Beatrycze Nowicka Opowiadania

Cuda i dziwy mistrza Haxerlina, Życie i czasy Mistrza Haxerlina (recenzja, E)

Wspomnienia sprzedawcy podróbek

Jacek Wróbel, wyd. Genius Creations

Pierwsze dwa tomy cyklu o Mistrzu Haxerlinie

Beatrycze Nowicka: oba 6/10

Opublikowane w „Geniuszach fantastyki” opowiadanie „Po drugiej stronie oka” zwróciło moją uwagę na Jacka Wróbla i zachęciło do sięgnięcia po zbiorek opowiadań o Mistrzu Haxerlinie. Do tej pory przeczytałam książki pięciu młodych autorów, wydających w Genius Creations i spośród nich „Cuda i dziwy…” spodobały mi się najbardziej. Wróbel ma dobry styl, pisze ze swadą i gawędziarskim zacięciem. Pomysł na obwoźnego sprzedawcę-oszusta uważam za świeży.

Jak na humorystyczne fantasy przystało, było zabawnie (nieraz zdarzyło mi się wybuchnąć śmiechem, chyba najbardziej, gdy podszywający się pod legendarnego bohatera, a obdarzony niezbyt lotnym umysłem kołodziej zaczął cytować Paulo Coelho). W „Cudach i Dziwach…” można zresztą znaleźć sporo nawiązań do popkultury, zwłaszcza fantastyki. Zazwyczaj bywa to śmieszne, choć niektóre motywy są mało oryginalne. Chodzi mi na przykład o postać barbarzyńcy, w fantasy przedstawianą tylekroć, że zarówno tępy osiłek w wydaniu na poważnie, jak i w ujęciu parodystycznym, a także wojownik z rubieży tylko wyglądający na przygłupiego, a tak naprawdę posiadający bystry umył i wiedzę, stali się stereotypowi do bólu. Doceniam natomiast rękę Wróbla do bohaterów – wcale nie musi ich rozwlekle opisywać, by ci wydali się przekonujący.

Im dalej w książkę, tym częściej autor uderza w poważniejsze tony. Lubię takie łączenie drwiny z refleksją, kojarzy mi się ono z cyklem wiedźmińskim (choć tam proporcje były odwrócone). Do gustu najbardziej przypadły mi: „Succi vitalis”, „Śpiew przez łzy”, a najmniej „…Aż po grób” i „Najcenniejszy skarb na świecie”. Zaskoczyła mnie gwałtowna zmiana nastroju pod koniec „Groty Valdura”.

Jeśli miałabym wskazywać dobrze rokujących młodych autorów fantasy, Jacek Wróbel znalazłby się na tej liście. Przede wszystkim już ma niezły warsztat, przyzwoity styl, umiejętność kreacji bohaterów oraz pewną lekkość opowiadania. Wszystko to sprawiło, że lektura „Życia i czasów Mistrza Haxerlina” okazała się całkiem przyjemna.

Trudno mi nazywać tę książkę drugim tomem cyklu o sprzedawcy fałszywych artefaktów – zasługuje ona raczej na miano prequela. Jeśli chodzi o chronologię, samą „ramę” prezentowanych opowieści należałoby umieścić gdzieś pomiędzy opowiadaniami z „Cudów i dziwów Mistrza Haxerlina” – tytułowy bohater na wieczornym postoju opowiada swojemu demonicznemu towarzyszowi rozmaite historie ze swojej przeszłości. W ten sposób „Życie i czasy…” pomieściły trzy opowiadania (z czego jedno, najkrótsze, opublikowano też w „Geniuszach fantastyki”) oraz jedną mikropowieść. Choć główny bohater uważa, że są to stare i zamknięte rozdziały jego życia, trzecioosobowy narrator nie pozostawia czytelnikowi złudzeń co do tego, że zaprezentowane wydarzenia stanowią kolejne elementy układanki, z której ma wyłonić się coś większego. Książkę kończy garść krótkich rozdziałów wprowadzających nowe tropy i stanowiących podbudowę pod części kolejne – to akurat rozwiązanie uważam za dość ryzykowne pod względem kompozycyjnym. Spełnia jednak swoją rolę, zaostrzając apetyt na kontynuację.

W porównaniu z „Cudami i dziwami…” mniej tu humoru, a więcej intrygi – miejscami całkiem przyjemnie skomplikowanej (zwłaszcza w „Manekinach i biurokratach”). Zastanawia mnie tylko kierunek, ku czemu wszystko to zmierza. Przypomina mi się wciąż niedokończony cykl o Niecnych Dżentelmenach Scotta Lyncha. Czytelnicy polubili łotrzykowską fantasy, jednak, gdy w „Republice złodziei” przedstawiony został zarys intrygi związanej z knowaniami magów, pojawiły się uwagi krytyczne, że oto autor sięga po ograne rozwiązania. W opowiadaniach o Haxerlinie świeże było właśnie to, że Wróbel przedstawił losy drobnego handlarza-oszusta. Tyle że taki pomysł raczej nie nadaje się na podstawę dłuższego cyklu. Dlatego autor wprowadził wątek spisku, wiszącego nad światem zagrożenia w postaci tajemniczej a złej istoty, oraz nietypowego, ale wciąż wybrańca przeznaczenia, losu czy temu podobnych sił, co już niestety oryginalne nie jest. Wróbel lubi się od czasu do czasu bawić w wyśmiewanie schematów, mam więc nadzieję, że szykuje jakieś niespodzianki fabularne.

W książkach o Haxerlinie zabrakło mi ciekawych pomysłów na świat. Opisane uniwersum najkrócej określiłabym jako anachronicznego Warhammera. Z niemiecka brzmiące nazwy i imiona przywodzą na myśl ten system RPG (czasami aż się zastanawiałam, czy u podstaw wszystkiego nie znalazły się jakieś pomysły ze starych sesji Młotka). Co się zaś tyczy anachronizmów, były zabawne i świeże u Sapkowskiego. U Wróbla momenty, gdy bohaterowie wspominają o plastikowych sztućcach, składają formularze w okienku, palą papierosy, albo pojawia się słowo hotel, brzmiały mi dosyć sztucznie.

Autorowi nie udały się też wszystkie żarty – niektóre, tak jak ten o fantazjach młodzieńca chcącego nabyć magiczny miecz, są raczej przyciężkawe. Wróblowi świetnie wyszła kreacja głównego antagonisty, jednak kilku pomniejszych bohaterów negatywnych zostało przedstawionych nazbyt groteskowo. Autor zdaje się nie mieć cierpliwości do głupców i ja to nawet rozumiem, jednak ma też skłonności do przesady, czym rozbija klimat oraz wrażenie realizmu opisywanych wydarzeń – aż tacy kretyni nie powinni się uchować, a tym bardziej odnosić sukcesów. Przy okazji pozwolę sobie zauważyć, że niektóre oszustwa Haxerlina też są zbyt grubymi nićmi szyte, zwłaszcza to ze sprzedawaniem zdechłych myszek.

Zastrzeżenia mam do pojawiających się w tekście nawiązań – nazwy własne, tytuły, imiona i nazwiska z „naszej” rzeczywistości, czasem w formie niezmienionej, a czasem przekręcone, pojawiają się w świecie Haxerlina dosyć często. Tyle że zwykle nie stanowią obiektu jakiejś inteligentnej gry z czytelnikiem, a po prostu są – na przykład szalony woźny z akademii magów nazywa się Tusk, jeden ze studentów Mack Zackenberg, inny zaś Gatsby i nic z tego nie wynika.

Lektura „Życia i czasów…” stanowi niezłą rozrywkę. Wierzę, że autorowi uda się sensownie poprowadzić cykl o Haxerlinie. Natomiast prawdziwą próbą talentu będzie to, co napisze później.

PS. Do tej pory (2022) nie ukazały się dalsze tomy o Haxerlinie.