Beatrycze Nowicka Opowiadania

Przeznaczona (recenzja)

Śledztwa i spiski

Magda Parus, wyd. Runa

Drugi tom trylogii „Wilcze dziedzictwo”

Beatrycze Nowicka: 6/10

Od wydarzeń opisanych w „Cieniach przeszłości” minęło kilkanaście miesięcy. Poszukiwania porwanej siostry do tej pory nie odniosły rezultatu, jednak Fox… przepraszam, wilkołak Colin nie zamierza się poddawać. Przemierza Europę, mając nadzieję natrafić na jakikolwiek ślad działalności organizacji. Przy okazji spotyka łowcę Alberta – lekceważonego przez kolegów po fachu twórcę rozlicznych spiskowych teorii z wilkołakami w rolach głównych. To właśnie Alberto zwraca uwagę na prowadzone przez swojego zaginionego w akcji znajomego śledztwo, dotyczące kliniki leczenia bezpłodności. Colinowi wydaje się mało prawdopodobne, by jego pobratymcy bawili się w biotechnologów, jednak z braku lepszego tropu angażuje się w tę sprawę. Równocześnie, zupełnie niespodziewanie napotyka na swojej drodze dziewczynę (czy może raczej wilkołaczycę), która natychmiast jawi mu się kobietą jego życia. Wybranka wprawdzie odwzajemnia jego uczucie, lecz niestety nie oznacza to wcale, że od tej pory życie obojga zakochanych zmieni się w sielankę. Colina i Tin różni bowiem w zasadzie wszystko (nie licząc jedynie bycia wilkołakiem i traumatycznego dzieciństwa), a telepatyczna więź, która ich łączy, bynajmniej pożycia nie ułatwia. Do tego nad głównym bohaterem przez cały czas wisi niezałatwiona sprawa, organizacja zaś ma własne, dotyczące go plany.

Druga (i nie ostatnia) część „Wilczego dziedzictwa” nie rozczarowuje, uważam nawet, że jest lepsza od tomu pierwszego. Elementy, które były dobre już w „Cieniach przeszłości”, tutaj trzymają poziom poprzednika, natomiast kilka (choć nie wszystkie – np. opisy pozostały skąpe i niewiele mówiące) z rzeczy mniej udanych zostało poprawione.

Przede wszystkim – akcja. Ta, jak poprzednio obejmuje stosunkowo krótki okres czasu plus retrospekcje i przez całą książkę trzyma w napięciu. Biegnie wartko, co jest o tyle dziwne, że w zasadzie w powieści nie dzieje się znowu aż tak dużo. Bohaterowie spotykają się i rozdzielają, sprawdzają kolejne miejsca, rozmawiają z podejrzanymi o współpracę z organizacją oraz konfrontują posiadane przez siebie informacje. Poszukiwania Emily nie posuwają się przy tym do przodu, pojawiają się natomiast kolejne hipotezy, wnioski i tropy. Część z nich wyjaśnia bądź uzupełnia pewne kwestie z tomu poprzedniego (najważniejsze rzeczy nie zostają jednak rozwiązane), pozostałe zaś kierują akcję na nowe tory. Czytelnik ma okazję obserwować, jak elementy intrygi zaczynają tworzyć ażurową na razie, jednak zapowiadającą się interesująco, konstrukcję. Wraz z bohaterami może próbować uporządkować tę wiedzę i wysnuć własne przypuszczenia. Niewątpliwą zaletą książki jest to, że prowokuje ona do myślenia i stawiania własnych hipotez. „Przeznaczona” zachęca czytelnika do podejmowania prób rozwikłania zagadki, przy czym fragmenty układanki na razie dają się składać na kilka różnych sposobów.

Jeśli chodzi o bohaterów powieści, sytuacja wygląda lepiej niż w tomie poprzednim. Autorka wprowadziła kilku nowych i rozwinęła jedną z postaci zarysowanych w „Cieniach przeszłości” (czytelnik, który zna pierwszy tom może się dość łatwo domyślić, kto to będzie). Tym razem nie tylko na Colinie skupiona jest uwaga – pozostali także mają swoje tajemnice, przeszłość, indywidualny charakter i własny rozum. Portrety psychologiczne zostały pogłębione, przez co bohaterowie nabrali wyrazistości. Wątek miłosny (ze szczególnym uwzględnieniem nieustannych kłótni między wilkołakami) został nakreślony ze znawstwem tematu i sporym wyczuciem. Lepsze niż w części pierwszej są także dialogi – głównie dlatego, że wreszcie rozmawiają ze sobą „równorzędne” postaci, przez co wymiany zdań są inteligentne, często dowcipne i cięte. Dzięki temu czyta się je z przyjemnością. Oprócz dyskusji, pojawiają się także monologi wewnętrzne niektórych postaci (głównie Colina), w których najczęściej próbują one interpretować posiadaną przez siebie wiedzę. Są one poniekąd wskazówkami dla czytelnika, jednak mogą też okazać się pułapkami – wszak bohater niekoniecznie musi dojść do poprawnych wniosków. Ponadto, świetnie oddają atmosferę paranoi, w której zagłębia się Colin, nieustannie zastanawiając się, kto z jego otoczenia jest podstawiony, kto jest szpiegiem,  kto tylko marionetką, a kto gra na własny rachunek. Portret wilkołaków nakreślony w „Cieniach…”, w „Przeznaczonej” nabiera ciemniejszych barw. O ile w pierwszym tomie wszystko skłaniało się mimo wszystko raczej w stronę „nie taki wilk(ołak) straszny” tutaj objawia się mroczniejsza strona ich natury. Organizacja okazuje się bardziej bezwzględna, wyraźnie widać też, jak dla wilczej braci życie ludzkie nie posiada wartości, a sam Colin ma coraz większe kłopoty z powstrzymywaniem swoich ataków gniewu.

Podsumowując, „Przeznaczona” jest udaną kontynuacją. Nie ma tutaj rewolucji, ale może to i lepiej, bo dzięki temu „Wilcze dziedzictwo” jak na razie zachowuje spójność. Podobnie, jak część pierwszą, czyta się ją szybko i z zaciekawieniem, a po przeczytaniu ma się ochotę na więcej. Pozostaje czekać na następny tom z nadzieją, że Magda Parus wymyśli i rozegra odpowiednio zgrabne rozwiązanie zarysowanej przez siebie akcji.

Recenzja została opublikowana dawno temu na obecnie nieistniejącym portalu.