat te elementy cyklu o Amberze znudziły i zniechęciły do lektury – jest więc prawdopodobne, że oni polubią bardziej dynamiczną narrację Majki. W moim przypadku ten niedobór sprawił, że Jedyne pozostało w mojej wyobraźni jedynie szkicem. Bardziej nawet niż Amber, miasto Króla przywodziło mi na myśl Ararat z niesłusznie niedocenionego „Gromowładnego” Felixa Gilmana, gdzie retro mieszało się z nowoczesnością. Gilman włożył wiele wysiłku, by opisać dzielnice, ulice i zaułki wykreowanej przez siebie metropolii, zadbał o to, aby czytelnik poczuł jej ogrom, złożoność i eklektyczną naturę. Tutaj mi tego zabrakło. A że Jedyne nie jest po prostu miastem quasi-średniowiecznym, czy quasi-dziewiętnastowiecznym, a dziwnym konglomeratem budynków i technologii z rozmaitych epok, nie wywołuje w czytelniku szeregu automatycznych skojarzeń.

Podobnie rzecz się ma z bohaterami. W wielu przypadkach autor poskąpił nawet informacji na temat ich wyglądu zewnętrznego. W związku z tym nie umiem wyobrazić sobie szeregu kluczowych postaci. Czasem opisy pojawiają się, ale są niewystarczające. Jak choćby ten, przedstawiający Strażniczkę – postać dalszego planu, ale też i osobę z samego szczytu władzy, kogoś w rodzaju szefowej bezpieki i wyjątkowo potężnej czarodziejki w jednym:

„W pierwszej chwili nie wydała mi się piękna. Niewysoka, lecz smukła, równocześnie delikatna i potężna, ubrana skromnie i funkcjonalnie, przyszła do nas sama.”

I tyle, więcej o Strażniczce się nie dowiemy, może poza tym, że ma przenikliwe spojrzenie. Może ktoś inny na tej podstawie wyrobi sobie jakieś wyobrażenie, dla mnie to jednak za mało. Opis ubioru przypomina mi wyśmiewany w memach strój głównego bohatera cyklu „Miecz Prawdy” Terry’ego Goodkinda określony przez autora jako „war wizard outfit”. Co to znaczy „skromnie i funkcjonalnie”? Czy chodzi o popielaty kostium, grafitowy mundur, granatową prostą suknię, czy na przykład brązowy kombinezon? Jaki kolor włosów miała bohaterka? Były długie, czy krótkie, jeśli to pierwsze, to czy rozpuszczone, czy może upięte w kok, i tak dalej.

To samo można niestety powiedzieć o charakterach bohaterów. W poradach dla Mistrzów Gry, zwykle zaleca się by drugoplanowe postaci niezależne obdarzać co najmniej dwiema cechami charakterystycznymi, dzięki czemu gracze łatwiej ich zapamiętają. Literatura, jak sądzę, wymaga od autora nawet więcej. Tymczasem w „Jedynym” wiele drugoplanowych postaci otrzymało tylko jedną cechę. Gromadka Węzłów w dużej mierze pozostała dla mnie anonimowa poza może „dowódcą”, „uwodzicielką”, „jajogłowym” i „księdzem”, ale i oni w dużej mierze funkcjonowali na zasadzie klisz. Myszon Oko, bohater, któremu autor poświęca najwięcej uwagi, prezentuje się wyjątkowo mało wyraziście.

Podobał mi się sposób, w jaki Majka prowadził wątki i zawiązywał intrygę, choć potem autor poszedł na łatwiznę, każąc jednemu z bohaterów doznać pod koniec książki czegoś w rodzaju magicznego oświecenia, pozwalającego mu poskładać fragmenty układanki.

„Jedyne” otwiera cykl osadzony w tym uniwersum, choć warto zaznaczyć, że opowiada zamkniętą historię. Jeżeli chodzi o wyżej podpisaną, nie żałuję lektury, ale i nie będę wyglądać kontynuacji.

Na razie (czerwiec 2022) tom drugi się nie ukazał.