Beatrycze Nowicka Opowiadania

TVciał0 (recenzja, E)

Non-stop-shows

Jeff Noon, wyd. MAG

Beatrycze Nowicka: 8/10

Rzecz o potędze mediów. Trudna w ocenie, gdyż z jednej strony Jeff Noon nie przedstawia jakichś świeżych myśli na ten temat, z drugiej zaś nadał „TV Ciał0” formę idealnie współgrającą z treścią i uczynił swój utwór głosem współczesności.

Trwa era informacji, era cyfrowej rozrywki, gdzie wszystko można sprzedać konsumentom wciąż głodnym nowych wrażeń. Era chaosu, hałasu, szumu. Epoka sztucznie kreowanych bóstw show-biznesu, fanów i fanatyków, jednodniowych objawień, „skandali”, odsłon, wpisów i newsów. Czas iluzji, która osiągnęła niespotykane wcześniej rozmiary, choć przecież w istotnej części napędza ją pragnienie widzów, by doświadczyć czegoś prawdziwego. Jeff Noon w „TV Ciał0” obleka w słowa tę medialną gorączkę, szuka dla jej wyrażenia własnego języka. Efektem jest utwór trudny do zaklasyfikowania – fragmenty typowe dla prozy przechodzą w biały wiersz, elementy fantastyczne nie służą konstrukcji spójnego świata nieodległej przyszłości, są tylko składowymi metafory. „TV Ciał0” jest strumieniem myśli, obrazów, wydarzeń. Jego nerwowy, rozedrgany, roziskrzony rytm to brzmienie nowego wieku.

W latach 90. William Gibson stworzył postać Rei Toei, sztucznie stworzonej, cyfrowej gwiazdy pop. Choć od wydania „Idoru” nie minęło wiele czasu, w branży rozrywkowej nastąpiły istotne zmiany. W powieści ojca cyberpunka warunkiem koniecznym do tego, aby wirtualny byt mógł zaistnieć na scenie muzycznej, był wysoki stopień jego komplikacji – na tyle, by ze złożoności wyłoniła się inteligencja i osobowość. Choć narodziła się jako rozrywkowy software, Rei stała się pełnoprawną żywą istotą. U Noona jest dokładnie odwrotnie – człowiek zostaje przedmiotem, środkiem przekazu. Machina show-biznesu odziera początkującą wokalistkę z osobowości, tłamsi intelekt. Nola Blue jest bardziej sztuczna od Toei, sprzedała siebie, zgodziła się na przetworzenie – operacje, treningi psychologiczne, retusze zdjęć, nagrań, wideo. Śpiewa idiotyczne teksty przebojów podsuwanych jej przez producentów. W dalszych rozdziałach zaś dosłownie zmienia się w chodzący odbiornik telewizyjny.

Swego rodzaju dopełnieniem Noli jest Melissa Gold, córka menadżera wokalistki, potentata branży muzycznej, twórcy jednosezonowych gwiazdek. Podczas gdy piosenkarka jest idealnym, pustym obiektem, który zostaje napełniony medialną treścią, Melissa bierze udział w reality show w wydaniu ostatecznym, gdzie rejestratory zaglądają do wnętrza umysłu uczestników – staje się żywym nadajnikiem. Co łączy te dwie kobiety? Między innymi to, że obie są zagubione, nieszczęśliwe, żadna z nich nie umie odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest. Obie też z własnej woli wkraczają w świat mediów, pozwalają się pochłonąć i przetrawić.

Nowa epoka ma także nową religię. Tłumy kłębiące się pod Kopułą Rozkoszy, na której powierzchni wyświetlane są myśli szalonej, cierpiącej Melissy, trwają w dziwacznym uniesieniu, kochają i nienawidzą jednocześnie. Masy potrzebują wiary, cudu i prawdy, własnych bogów, których można czcić i opluwać na przemian. A że prawa popytu i podaży są niezmienne oto pojawiają się. Święta w-eter-wzięta Nola od Telewizorów, bogini obrazu, medialnego zgiełku, barwnych iluzji, strumienia informacji, blasku i szumu. I Melissa spod Kopuły, męczennica, która przed kamerami płacze, krwawi i krzyczy za miliony, umysł wypatroszony i rzucony na pożarcie.

Tak, jak wspomniałam na początku – myśli na temat roli mediów w życiu człowieka, ich wpływu na psychikę jednostek i kulturę nie są nowe [1]. Jednak sposób, w jaki Noon opowiada historię swoich boginek-ofiar popkultury, jest niezwykle sugestywny. Balansując na granicy poezji i kiczu, pisarz odnajduje właściwy język opisu tych zjawisk.

Interesująca jest także konkluzja. Przywykłam do podejścia uderzającego w ton przestrogi – medialna papka jako sposób współczesnej ludzkości na zamaskowanie egzystencjalnej pustki. Noon jednak nie mówi o tym wprost, nie rwie włosów z głowy, nie ostrzega. Bardziej pokazuje to, co już się dzieje. Prorokuje, że nadchodzi nowa generacja ludzi, którzy będą w stanie ogarnąć informacyjny chaos, nie tylko biernie unosić się w strumieniu danych, ale też nadawać im własny porządek. Którzy będą umieli wchłonąć w siebie wszystko, przetworzyć to i posłać dalej, naznaczone indywidualnym piętnem. Czytając „TV Ciał0”, miałam wrażenie, że – choć przecież media niszczą w tej książce niejedno życie – zwycięża fascynacja przyszłymi pokoleniami obcych nam ludzi, którzy będą w stanie funkcjonować w środowisku cyfrowych iluzji.

[1] Między innymi obraz szarych ludzi, szukających w telewizyjnej papce namiastki lepszego życia, tłumów ogłupionych serwowaną im rozrywką, cienie sławy, obsesja współczesnego społeczeństwa w kwestii nagrywania i publikowania w sieci wszystkiego, a jednocześnie śledzenia i komentowania najgłupszych nawet plotek.