Beatrycze Nowicka Opowiadania

Narzeczona księcia (minirecenzja, E)

Prawdziwa miłość, syrop na kaszel i niesprawiedliwość świata

William Goldman, wyd. Prószyński i S-ka

Beatrycze Nowicka: 6/10

Tym, co w „Narzeczonej księcia” zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan, jest nietypowa forma. Już sam pełen tytuł wzbudza wątpliwości czytelnika: „Narzeczona księcia: klasyczna opowieść o prawdziwej miłości i wielkiej przygodzie pióra S. Morgensterna: najlepsze wyjątki w wyborze Williama Goldmana i przekł. [z ang.] Pauliny Braiter”. Z czyim utworem mamy zatem do czynienia? I kim u licha był Morgenstern? Książkę otwiera zakończony datą i miejscem powstania „komentarz odautorski”, gdzie William Goldman, wzięty scenarzysta filmowy, wspomina młode lata oraz kąśliwie komentuje swoje pożycie małżeńskie. Skupia się przede wszystkim na historii „Narzeczonej księcia”, jego ukochanej książki, którą w dzieciństwie czytał mu ojciec. Goldman przyznaje, że powieść ta odmieniła jego życie, to właśnie dzięki niej pokochał literaturę. Kiedy jednak sięgnął po „Narzeczoną…” po latach, okazało się, że słuchał tylko wybranych najciekawszych fragmentów, a książka w całości jest rozwlekła i nudna. Stąd pomysł, by – podobnie, jak to uczynił Goldman senior – „odchudzić” oryginalny tekst, wybierając najlepsze sceny i pomijając dłużyzny. Chwilami aż szkoda, że dzięki Internetowi szybko można zweryfikować prawdomówność narratora. W ten sposób traci się zabawę w zgadywanie, gdzie zaczyna się fikcja.

Tak, jak zostało to zapowiedziane, „Narzeczona księcia” składa się z rozdziałów, zawierających kluczowe sceny. Historia pięknej (acz niekoniecznie bardzo inteligentnej) Jaskier [1] jest przy tym często przerywana komentarzami „redaktora”. Goldman wyjaśnia w nich, które fragmenty zostały pominięte i dlaczego, streszcza pokrótce zdarzenia opisane w usuniętych częściach tekstu, wspomina swoje reakcje i przemyślenia z dzieciństwa, cytuje interpretacje literaturoznawców, tłumaczy manieryzmy Morgensterna, wplata anegdotki. To właśnie ta meta-warstwa nadaje „Narzeczonej księcia” wyjątkowy charakter.

Trzeba koniecznie zaznaczyć, że owe gry z czytelnikiem nie czynią tekstu ciężkostrawnym. Powieść Goldmana jest lekka, zabawna, a przy tym inteligentna. Humor bywa tutaj bardzo sarkastyczny („Życie to ciągłe cierpienie – odparła matka. – Ktokolwiek twierdzi inaczej, z pewnością coś sprzedaje”). Autorowi udała się rzecz trudna – utwór jest jednocześnie pastiszem literatury awanturniczej, jak i jej apoteozą. Skłania do refleksji nad percepcją literatury i budzi wspomnienia, bo chyba każdy zapalony czytelnik ma swoją własną ukochaną książkę z dzieciństwa. Z drugiej strony, przynajmniej w moim przypadku, książka pobudzała intelekt, a nie emocje.

[1] Pozwoliłam sobie przetłumaczyć na polski jej imię.