Zamek w chmurach (minirecenzja, E)
Lot dywanem do czasów dzieciństwa
Diana Wynne Jones, wyd. Nowa Baśń
Drugi tom trylogii „Zamek”
Beatrycze Nowicka: 6/10
Kontynuacja „Ruchomego zamku Hauru”, czyli „Zamek w chmurach” Diany Wynne Jones, nie powinna rozczarować czytelników, którym spodobała się część pierwsza.
Historia czarnoksiężnika Howla i Sophie pozostawała w cieniu świetnej ekranizacji, przez co trudno było mi ją czytać bez ciągłego porównywania. „Zamek w chmurach” pozostał jedynie na kartach książki, co – paradoksalnie – uprzyjemniło mi lekturę, pozwalając się skupić na tej powieści, postrzegać ją i oceniać ze względu na nią samą.
Tym razem Diana Wynne Jones sięgnęła po inspiracje baśniami z Bliskiego Wschodu – choć nie ograniczyła się wyłącznie do nich. „Zamek w chmurach” ukazał się niedawno w wydawnictwie Nowa Baśń, a wspominam o tym dlatego, że utwór świetnie pasuje do nazwy i profilu wydawcy. To faktycznie jest baśń, z całym dobrodziejstwem inwentarza, i ocena powieści w znacznej mierze zależy od tego, czy czytelnikowi taka konwencja odpowiada.
Są więc znane motywy i stereotypy, jak choćby młodzieniec, w którego ręce trafia latający dywan, co oczywiście okazuje się początkiem rozlicznych perypetii. Jest inteligentna i śliczna księżniczka, marudny dżinn, sprytny żołnierz i inne tego rodzaju postaci. Znalazło się także miejsce dla bohaterów części poprzedniej, co na pewno ucieszy fanów „Ruchomego zamku…”. Wynne Jones posługuje się baśniowymi schematami zgrabnie – czasem realizując je bardziej klasycznie, a czasem przekształcając, często też czyniąc z nich źródło żartów. Podobnie, jak w tomie pierwszym, tutaj też znalazło się sporo niewymuszonego humoru.
W porównaniu z „Ruchomym zamkiem…” fabułę uważam za składniejszą (tam finał okazał się mocno chaotyczny). Pewne motywy się powtórzyły – znowu pewne postaci pod koniec okazują się kimś innym. Na uwagę zasługują barwne opisy, zwłaszcza tytułowego pałacu.
Całość jest lekka i przyjemna w lekturze. Nadaje się do czytania dzieciom, może też stanowić miły sposób spędzenia popołudnia dla dorosłych – jeśli tylko ktoś ma ochotę na baśniowe klimaty w wydaniu wesołym i kolorowym. O ile po „Ruchomym zamku Hauru” nie byłam pewna, czy chcę sięgać po część kolejną, tak „Zamek w chmurach” wzbudził we mnie zainteresowanie tomem ostatnim.
–
PS. Warto pochwalić wydanie – przyzwoite tłumaczenie, korektę oraz elegancki projekt okładki.