Beatrycze Nowicka Opowiadania

Zdradziecki plan (recenzja, E)

Rzuć przez okno sercem, gdy twoje złamane

Michael J. Sullivan, wyd. Prószyński i S-ka

Piąty tom cyklu „Odkrycia Riyrii”

Beatrycze Nowicka: 4/10

Niestety, „Zdradziecki plan” to lektura tylko dla najzagorzalszych fanów cyklu Michaela J. Sullivana – a i oni mogą się cokolwiek rozczarować.

Pierwsze dwa tomy cyklu o duecie Riyria, choć zawierały kilka nieprzemyślanych kwestii i autorskich wpadek, stanowiły lekturę lekką i przyjemną. Zwracały uwagę udaną kreacją głównych bohaterów, wszelkie niedociągnięcia zaś można było tłumaczyć brakiem doświadczenia autora. W kolejnych dwóch częściach widoczna była wyraźna poprawa, jeśli chodzi o prowadzenie fabuły, postaci wciąż budziły sympatię, a akcja nadal toczyła się wartko.

Niestety, tom piąty, czyli „Zdradziecki plan”, rozczarowuje pod wieloma względami. Truizmem jest stwierdzenie, że „efekt świeżości” w którymś momencie cyklu się wyczerpuje. Trzeba też powiedzieć, że powieści o duecie Riyria nigdy nie grzeszyły oryginalnością. Autor powinien więc dokładać starań, żeby wyciągać z rękawa jeśli nie króliki, to przynajmniej nowe karty. A jeśli i tego nie ma, byłoby miło, gdyby przynajmniej pozostały elementy, które do tej pory prezentowały się nieźle.

Jedną z takich kwestii był humor, który w „Zdradzieckim planie” niemal całkowicie znika na rzecz… nazwanie tego patosem byłoby znacznym nadużyciem. Dramatyzm w wykonaniu Sullivana wypada niestety tragicznie.

Jako przykład, pozwolę sobie przytoczyć fragmenty sceny, w której zły biskup grozi pojmanej dziewczynie: „gdy się do ciebie dobierzemy zapragniesz szybkiej śmierci. (…) Lepiej, żebyś się nie dowiedziała, jak bardzo mogę cię poniżyć. – Pogłaskał ją delikatnie po głowie, a następnie chwycił ją za włosy – (…) Powiem strażnikom (…) żeby cię zgwałcili (…) będą zgłaszać się na dodatkowe dyżury, żeby gwałcić cię na okrągło (…). Gdy już będziesz całkowicie zhańbiona (…) poślę po głównego inkwizytora (…). Doznasz niewyobrażalnej udręki. Resztki twojej odwagi odejdą w niebyt (…), pozostanie śliniąca się bryła okaleczonego ciała”. Dodam, że scena owa ciągnie się przez parę stron, a ja czytałam ją z rosnącym zażenowaniem. Ostatecznie to nie fanfik czy blog jakiejś dziewczynki, tylko piąta już część cyklu autora, który oficjalnie udziela porad, jak pisać fantasy.

Żeby to jeszcze było wszystko… Tymczasem, im dalej w powieść, tym więcej kwiatków. Pojawia się oto szlachetny rycerz bez skazy, który jako żywo przypomina błędnych rycerzy z Touissaint – tyle że jego kreacja nie jest drwiną z konwencji. Co więcej, z bohaterem tym związany jest nader drewniany wątek miłosny. A skoro już o miłości, Sullivan opisuje także, jak przetrzymywana w lochach bohaterka ubolewa nad nieodwzajemnionym uczuciem, a pewien krasnolud cierpi na zaawansowaną sztyletofilię.

Ogólnie zresztą psychologia postaci leży, kwiczy i nóżkami macha. „Ci źli” są karykaturalni, z „tych dobrych” mamy wyżej wspomnianego rycerza i więźniarkę, albo Modinę, której przemiana jest kompletnie niewiarygodna. Royce wypada gorzej, niż zazwyczaj. Niektóre pomysły dworskich intryg są doszczętnie głupie (choćby krótki wątek propozycji „odnalezienia” potomka), a przecież wątek łączący trzy ostatnie do tej pory wydane tomy jest przynajmniej w teorii polityczny. Wrażenie sztuczności, papierowości postaci, fabuły i świata zaczyna być nazbyt dojmujące (uczciwie przyznam, że pojawiało się już wcześniej, wtedy jednak pozytywne elementy przeważały).

Dodajmy do tego jeszcze drobiazgi w rodzaju złodziejaszka, który w cudzym domu znajduje zmieniającą kolory magiczną szatę i zwraca się do niej słowami „jesteś przetrzymywana wbrew własnej woli?”. Kuriozum, które w moim odczuciu stanowiło gwóźdź do trumny, jest zaś wspomniane w tytule rzucanie sercem, czyli scena, dzięki której Sullivan położył ostatni rozdział i zmarnował istotny punkt węzłowy fabuły.

Przyznam, że gdy dotarłam do tego jakże pamiętnego momentu, poczułam wstyd za autora. Później zaś wyobraziłam sobie plakat „Tenacious D: Pick of destiny 2. Jack Black as half-elf orphan assassin Royce Melborn and Kyle Gass as Hadrian Blackwater, supreme warrior of ancient order and The Last True Guardian of The Last True Heir of The Fallen Even More Ancient Empire.”

Reasumując, w „Zdradzieckim planie” cykl o przygodach duetu Riyria stał się niezamierzoną parodią konwencji. Drżę na myśl o tym, co stanie się w części ostatniej, kiedy to bohaterowie będą musieli przeciwstawić się starożytnemu-złu-które-nadchodzi najprawdopodobniej za pomocą magicznego rogu (albo i nieszczęsnego sztyletu Royce’a, o którym wzmianki pojawiały się dosyć często).

Rozumiem hasło „fantastyka rozrywkowa”, jednak uważam, że pewne wymogi taka literatura powinna spełniać i nie można traktować tego terminu jako usprawiedliwienia dla kiepskiej prozy.