Beatrycze Nowicka Opowiadania

Książę psów (recenzja, E)

Na królewskim dworze

Kate Elliott, wyd. Zysk i S-ka

Drugi tom cyklu „Korona gwiazd”

Beatrycze Nowicka: 7/10

Część druga „Korony gwiazd” Kate Elliott – „Książę psów” nie zawodzi oczekiwań. Rzekłabym nawet, że jest lepsza od tomu pierwszego.

Jak nietrudno zgadnąć, w drugim tomie cyklu kontynuowane są wątki dotyczące Alaina i Liath. Nieco krótsze, acz dość regularnie rozmieszczone rozdziały nie pozwalają też zapomnieć o księciu Sanglancie. Jednocześnie uwidaczniają się też tendencje wspólne dla wielotomowych cykli – bohaterowie zaczynają się rozdzielać. Ciekawym nowym wątkiem jest ten związany z rodzeństwem z Gentu. Dzięki niemu autorka kreśli przejmujący obraz losów wynędzniałych ofiar wojny.

Bardzo dobrze wypadają też wszelkie wątki związane z królewskim dworem. W „Księciu psów” całkiem sporo miejsca poświęcono intrygom i ambicjom możnych – czytanie o rozgrywkach szlachetnie urodzonych sprawia sporo satysfakcji. Elliott nie posuwa się aż tak daleko, jak George R.R. Martin, zarówno w skomplikowaniu, jak i w kwestii kreacji postaci – król Henryk pozostaje szlachetnym, charyzmatycznym władcą, jego najbliżsi doradcy również są porządnymi ludźmi. Wyraźnie widać jednak, że nakreślone plany i nadzieje co ważniejszych arystokratów znajdą swoje rozwinięcie w fabule dalszych tomów. Sam obraz królewskiego orszaku i dworskiego życia prezentują się bardzo dobrze.

Warto też zwrócić uwagę na losy przyjaciela Liath – Ivara, gdyż wiąże się z nimi wątek herezji. To, co wydawało się w „Królewskim smoku” czymś drobnym, przekonaniami jednego człowieka, który w dodatku zginął, zostaje rozwinięte – na razie jeszcze dość oszczędnie, lecz z każdym kolejnym tomem herezja odgrywa coraz większą rolę, ta zaś nie ogranicza się tylko do indywidualnych poglądów, ale też wpływa na politykę.

Autorce udaje się prowadzić wątki i postaci w sposób zrównoważony, unikając dłużyzn i utrzymując wrażenie spójności. Cieszy mnie poprawa w kwestii kreacji postaci pierwszoplanowych, które rozwijają się i wreszcie zaczynają budzić uczucia.

Bardzo przyjemnym i elegancko wplecionym w narrację smaczkiem są pojawiające się fragmenty psalmów, pieśni kościelnych i nie tylko, tekstów religijnych, żywotów świętych, legend, kronik i listów. Przyznam, że wielu autorów fantasy odnosi na tym polu sromotną klęskę – napuszony i pseudo-archaiczny styl tego rodzaju wtrąceń nierzadko przyprawia o zgrzytanie zębów. W przypadku Kate Elliott wszystko wypada ciekawie i zgrabnie, choć autorka sama przyznaje, że często są to parafrazy. Co ważne, w tych urywkach, jak również w rozważaniach na temat genealogii szlacheckich rodów, uważny czytelnik znajdzie istotne wskazówki (na przykład można domyślić się, kim jest Siedmiu Śpiących, a także zorientować się, jakie funkcje pełni na dworach dwójka z nich na długo przed tym, zanim dowiedzą się tego główni bohaterowie). Śledzenie i zapamiętywanie rozrzuconych skrawków informacji, próba uzupełnienia obrazu oraz snucie domysłów stanowią dodatkowe źródło satysfakcji płynącej z lektury.

W „Księciu psów” Elliott nie wprowadza wielu nowych koncepcji, ale te już obecne zostają rozwinięte i wzbogacone. Świat nadal budzi zainteresowanie, a losy bohaterów wreszcie zaczynają wciągać. Z tego względu uważam tom drugi za udaną kontynuację. Najważniejsze jest zaś to, że wywołuje apetyt na więcej.