Beatrycze Nowicka Opowiadania

Wiadomość (recenzja, E)

Listy tobie ofiarowane

Tove Jansson, wyd. Marginesy

Zbiór opowiadań głównonurtowych

Beatrycze Nowicka: 8/10

„Chcę, żeby mi Pani powiedziała, jak się opisuje to, że nie widać innych domów i nikt nie przychodzi drogą. Chcę zrozumieć, jak się pisze o śniegu.”

Najłatwiej zacząć od faktów: pod koniec lat dziewięćdziesiątych wydawca Tove Jansson zwrócił się do osiemdziesięcioczteroletniej wówczas pisarki z propozycją wydania autorskiego wyboru jej opowiadań i nowel. Jeśli wierzyć źródłom internetowym, Jansson nie spodobała się idea łącznego wydania tekstów starych i niepublikowanych, uważała że powinna raczej napisać coś całkiem nowego. Z powodu złego stanu zdrowia przystała jednak na pierwotną propozycję. W „Wiadomości” znalazło się zatem trzydzieści jeden utworów, w tym osiem premierowych. Teksty nie zostały uszeregowane chronologicznie. Co ciekawe, poza opowiadaniem tytułowym, po samym stylu i tematyce nie sposób odgadnąć, które są tymi najnowszymi. „Wiadomość” okazała się ostatnią książką Jansson, artystka zmarła dwa lata później.

Większość zaprezentowanych utworów to dość klasyczne w formie opowiadania i nowele o tematyce obyczajowej. Oprócz nich w „Wiadomości” znalazły się też teksty pisane w formie listów. Jeden utwór jest z kolei zapisem rozmowy telefonicznej (a w zasadzie jej połowy, bo wiadomo jedynie, co mówi jedna z rozmówczyń), inny to przede wszystkim dialog, czy raczej monolog głównego bohatera. Listy i notatki zostały także niejednokrotnie wplecione w „tradycyjne” opowiadania.

Tove Jansson rozsypuje przed czytelnikiem okruchy zwierciadła – urywki, fragmenty, sceny, wycinki cudzego życia, strzępy wspomnień. W większości przypadków trudno tu mówić o poważnych rozstrzygnięciach, ale też nie o nie chodzi. Nasze życia także nie składają się z rozstrzygnięć. Książki o Muminkach pokazały, że pisarka potrafiła ująć w słowa trafne obserwacje ludzkich charakterów. Dlatego właśnie sięgnęłam po obyczajową „Wiadomość”. I rzeczywiście, w zbiorze można znaleźć sporo celnych obserwacji. Choć przy tym Jansson kreśli portrety swoich bohaterów powściągliwie. Nie stawia ich w dramatycznych sytuacjach, nie każe im dokonywać poważnych wyborów, zmagać się ze sobą. Gdyby utwory z „Wiadomości” porównać do obrazów, w większości byłyby to akwarele. Nie ma tu gwałtownych emocji. Ale jest coś, trudniej może uchwytnego, co pozwoliło mi dostrzec pewne echa, aspekty przedstawianych postaci w bliskich mi osobach, czy we mnie samej. Także ci bohaterowie, którzy nie budzą takich skojarzeń, wydają się wiarygodni.

Czytając „Wiadomość” miałam wrażenie, że Jansson bardziej czuła się plastyczką, niż pisarką. Bohaterami sporej części opowiadań są artyści albo ludzie związani ze sztuką: malarz, rysownik komiksów, ilustrator książek, rzeźbiarz, stróż pilnujący wystawy. W „Wiadomości” znalazło się też sporo refleksji na temat sztuki jako takiej. Co ciekawe, w jednym z opowiadań pojawia się twórca marionetek z Polski. To niebywale ekscentryczna postać, ponad dziewięćdziesięcioletni mężczyzna, któremu pasji i głodu życia mogłoby pozazdrościć wielu dwudziestolatków. Utwór opowiada o jego spotkaniu z bohaterką – po wielu staraniach i walce z biurokracją udało się mu się przyjechać, by osobiście omówić projekty lalek. Krótkie poszukiwania pozwoliły mi stwierdzić, że nie było żadnego słynnego Władysława Leniewicza. Ale wspomniana w tekście Łódź i same lalki pozwoliły mi znaleźć Lucjana Dembińskiego, który wykonywał marionetki do przedstawień o Muminkach. Mimo to wciąż nie wiem, czy faktycznie spotkał się on z Jansson… A jeśli nawet, warto zwrócić uwagę na zakończenie innego opowiadania: „Którego wilka narysował, pomyślała. Tego, którego widział, czy tego, którego wymyślił”.

Inspiracji biograficznych jest jednak znacznie więcej – przez karty zbiorku przewijają się też wujowie pisarki, ciotki, szalona kuzynka, czy znajomi z młodości.

W wielu utworach można spekulować nad tym, jak dużo autorka zaczerpnęła z własnego życia, nie jest to jednak najważniejsze. Ważnym tematem są relacje międzyludzkie. Pojawiają się pary, ale częściej nawet powraca wątek rodziców i ich dorosłych dzieci. Zgodnie ze swoim tytułem „Wiadomość” jest o komunikacji, jej możliwościach i ograniczeniach. Czasami da się przerzucić most pomiędzy ludźmi, jednak raczej należałoby mówić o porozumieniach tymczasowych, połowicznych. Co nie znaczy, że nie mają one wartości. Spośród tekstów o tej tematyce najbardziej spodobała mi się kapitalna „Córka”, jakże trafnie przedstawiająca więź łączącą bohaterki. W tym krótkim opowiadaniu, złożonym tylko z wypowiedzi tytułowej postaci, Jansson celnie sportretowała starzejącą się matkę i jej dorosłą córkę. Drugi utwór to „Obrazy”, gdzie pojawia się ojciec i syn. Ojciec jest szalony (widzi czające się na niego niematerialne istoty), ale także przenikliwy i bezpośredni. Syn to początkujący malarz, wyjeżdżający z rodzinnej wsi na stypendium do wielkiego miasta. Aż chciałabym napisać więcej, jednak nie umiem ująć tego w słowa. Całość ma klimat trochę jak z obrazów Muncha, ale pomimo zagubienia, osamotnienia i dzielących ich różnic, bohaterowie potrafią znajdywać drogę do siebie.

Jansson umie kreować różne nastroje. Znajdą się w „Wiadomości” teksty, gdzie pojawia się nieco satyry, takie jak „Mały letnik” czy „Podróż z małym bagażem”. Ale są też opowiadania niepokojące, jak świetna „Kobieta, która pożyczała wspomnienia”. Pisarka nie wprowadziła żadnych wątków nadnaturalnych, a mimo to utwory takie jak „O cmentarzach”, „Czarno-białe”, czy „Wiewiórka” budzą niepokój. Niby nic specjalnego się nie dzieje, jest w nich jednak jakaś trudna do określenia groza, sączy się spomiędzy słów.

Bardzo spodobały mi się krótkie opowiadania, będące próbami pochwycenia chwil: „Zakończenie roku”, „Rozładunek piachu”, „Wiosną”. Są takie dni, szczególne momenty. I najczęściej nie chodzi tu o wyjątkowe okazje, w rodzaju ważnych egzaminów, ślubów, odbierania nagród. One przychodzą niezapowiedziane, za darmo lecz na krótko – drobne uniesienia, chwile szczęścia. A potem we wspomnieniach pozostaje łąka, po której biegło się z rozłożonymi rękami późnym popołudniem, pewnych wakacji, nie wiadomo nawet którego roku. Jansson potrafi uchwycić cienie takich chwil, ocalić choć cząstkę. Sprawić, że czytelnik przez chwilę podzieli jej wspomnienia i odszuka kilka własnych, gdzie wydarzenia były nieco inne, jednak sama istota doznania była zbliżona lub wręcz identyczna.

Ciekawa jest tytułowa „Wiadomość”: kolaż listów, telefonów i notatek skierowanych do pisarki. Czegóż tam nie ma – od kwestii merkantylnych (propozycje wzorów papieru toaletowego z Muminkami albo marki podpasek Mała Mi, zapytania w rodzaju „wykonuję przedmioty ozdobione Muminkami na sprzedaż, ktoś mi zasugerował, że powinnam spytać o zgodę, ale jeśli nie otrzymam odpowiedzi, i tak będę je robić dalej”), przez prośby o porady, próby ewangelizacji, aż do dziwacznych wyznań, żądań i oskarżeń. Raz, że rzecz jest zabawna (choć może chwilami nieco martwić), dwa – pokazuje dystans, jaki autorka miała do siebie.

Chyba największe wrażenie zrobiły na mnie „Listy”. Mają istotnie formę listów pisanych przez nastoletnią Japonkę. Dziewczynka uczy się angielskiego – jej zdania są proste, często koślawe. Bohaterka pisze o sobie, wyjawia swoje marzenia, przesyła też wiersze, bądź ich fragmenty. I nagle, bez zapowiedzi, bez ostrzeżenia ostatni list uderza w czytelnika. Trzy pierwsze zdania. Trzy krótkie zdania. Proste zdania, kilka słów. Gdy je czytam (nawet każdym kolejnym razem), chce mi się płakać. Zamykający tekst wiersz również nie pozostawia czytelnika obojętnym. To jest sztuka, tak chwycić słowa za gardło.

Styl Jansson nie jest wyszukany ani kwiecisty. A jednak, gdy czytałam opowiadania z „Wiadomości” na przemian z antologią fantasy, sporo tekstów z tej ostatniej wydawało mi się wręcz siermiężne i bardzo nieporadne w przedstawianiu bohaterów i ich relacji. A przecież Jansson zaledwie szkicuje, jest subtelna. Może w tym tkwi sekret, że czytając, nie myśli się „ta scena czy dialog pojawiła się tylko po to, by przekazać konkretną informację na temat postaci”.

Na zakończenie kilka cytatów: „nad ranem niebo było całkowicie czyste, wypełnione rozbujanym ostrym światłem, a później w ciągu dnia śnieg zaczął topnieć (…). W takim nagim świetle widać wszystkie ślady zimy, także w twarzy, wszystko staje się wyraziste i zwrócone na zewnątrz, wydane i przewiercone światłem”, „słyszałaś, jak bredzili, jakie to straszne, gdy pociąg ma już odjeżdżać, a jednak jeszcze nie jedzie, powiedziało się już wszystko, a jednak nic, akurat to zauważyli, ale nie potrafią tego sformułować”, „jak znajdowałaś na nas czas, jak było Cię stać na to, żeby rozdawać siebie bez najmniejszej rozwagi, sprawiałaś, że wszyscy robiliśmy to samo, najlepiej jak potrafiliśmy, wyrzucaliśmy z siebie tajemnice niczym kwiaty, a wszystko było wolne, wolne od nieczystego sumienia”, „potem mówiła o zupełnie innych sprawach, lekko i bez zmartwienia, zakapslowała niebezpieczeństwo i odsunęła od siebie, przekazała swojej przyjaciółce. Brutalny podarunek”, „gdy słowa leżą twarzą do spodu, mogą się w ciągu nocy przeobrazić, można zobaczyć je na nowo, szybko, jakby w nagłym olśnieniu, to przecież możliwe”.

Gdybym miała określić utwory Jansson jak najkrócej, powiedziałabym o nich, że zostały napisane z namysłem. Sądzę, że ich odbiór w znacznej mierze zależy od tego, czy dany tekst wzbudzi w konkretnym czytelniku to wrażenie trafności, prawdy. Inaczej opowiadania mogą się wydać nieco mdłe. Warto jednak spróbować, sięgnąć, zobaczyć, czy owa cienka, rwąca się nić porozumienia zawiśnie na chwilę w powietrzu.