Beatrycze Nowicka Opowiadania

Powiernik mieczy (recenzja, E)

Jest piękny i ma wspaniałe mięśnie

Kel Kade, wyd. Fabryka Słów

Pierwszy tom cyklu „Kroniki mroku”

Beatrycze Nowicka: 3,5/10

„Powiernik mieczy” Kel Kade czyli dlaczego raczej nie jest to książka której szukacie.

Widomym znakiem tego, jak bardzo brakuje mi lektur fantasy, jest fakt, że z własnej i nieprzymuszonej woli zakupiłam książkę pt. „Powiernik mieczy” (tytuł oryginalny „Free the darkness”, doprawdy nie mogę rozsądzić, która wersja jest bardziej kiczowata), będącej pierwszym tomem cyklu „Kroniki mroku”. Jak nietrudno zgadnąć, nie spodziewałam się literackich fajerwerków. Sam początek nie był aż tak zły, jak zakładałam, ponieważ wyszło na jaw, że to fantasy humorystyczna. Niestety, szybko się okazało, że cały humor opiera się na jednym właściwie pomyśle, dotyczącym głównego bohatera.

Rezkin, bo to o nim mowa, wychowywał się w odosobnionej fortecy, gdzie wyszkolono go na kogoś w rodzaju człowieka do zadań specjalnych. Bohater jest świetny w zasadzie we wszystkim – walczy tak znakomicie, że bez problemu zwycięża piętnastu wyszkolonych szermierzy atakujących go jednocześnie i łapie bełty (z kuszy) w locie. Prócz tego jest uzdolnionym uzdrowicielem, zna się na truciznach, biegle mówi w obcych językach i swobodnie rozprawia o historii starożytnej. Zna na pamięć plany dziesiątek budowli rozrzuconych po królestwie, strukturę przestępczych siatek w odwiedzanych przez siebie miastach i tak dalej. Okazuje się jednak, że jego mistrzowie nie powiedzieli mu nic o relacjach międzyludzkich. W związku z tym, gdy wyrusza w świat zewnętrzny, nie ma pojęcia, co to znaczy „przyjaciel” i nie zauważa, że kobiety durzą się w nim na sam jego widok, a ich zachowania (a także postępowanie wielu innych ludzi, chyba, że autorka akurat potrzebowała sceny, w której bohater wykazuje się świetną znajomością mowy ciała) próbuje tłumaczyć na rozmaite sposoby niemające nic wspólnego ze stanem faktycznym.

Jak można się spodziewać, Rezkin jest przystojny – tak bardzo, że dziewki karczemne płaczą, gdy odjeżdża z zajazdu, a drużynowe dziewczyny biją się o niego po tym, jak zobaczyły go w kąpieli. Nawiasem pisząc, młodzieniec wyraźnie jest wielbicielem ablucji wszelkich oraz czystych ubrań, co jest pretekstem, by opisywać go bez odzienia. Przyznam, że dogłębnie brzydzą mnie opisy nagich kobiet, napisane w taki sposób, że odnoszę wrażenie, jakby autor podniecał się nad klawiaturą. Tutaj mamy tego wersję, że tak powiem odwróconą płciowo. W dodatku jakość tych fragmentów pozostawia sporo do życzenia. Autorka ma też widoczną obsesję na punkcie umięśnionej sylwetki. Pozwolę sobie na kilka przykładów:

„dostrzegała tylko zarysy sylwetki (…) jego wspaniały tors napiął się jak u wielkiego czarnego kota i w umyśle dziewczyny na ten obraz od razu nałożyły się te wszystkie wspaniałe mięśnie i naprężona skóra.”

„Frisha pomyślała, że to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek ujrzała. Potężne, wyrzeźbione mięśnie otulały pełną gracji, zwinną sylwetkę (…) dało się dostrzec niewielkie zagłębienie pomiędzy muskularnymi pośladkami wystającymi nad wodę. Jedwabista czarna czupryna, teraz mokra, kleiła się do napiętych pleców, a strumyczki wody spływały wąwozami grzbietu. Mężczyzna odwrócił się ku nim (…) i Frisha zdołała zauważyć cień czarnych loków, ciągnących się od piersi [1] przez wyrzeźbiony, napięty brzuch aż pod wodę. Mięśnie prężyły się i falowały, gdy wojownik wykręcał się podczas obmywania, a blada skóra lśniła w słońcu, jakby był wykutym z alabastru uosobieniem boga.”

„Adsden niemal jęknął, widząc męskie piękno wojownika.” (tak tak, uroda Rezkina działa nie tylko na kobiety).

Być może skrócona wersja powieści Kel Kade powinna być dodawana jako gratis podczas zapisów na siłownię w ramach zachęty do trenowania. Niewiele więcej zastosowań widzę dla tej książki. Tego rodzaju scenki zwykle obnażają niedostatki stylu, niemniej w zwykłych opisach i dialogach bywa niewiele lepiej:

„Gdy zwierzęta zostały już oporządzone [2] i piekły się na rożnach oraz gdy rozłożono posłania, wszyscy usiedli wokół ogniska i rozmawiali niezobowiązująco. (…) – Zamierzam uczestniczyć w tym roku w królewskim turnieju. (…) – To takie ekscytujące! – zareagowała z entuzjazmem Frisha.”

„- W jaki sposób udało im się utrzymać kamienie między filarami? – spytał. (…) – Użyli żelaznych i stalowych belek i dźwigarów, żeby stworzyć ramę. Most stanowi arcydzieło budowlane, a inżynierowie i magowie, którzy nad nim pracowali, zostali szczodrze wynagrodzeni – odparł oficer. – Już się nie mogę doczekać, kiedy trafię do wuja i wezmę gorącą kąpiel. Już tak mnie męczy, że jestem brudna i śmierdzę – prychnęła Frisha.”

Zamiłowanie autorki do zachwalania produktów kazało mi się zastanowić, czy aby w swej karierze nie pracowała w reklamie (albo też miała mózg całkiem przez nią wyprany): „mieszkańcy tej okolicy ubierali się w wysokiej jakości jedwabie”, „tunikę (…) wykonaną z wysokiej jakości zielonego jedwabiu”, „Rezkin nabył kolejną, wysokiej jakości, lecz praktyczną tunikę”. W takich przypadkach zawsze zastanawia mnie, jak autorowi lub autorce udało się przekonać do siebie wydawcę.

Cała powieść została zbudowana z naprzemiennych scen. W połowie z nich Rezkin wędruje ze swoją przypadkiem złożoną drużyną, wobec członków której okazuje emocjonalną nieporadność, w drugiej udaje się „na stronę” i tam bez większego wysiłku radzi sobie ze wszystkim, co mu stanie na drodze, tudzież odnosi olśniewające sukcesy. I to nawet mogłoby być śmieszne, tylko że ten żart jest po prostu za długi – „Powiernik mieczy” ma około pięciuset stron, w oryginale wydano już trzy kolejne tomy, a to wcale nie koniec cyklu. Tymczasem, na razie żadne znaki na niebie, ziemi i stronicach nie wskazują, jakby autorka miała jakieś inne pomysły.

Czytając, doszłam do wniosku, że „Powiernik mieczy” nadawałby się na humorystyczną mangę lub anime – do nastroju całości pasowałyby idealnie serca eksplodujące w oczach, łezki, wszystkie te rumieńce i grymasy. Jako powieść to się nie sprawdza.

[1] W tym miejscu, przyznam szczerze, wyobraźnia mi się zawiesiła, wytworzywszy obraz loków wyrastających kłębiasto z brzucha bohatera.

[2] Tak w zasadzie, to moja babcia używała czasownika „oporządzić” na określenie czynności gospodarskich wykonywanych, że tak powiem, na żywym inwentarzu. A skoro już łapię za słówka polskie, to zacytuję jeszcze: „nogawki spodni i rękawy tuniki kończyły mu się za wcześnie” (o 5:30 rano, czy jeszcze wcześniej?).

W USA ukazały się cztery tomy (ostatni w 2018), piąty wciąż wisi w zapowiedziach. W Polsce wyszły trzy z nich, a czwarty jest zapowiadany na lipiec 2022. Jak nietrudno zgadnąć, nie byłam zainteresowana kontynuowaniem znajomości z Rezkinem.