Beatrycze Nowicka Opowiadania

Palimpsest (minirecenzja, E)

Obsesje

Catherynne M. Valente, wyd. MAG

Beatrycze Nowicka: 6,5/10

Po przeczytaniu „Opowieści sieroty” poczułam się zachęcona do lektury kolejnej książki Catherynne M. Valente, dlatego sięgnęłam po wielokrotnie chwalony „Palimpsest”. Byłam także ciekawa, czy autorka będzie potrafiła wymyślić coś odmiennego od swojej poprzedniej wizji. Trzeba powiedzieć, że udało jej się to – choć powieści są podobne pod względem sposobu obrazowania, „Palimpsest” jest utworem odrębnym. Na pewno zwraca uwagę zarówno stylem, jak i odważnym pomysłem oraz jego równie odważną realizacją. Oczywiście sama koncepcja istnienia innego świata, do którego trafiają wybrani, tkwi swoimi korzeniami już w mitach, niemniej sam sposób przejścia (poprzez seks) oraz jego implikacje przedstawione zostały niebanalnie.

„Palimpsest” wzbudził we mnie jednak mieszane uczucia. Od razu trzeba zaznaczyć, że w powieści brak wyraźnie poprowadzonej fabuły – całość jest w zasadzie szeregiem impresji z odwiedzin w Palimpseście, poprzedzielanych krótkimi rozdziałami na temat starań bohaterów, by zapewnić sobie kolejną wizytę, a ostatecznie znaleźć się w mieście na stałe. Główne postaci są tak dziwaczne i szalone, że raczej trudno się z nimi identyfikować. Jeszcze zanim po raz pierwszy trafiają do Palimpsestu, wydają się nie pasować do rzeczywistości. Świat widziany ich oczami nie różni się aż tak bardzo od tajemniczego miasta po drugiej stronie i w tym upatruję pewien problem. Gdyby Valente zbudowała książkę na zasadzie kontrastu – szara, ponura codzienność, a nieustający korowód cudów, czytelnik mógłby lepiej zrozumieć, dlaczego bohaterowie tak rozpaczliwie pragną znaleźć się w Palimpseście. W sytuacji, kiedy oni i tak funkcjonują gdzieś obok zwykłego świata, trudniej uwierzyć w ich desperację.

W jednym z wywiadów Valente użyła sformułowania „miasto jako wirus”, ale należałoby też powiedzieć „miasto jako nałóg”. Palimpsest nie jest bowiem rajem – owszem, jest kolorowy i pełen niezwykłości, jednak to także miejsce niebezpieczne, w którym można łatwo stracić zdrowie, czy nawet życie, co ma adekwatne konsekwencje w „realnym” świecie. Dla gości z zewnątrz reguły gry są niejasne, co czyni ich podatnymi na ataki. Wizyta w mieście nierzadko przysparza cierpień, jednak ludzie wciąż wracają. Valente szczegółowo opisuje upadek swoich bohaterów, to, jak zaprzepaszczają swoje dotychczasowe życie, łamią własne zasady, są poniżani i okaleczani. Czytanie o ich kolejnych upokorzeniach i utracie godności budziło we mnie niesmak. Podczas lektury raz za razem zadawałam sobie pytanie „w imię czego to wszystko?”. Oczywiście wiadomo, że ludzie potrafią konsekwentnie zrujnować sobie życie dla rzeczy dużo mniej pociągających niż Palimpsest, jednak autorka zdaje się mówić, że w ostatecznym rozrachunku było warto i tę myśl uważam za znacznie bardziej kontrowersyjną, niż osławione sceny seksu w rozmaitych konfiguracjach.