Beatrycze Nowicka Opowiadania

Nauka o klimacie (recenzja, E)

Prawda to nie towar w sklepie

Marcin Popkiewicz, Aleksandra Kardaś, Szymon Malinowski, wyd. Post Factum, Wydawnictwo Nieoczywiste

Popularnonaukowa

Beatrycze Nowicka: 8/10

Dla czytelników chcących zrozumieć zjawisko antropogenicznych zmian klimatu i nie bojących się wysiłku intelektualnego „Nauka o klimacie” stanowi lekturę obowiązkową.

Tytułem wstępu

Zanim przejdę do omawiania książki Marcina Popkiewicza, Aleksandry Kardaś i Szymona Malinowskiego, pragnę dodać kilka słów od siebie (niezainteresowani mogą przejść od razu do drugiego „rozdziału”). Zasmuca mnie to, z jaką wręcz nienawiścią spotykają się osoby głośno mówiące o zmianie klimatu, czy konieczności dbania o środowisko naturalne – choćby tak różni, jak Greta Thunberg, czy papież Franciszek. Próbuje się ich zdyskredytować i ośmieszyć na wiele sposobów. Internet został zalany filmikami i artykułami, w których rozmaici ludzie próbują nas zapewniać, że globalne ocieplenie to bzdura.

Zastanawiam się, jakie jest źródło takiego zachowania. Czy to irracjonalna wiara, że jeśli większość odrzuci jakieś fakty, to one przestaną być prawdziwe? Podejście człowieka, który czuje, że z jego zdrowiem jest coś bardzo nie tak, jednak odkłada wizytę u lekarza, wierząc, że dopóki nie usłyszy „skazującej” diagnozy, nic nie jest przesądzone? A może to niechęć przed wzięciem na siebie odpowiedzialności – bo przyznanie, że obecnie zachodzą zmiany klimatyczne spowodowane intensywnym spalaniem paliw kopalnych, oznacza zrozumienie, że wszyscy jesteśmy współwinni i wszyscy powinniśmy zacząć działać, żeby ograniczyć ten proces. A tym, co powinniśmy zrobić, jest zmniejszenie konsumpcji. Tylko jak to uczynić, skoro przez wieki w tak wielu kulturach majątek był wyznacznikiem statusu? Skoro od dziesięcioleci karmi się ludzi reklamami, zgodnie z którymi zakup danego przedmiotu uczyni ich lepszymi w oczach innych? Trudno też zrezygnować ze zdobytych i na razie względnie tanich wygód. Zaryzykuję tezę, że ekonomia krajów rozwiniętych opiera się na obrocie dóbr i usług zbędnych do przeżycia.

Może też wręcz ewolucyjnie jesteśmy predysponowani do odrzucania niepokojących informacji dotyczących przyszłości i potencjalnych zagrożeń. W końcu możemy normalnie funkcjonować tylko dlatego, że na co dzień nie myślimy o tym, że zestarzejemy się, zniedołężniejemy i umrzemy. Dopóki się coś nie stanie, instynktownie wierzymy, że złe rzeczy przytrafiają się innym.

Niektórzy wprawdzie są skłonni przyznać, że problem istnieje, ale oczywiście jest winą jakichś „onych” [tu wstawić państwa, których dana osoba nie lubi, ewentualnie „tajne” organizacje], albo karą bożą za [tu wstawić grupę społeczną, której dana osoba nie lubi]. To drugie podejście ma szczególnie „świetlaną” przyszłość, bo kiedy zrobi się naprawdę źle, tacy ludzie, zamiast pójść po rozum do głowy i ratować, co się da, z radością rozpoczną polowania na czarownice.

Może winny jest także rozwój Internetu. Raz, że zanurzeni w wirtualu ludzie zdają się bardziej oddaleni od rzeczywistości, mniej uważnie ją obserwują. Wielu nie dostrzega takich zjawisk, jak choćby powiększające się z roku na rok połacie martwych lasów w Beskidach. Po drugie, powstały bańki informacyjne. I złudzenie, że prawdę można sobie wybrać taką, jaka nam pasuje. Że to jeszcze jeden produkt. Nie podoba się? Jednym kliknięciem możemy przenieść się na inną stronę, której treść podtrzyma nas w samozadowoleniu i potwierdzi nasze przekonania.

Choć trzeba też dodać, że mimo, iż na ten temat coraz głośniej się mówi, społeczeństwo jest niedoinformowane (włączając w to ludzi ze stopniami naukowymi, którzy teoretycznie powinni stanowić elitę intelektualną), a nader często wprowadzane w błąd. Naprzeciw potrzebie zrozumienia, co i dlaczego dzieje się z ziemskim klimatem, wychodzą autorzy omawianej pozycji.

Przechodząc do sedna

Autorzy „Nauki o klimacie” wyznaczyli sobie ambitny cel wytłumaczenia omawianych zjawisk możliwie obszernie i wyczerpująco. Chcieli nie tylko opisać obserwowane zmiany w formie stwierdzeń, ale także przedstawić naukowe podstawy prezentowanych kwestii: teorie, hipotezy, dane i dowody. Szanują inteligencję czytelnika.

To jednak oczywiście ma swoją cenę. O ile np. „Wściekła pogoda” była pozycją lekką i łatwą w lekturze, ale pozostawiała odbiorcę z wrażeniem niedosytu i powierzchowności opisu, tak „Nauka o klimacie” lokuje się w pobliżu drugiego końca skali. Nie jest to książka, jaką czyta się bez wysiłku. Mnie, która przecież z racji wykonywanego zawodu regularnie czytuję publikacje naukowe, i to niemal wyłącznie po angielsku, jej lektura zajęła sporo czasu (nawet udało mi się wtedy zacząć wcześniej chodzić spać, wieczorami zrobiłam też kilka rzeczy, które do tej pory odkładałam na potem) i skłamałabym, gdybym oznajmiła, że zrozumiałam absolutnie wszystko. Autorzy wyjaśniają wprowadzaną terminologię i starają się pisać możliwie klarownie. Nie unikają wzorów, choć omawiają je na bieżąco. Prezentują mnóstwo ilustracji i schematów. To oznacza, że „gęstość informacyjna” tekstu jest bardzo wysoka i już dwadzieścia stron potrafi zmęczyć.

Jest to, jak już napisałam, cena za wyjaśnienie, jak i dlaczego klimat się zmienia. Czytelnicy często oczekują, że skomplikowane naukowe fakty i teorie wyjaśni się im tak, aby zrozumieli je bez wysiłku. Trudno jednak oczekiwać, że coś, na co zgłębienie naukowcy poświęcają całe swoje życie, dało się wyjaśnić w trzech zdaniach osobie wspominającej naukę szkolną o tlenkach kwasowych, zasadowych i amfoterycznych, czy wyznaczaniu monotoniczności funkcji na podstawie pochodnej, jako zbędny i ogromny ciężar. Czasem nie ma drogi na skróty. Na podstawie fragmentów „Nauki o klimacie” zahaczających o temat, którym się zajmuję zawodowo, mogę stwierdzić, że uwagi dotyczące fizjologii roślin i biochemii fotosyntezy i tak zostały mocno uproszczone. Domyślam się, że tak samo jest i z innymi kwestiami, inaczej potrzebny byłby encyklopedyczny cykl na całą półkę.

Tutaj pozwolę sobie na uwagę praktyczną – choć byłoby to z pewnością bardziej przyjazne środowisku, raczej odradzam czytanie tej książki w formie e-booka. Na większości wykresów użyto dużej ilości kolorów – w czerni, bieli i szarościach staną się one nieczytelne.

„Nauka o klimacie” składa się z sześciu dużych rozdziałów. Pierwszy to „Wprowadzenie”, gdzie autorzy piszą o metodzie naukowej i że wcale nie jest tak, jak to się powszechnie mówi, że „część naukowców uważa, że globalne ocieplenie istnieje, ale wielu uważa, że tak nie jest.” Przedstawione zostaje także, jak klimat zmieniał się przed epoką przemysłową (temat ten zostaje potem rozwinięty). Drugi rozdział pt. „Maszyna klimatyczna” zawiera wyjaśnienia dotyczące funkcjonowania klimatu. Była to – przynajmniej dla mnie – najtrudniejsza część książki. Jest ona jednak niezbędna dla zrozumienia, dlaczego emitowany przez człowieka CO2 i inne gazy cieplarniane naprawdę zmieniają klimat naszej planety. Dalej mamy „Zmiany klimatu w historii Ziemi” – tam między innymi przedstawiono historię epok lodowcowych, przeszłych ociepleń klimatu i wielkich wymierań. Rozdział czwarty „Obecna zmiana klimatu”, jak nietrudno zgadnąć, dotyczy tego, co dzieje się teraz. „Prognoza na przyszłość” to ujęty w bardzo stonowany sposób opis, jak bardzo jesteśmy w… kłopotach. Książkę kończą obszerne „Materiały dodatkowe”. Znalazło się tam miejsce na omówienie historii badań nad klimatem oraz metod w tychże badaniach wykorzystywanych, wyjaśnienie dlaczego niektóre gazy pochłaniają promieniowanie podczerwone, a także uwagi na temat „mitów klimatycznych” i społecznych mechanizmów np. związanych z użytkowaniem dóbr wspólnych.

Jeżeli chodzi o redakcję, to stoi ona na przyzwoitym poziomie – literówek jest niewiele, znalazłam tylko jeden wykres, w którym ktoś dwa razy wstawił panel drugi, zamiast drugiego i trzeciego. Drażni mnie „koncentracja” używana w znaczeniu „stężenie” (na moim wydziale bywało to bezlitośnie wyszydzane w czasie choćby obron doktoratów – czasem trudno uniknąć kalek z angielskiego, jednak w tym przypadku polski odpowiednik istnieje, jest zakorzeniony w tradycji i krótki). Układ książki prezentuje się schludnie.

Gdybym to ja odpowiadała za kolejność prezentowania treści, nie umieściłabym podrozdziałów dotyczących badań nad klimatem i używanych w nich metod na końcu książki. Raz, że jest to ciekawe i może pomóc przykuć uwagę czytelnika, zanim autorzy poddadzą wytrwałość i żądzę wiedzy odbiorcy ciężkiej próbie, przedstawiając mu funkcjonowanie klimatu. Dwa – bez tego prezentowane we wprowadzeniu wyniki badań dotyczących zmian klimatu w przeszłości wiszą w, nomen omen, powietrzu – czytelnik może zadać sobie pytanie, skąd właściwie takie rzeczy wiadomo i czy na pewno. Lepiej chyba byłoby rozwiewać takie wątpliwości na bieżąco, zamiast liczyć na dobrą wolę, która pozwoli dotrzeć do ostatniej części. Pewnie, że w tekście jest odnośnik do sekcji dodatków, jednak nie każdy lubi skakać po książce.

W rozdziale „Prognoza na przyszłość” oprócz osobnego omawiania rozmaitych aspektów, przydałby się podrozdział, w którym dobitnie i zwięźle opisano by, jak według prognoz będzie wyglądał świat w roku 2100, jeśli trend globalnych emisji CO2 się nie zmieni. Gdzie będą pustynie, które obszary zostaną zalane? Które staną się niezdatne do życia ludzi, a które dla uprawy roślin? Jak zmienią się zasięgi występowania przykładowych chorób tropikalnych w rodzaju malarii? Jak prawdopodobnie zwiększy się częstotliwość klęsk żywiołowych? Ile gatunków wymrze, jakie ekosystemy będą już bezpowrotnie zniszczone, a których zasięg występowania się zmieni? Coś takiego mogłoby podziałać na wyobraźnię podane w takiej formie – jako skondensowany, wyrazisty obraz świata w stanie klęski klimatycznej. Na razie te informacje są rozproszone i trzeba je samemu składać w całość.

Nie mam danych dotyczących zainteresowania „Nauką o klimacie” – jeśli byłoby ono wystarczająco duże, by zachęcić wydawcę i autorów do kontynuowania tematu, można by rozważyć wydanie skróconej wersji książki, gdzie już nie omawiano by podstaw naukowych prezentowanych zjawisk, tylko podsumowywano efekty. Być może taka pozycja miałaby potencjalnie szerszy zasięg, a odbiorcę, pragnącego przekonać się, dlaczego prezentowane kwestie są naukowo wiarygodne, zawsze można by odesłać do „wersji pełnej”.

Autorzy książki wykonali ogromną pracę, której celem jest propagowanie informacji o zagrożeniu, jakie ludzkość sama na siebie sprowadziła. Warto ją docenić.

PS. Wszystkich tych, którzy twierdzą, że w dawniejszych epokach klimat zmieniał się nawet bardziej: owszem tak było, ale – o ile wiadomo to nauce – nie aż tak szybko. Ale pytanie ważniejsze: co stawało się z gatunkami organizmów żywych, przystosowanymi do danych warunków klimatycznych, gdy klimat się drastycznie zmieniał? Świat cieplejszy o kilka stopni to nadal świat, w którym może istnieć życie. Ale już nie takie, jak teraz.

PPS. Zainteresowanym polecam portal współtworzony przez autorów książki: https://naukaoklimacie.pl/