Beatrycze Nowicka Opowiadania

Rubieże (recenzja, E)

„Jak mogłem zabłądzić, skoro nie mam dokąd pójść…”

Jeffrey Ford, wyd. Solaris

Trzeci tom „Trylogii Cleya”

Beatrycze Nowicka: 8/10

„Rubieże” Jeffreya Forda stanowią bardzo dobre zakończenie trylogii o Cleyu. Co najważniejsze, autor wciąż potrafi zaskakiwać.

„…Zamiast nieprzebranych skarbów tylko chłód odnalazłem/ Jak mogłem tak się zagubić, pytam, zanurzając się we wspomnieniach/ I czemu winię ciebie, skoro to sobie nie umiem przebaczyć”. Cley i Misrix – człowiek, który wyruszył na tytułowe Rubieże i pochodzący stamtąd demon – obaj zostali przemienieni i obaj szukają siebie. Były Fizjonomista wciąż prześladowany poczuciem winy, a może po prostu zagubiony w nowym świecie, w którym nikt nie ustala odgórnych zasad. I przybrany syn, a zarazem dzieło Drachtona, dla którego nie ma powrotu pomiędzy bestie. Ich wątki przeplatają się, by na końcu połączyć w dość nietypowy sposób.

„Fizjonomika” była początkiem, w tomie drugim Ford zaczął rozwijać skrzydła, by w „Rubieżach” przemówić pełnym głosem. Zgodzę się , że to najlepsza część cyklu. Zarazem jest to tom najdalej odbiegający od tradycyjnej narracji. Tym razem autor oddał głos znanemu już z części drugiej demonowi Misrixowi, opisującemu doświadczane przez siebie narkotyczne wizje, dotyczące losów Cleya na Rubieżach, a także relacjonującemu własne próby porozumienia się z ludźmi. We fragmentach dotyczących byłego Fizjonomisty narracja się rwie, przeskakuje przez miejsca i czasy – początkowo owe braki są niewielkie, jednak końcowe rozdziały zawierają istny kalejdoskop scen.

Z kolei pisząc o przypadkach bieżących, demon nie szczędzi rozważań i dygresji: „Czy kiedykolwiek znajdziemy się pośród niebezpieczeństw, cudów, niemożliwych głębi dziczy, czy będziemy się błąkać zagubieni, samotni, pozbawieni znaczenia aż do śmierci? Nie jestem pewien, do której z tych możliwości przypisać podróż Cleya (…). Tylko wy, którzy jesteście ludźmi, możecie to zrobić”. Pytań zresztą jest więcej. Czemu właściwie Cley wyruszył – czy istotnie po tylu latach wciąż dręczyło go sumienie, czy też owa nie załatwiona sprawa, dług przeszłości stały się jego prywatnym sensem życia? Czego tak naprawdę szukał i – wbrew pozorom – co tak naprawdę znalazł? W obydwu wątkach – Cleya i Misrixa powraca także pytanie o człowieczeństwo. Chwilami były Fizjonomista zdaje się je zatracać pod wpływem Rubieży, z kolei demon nie ustaje w wysiłkach, by stać się bardziej ludzkim.

Ale to nie wędrówka człowieka przez barwne i dziwaczne manowce, znacznie bardziej okrutne niż cudne, ani opisy starań demona, samotnego, rozpaczliwie pragnącego akceptacji, przynależności i potwierdzenia swojej „natury”, zrobiły na mnie największe wrażenie, ale końcowy twist fabularny. O ile wcześniej podróż Cleya przez Rubieże nieszczególnie mnie przekonywała, okazało się, że i to można wyjaśnić. Ford bardzo zręcznie zagrał też na czytelniczym przyzwyczajeniu odnośnie traktowania narratora. Przede wszystkim jednak, nagle ukazało się w pełni, że „Rubieże” są bardzo przemyślaną, starannie skomponowaną całością. Nowe informacje otworzyły drogę do odmiennej interpretacji – właściwie należałoby przeczytać powieść od nowa, tym razem zwracając uwagę na inne tropy. Kiedy jednak z zadowoleniem przekładałam elementy i poszukiwałam powiązań, przypomniałam sobie pewien fakt z tomu drugiego (wbrew początkowemu wrażeniu, „Rubieże” mają z nim wiele wspólnego), który dołożył do całości jeszcze jedną warstwę, kazał ponownie zmienić perspektywę i zadać dalsze pytania. Co bardzo ważne, Ford nie rozsądza niczego ostatecznie, pozwala czytać „Rubieże” na wiele sposobów. Czytelnik może sam wybrać swoją „prawdę”, zakończenie, i tak, jak na początku zauważył Misrix, zadecydować o tym, czy losom Cleya nadać sens.

W powieści zwraca także uwagę nieco bardziej kwiecisty styl, czy obrazowanie („Każdy dzień był ciemnoniebieski, z ciepłym słońcem i łagodnym wiatrem od północy”). Również niektóre cytaty zapadają w pamięć: ”Nie ma pustyń większych, niż te, które mamy w sobie”, „Nie tylko Rubieże, ale cały świat ma swój umysł i nie musicie mi wierzyć, gdy mówię, że jest to umysł cyniczny. To subtelna ironia, jak ostre smagnięcie słów znakomitego gawędziarza” (choć trzeba tu napomknąć, że zdarzały się także pewne niefortunne tłumaczenia np. „na obu końcach były delikatne korzonki, przypominające korzenie”, czy „pozwalał, żeby słońce penetrowało jego głowę” oraz redakcyjne wpadki w postaci literówek, które nieco psuły odbiór).

W warstwie emocjonalnej „Rubieże” nie przemówiły do mnie zbytnio. Nie jest to powieść, która wciąga w swój świat. Również bohaterowie nie byli na tyle wyraziści, bym naprawdę przejęła się ich losem. Wydaje się, że Ford poszedł w drugą stronę – pewnej umowności, ulotności, symbolizmu. Są książki, które bardziej przywodzą na myśl przypowieści – wydaje się, że tak mogło być tutaj – jednak wtedy liczy się wrażenie głębi przekazu, której ja akurat w tym przypadku nie odczuwałam (co oczywiście nie znaczy, że ktoś inny jej nie znajdzie). Niemniej, przemyślna konstrukcja i wielość interpretacji sprawiają, że „Rubieże” są utworem, do którego chce się wracać myślami.

Cytat w tytule i na początku pochodzi z „Unforgiven III” Metalliki (moje tłumaczenie).