Beatrycze Nowicka Opowiadania

Śmierć na Nilu, Niebieski księżyc (recenzja, E)

Connie Willis, wyd. Solaris

Beatrycze Nowicka: oba 6/10

Zbiory opowiadań Connie Willis stanowią lekturę ciekawą, lecz nierówną.

Do sięgnięcia po opowiadania Connie Willis zachęciły mnie dwa utwory znane z innych zbiorów, dobre recenzje, oraz informacja okładkowa na temat imponującej liczby nagród zdobytych przez autorkę. Być może moje oczekiwania były nazbyt wygórowane, dość rzec, że zbiorek „Śmierć na Nilu” nie powalił mnie na kolana. Teksty Willis to przede wszystkim zgrabnie napisane opowiadania obyczajowe, z mniejszą lub większą dozą „pierwiastka fantastycznego”. Owszem, portrety bohaterów są zazwyczaj kreślone trafnie i z wyczuciem (dotyczy to przede wszystkim kobiet), z drugiej strony ma się wrażenie powtarzalności motywów, pomysłów, postaci. Z tego powodu czytane jeden po drugim utwory sprawiają wrażenie dosyć monotonnych i nieustannie powracających do pewnych kwestii.

Zbiór otwiera „Ostatni winnebago”. Przedstawiony w nim pomysł, by w przyszłości postrachem obywateli stał się odpowiednik Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wydał mi się nazbyt absurdalny, bym mogła współczuć bohaterom. Zapewne jest to ekstrapolacja pewnych tendencji, jednak na polskim gruncie one praktycznie nie występują. Niemal równie absurdalne było dla mnie to, że ktoś może po kilkunastu latach wciąż przeżywać śmierć swojego psa, albo to, że zaczęto przesadnie dbać o prawa zwierząt po tym, jak wyginął jeden bliski człowiekowi gatunek. Ludzie wytępili już setki gatunków i jakoś nie wzbudziło to powszechnych wyrzutów sumienia. W „Ostatnim winnebago” mamy także tęsknotę za starymi samochodami, otwartymi autostradami, przedmiotami modnymi w przeszłości. Całość kompletnie rozmija się z moją wrażliwością.

„Nawet królową” już znałam, „Pogrom komiczny” wydał mi się wersją beta „Usiądźcie wszyscy wraz”. Są kosmici, od których ludzie pragną wiele uzyskać, ale z którymi nie umieją się dogadać, wplątana w to wszystko młoda kobieta, przeznaczony jej wesoły i energiczny mężczyzna, a nawet irytujące dziewczynki (te nieco młodsze od chórzystek z „Usiądźcie…”). Również tutaj to obcy dostrzega, że bohaterowie są dla siebie stworzeni, tudzież staje się katalizatorem ich romansu. Jest zabawnie, ale nie aż tak, jak w opowiadaniu późniejszym. Utworami, w których fantastyczne motywy służą temu, by ich bohaterowie mogli zostać parą, są także „Krótka przerwa”, gdzie pojawia się maszyna pozwalająca na manipulację czasem oraz „Cud” – tam swataniem zajmuje się Duch Świątecznych Prezentów.

Jednym z najlepszych tekstów okazała się tytułowa „Śmierć na Nilu”, gdzie wątki obyczajowe, ciekawy pomysł zainspirowany motywami z egipskiej mitologii oraz klimat tworzą spójną i intrygującą całość. Podobało mi się także „Jak te, które pamiętamy”, w którym rodzajowe scenki tworzą interesującą mozaikę, choć motyw świątecznych piosenek znów skojarzył mi się z „Usiądźcie wszyscy wraz”. Wreszcie „List od Clearysów”, gdzie autorka nie odkrywa wszystkich kart na początku, pozwalając się jedynie domyślać, że ze światem przedstawionym jest coś nie tak, choć przecież wiele elementów wydaje się być „na swoim miejscu”. Bardzo spodobała mi się narracja – oszczędna, a przy tym przekazująca wiele emocji.

W porównaniu ze „Śmiercią na Nilu”, „Niebieski księżyc” zawiera więcej opowiadań poważnych, niemniej nie różni się znacząco od swojego poprzednika. Powracają te same tematy i motywy: Święta Bożego Narodzenia, stare filmy, zdrady małżeńskie i szczęśliwe romanse. Nie można powiedzieć, żeby te teksty jakoś się zestarzały (wyjąwszy może to, że w kreowanych przez Willis światach nieodległej przyszłości bohaterowie korzystają z taśm, mikrofilmów oraz tradycyjnych aparatów fotograficznych), jednak w moim odczuciu większości z nich brakuje wyrazistych elementów.

W humorystycznym „W »Rialto«” autorka przedstawia dość narwanych uczestników pewnej konferencji i kilka kwestii związanych z mechaniką kwantową (nic jednak, co by wykraczało poza najbardziej podstawowe, znane laikom zagadnienia), oraz przedstawia chaos jako kolejną „siłę swatającą”. W również humorystycznym „Niebieskim księżycu” za szczęśliwy związek protagonistów (główny bohater po jednokrotnym ujrzeniu pewnej kobiety nagle pała do niej szaloną miłością) odpowiadają tym razem nietypowe zbiegi okoliczności. Siły nadprzyrodzone i romans pojawiają się także w „Duchu prawdy”, choć tam szczęśliwie więcej jest satyry na New Age, wszelakich szarlatanów i kreacjonistów.

W „Sydonie w lustrze” zwraca uwagę miejsce akcji (pomysł jest zdecydowanie mało „science”, za to przynajmniej barwny), jednak fabuła mnie nie przekonała. Sądzę, że przydałaby się tu większa podbudowa, szerzej nakreślone tło. Akcja „Jacka” toczy się w Londynie, w czasie drugiej wojny światowej. Chociaż niemal od razu domyśliłam się, kim jest tytułowy bohater, tekst ten ratuje niejednoznaczne zakończenie. Ono nadaje mu sens. Bez niego „Jack” byłby tylko zbiorkiem scenek z czasów wojny. Wątki bombardowania Londynu pojawiają się także w dwóch następnych utworach. W „Obserwatorze przeciwpożarowym” historyk z przyszłości przenosi się do katedry Św. Pawła, gdzie pomaga ratować kościół przed pożarami. W latach osiemdziesiątych przedstawienie komunisty jako bohatera pozytywnego miało pewnie swoją wymowę i świadczyło o swego rodzaju cywilnej odwadze, teraz jednak moją uwagę bardziej zwróciły rozważania na temat ludzkich prób ocalania rzeczy. Narrator wierzy w znaczenie takich gestów, mimo że zdaje sobie sprawę, iż ostatecznie wszystko obraca się w ruinę i odchodzi w przeszłość.

Temat przemijania powraca, przedstawiony jeszcze bardziej przejmująco w „Wichrach w Marble Arch”. Podobnie jak w opowiadaniu pierwszym, bohaterami są uczestnicy konferencji, tyle że są to już starzejący się ludzie, dla których ponowne spotkanie oznacza konfrontację wspomnień ze smutną rzeczywistością. Również odwiedzany po latach Londyn nie jest taki sam jak kiedyś, a w rozciągających się pod nim tunelach metra wieją tytułowe wichry, wydające się bohaterowi echami przeszłych śmierci. Z całego tomiku to właśnie opowiadanie uważam za najlepsze. Wreszcie dziwaczne „Daisy w słońcu”, gdzie podobnie jak w „Śmierci na Nilu” pojawia się motyw zaświatów. „Kiedy byłam mała, wydawało mi się, że inicjacja seksualna to koniec świata” – takie zdanie mogłoby leżeć u podstaw pomysłu na tekst. Na mnie jednak nie zrobiło wrażenia, nawet pomimo tego, że będąc nastolatką miewałam dosyć zbliżone odczucia.