Beatrycze Nowicka Opowiadania

Nocny patrol (recenzja, E)

Rosyjska wersja Świata Mroku

Siergiej Łukjanienko, wyd. MAG

Pierwszy tom cyklu „Patrole”

Beatrycze Nowicka: 6,5/10

Poniższą recenzję zamieszczam na swojej stronie niejako dla porządku. Tym niemniej, jestem głęboko zniesmaczona proputinowskimi i antyukraińskimi poglądami autora, któremu życzę aby skończył tam, gdzie słynny już krążownik Moskwa. Co do samej książki – nie jest może zła, ale znowuż nie na tyle dobra, by jej nieprzeczytanie w jakikolwiek sposób zubażało. Więc – lepiej sobie darować.

Urban fantasy to zwykle także opowieść o mieście. Moskwa z „Nocnego patrolu” została opisana pieczołowicie, z dbałością o oddanie specyfiki zarówno poszczególnych lokacji, jak i rosyjskich realiów. Wizja jest dosyć ponura – policja zajmuje się przede wszystkim wypatrywaniem ludzi, którym można postawić mandat, lub od których da się wyłudzić łapówkę, przekroczenie pewnego pułapu zarobków przyciąga uwagę mafii, bohaterowie są przekonani, że prowadzenie uczciwego życia jest trudniejsze i przynosi mniej korzyści niż drobne krętactwa. Potwierdzenie znajdzie tu też stereotyp o rosyjskim zamiłowaniu do alkoholu. Bohaterowie nie tylko często sięgają po wysokoprocentowe trunki, ale też czynią z picia swego rodzaju filozofię – wódka ma uczynić życie i świat znośniejszymi.

Jednak, pomimo trudności, główny bohater jest patriotą. Nie chciałby żyć nigdzie indziej, a do wszelkiego rodzaju usterek i niedogodności podchodzi z również stereotypowym rosyjskim fatalizmem.

Warstwa „magiczna” powieści Łukjanienki wypada dobrze, ale nie jest zupełnie oryginalna. Zmrok i jego warstwy kojarzą mi się z Umbrą/Cieniem ze Świata Mroku, nie ośmielę się jednak wyrokować, czy to istotnie zapożyczenie, czy też wspólne inspiracje. Opisy przestrzeni, do której mogą wkraczać Inni, oraz ich podejmowanych tam działań wypadają klimatycznie. Spodobały mi się liczne drobne pomysły – natura i sposób manifestowania się klątw, zdolność kotów do przebywania w wielu warstwach rzeczywistości jednocześnie, treść artykułów gazet czytanych w Zmroku, czy manipulacje prawdopodobieństwem. W kwestii nadnaturalnych istot, tu nazywanych Innymi, Łukjanienko także nie wprowadza nowości – są magowie, wampiry i wilkołaki.

W kwestii samej magii, mam kilka wątpliwości (być może kwestia została szerzej opisana w kolejnych tomach). Z jednej strony bowiem jest wspomniane o pozyskiwaniu mocy z ludzi i o tym, że dla magów Światła to rzecz trudna i wiążąca się z poważnymi konsekwencjami. Bohaterom zdarza się jednak posługiwać magią dla zabawy. Wydaje mi się, że sztuka manipulacji materią jest związana z wykorzystywaniem właściwości Zmroku, podczas gdy siła pobierana od ludzi służy do rzucania bardziej poważnych zaklęć. Ale pewna nie jestem. Ponadto dostrzegam niekonsekwencje – Anton twierdzi, że jasnym trudno jest kłamać, nie mogą czynić zła, muszą pomagać i chronić, praktycznie nie mogą postępować egoistycznie, podczas gdy czytelnik ma okazję obserwować coś dokładnie odwrotnego (choć tu akurat najprawdopodobniej to bohater jest naiwny).

Na pochwałę zasługuje pomysł na połączenie wątku walki magów Światła i Ciemności z motywem równowagi tych sił. W czasie, w którym toczy się akcja „Nocnego patrolu”, panuje zawieszenie broni. Jego realizacja jest zaś, rzekłabym, przepojona rosyjskim duchem – jest administracja, przepisy oraz system surowych kar, a poniżej poszczególne jednostki zawierają pomniejsze układy, handlują pozwoleniami na dokonywanie dobrych i złych czynów, przymykają oczy na drobniejsze wykroczenia, jeśli mogą odnieść z tego korzyści.

W „Nocnym patrolu” zwraca uwagę niejednoznaczność moralna. Anton wierzy, że przynależność do Jasnych bądź Ciemnych znacząco ogranicza wolę Innych w porównaniu ze zwykłymi ludźmi, lecz bohaterowie „Nocnego Patrolu” nie są źli lub dobrzy. W pierwszym tomie cyklu więcej uwagi poświęcono magom Światła, tym niemniej ważną postacią, budzącą w czytelniku ciekawość a nie niechęć, jest stojący po drugiej stronie barykady potężny czarnoksiężnik Zawulon. W kreacji świata i postaci dostrzegam echa „Mistrza i Małgorzaty”.

W swojej powieści Łukjanienko stosuje narrację pierwszoosobową, jednak nie przeszkadza mu to w nakreśleniu kilku wyrazistych portretów współpracowników i wrogów Gorodeckiego. Z drobniejszych kwestii, podobają mi się wplatane w powieść teksty piosenek (jest to zresztą kolejna książka fantasy rosyjskiego autora, gdzie zastosowano taki zabieg).

Jeśli chodzi o wady, w trzech kolejnych częściach składających się na „Nocny patrol” Łukjanienko raz po raz korzysta z tych samych rozwiązań, przede wszystkim powraca motyw skomplikowanego planu, uwzględniającego wszystkie zmienne. Ponadto, choć ma to swoją magiczną podstawę, wyjaśnienie, że potężni Inni potrafią przewidywać przyszłość, nie do końca przekonuje. Zresztą, oni dostrzegają głównie prawdopodobieństwa zajścia określonych wydarzeń. Jeśli więc magowie Światła i Ciemności mają podobne zdolności prekognicji, nie powinno być tak łatwo realizować skomplikowane intrygi, w których dziesiątki rzeczy mogą pójść nie tak. W pierwszej historii domyśliłam się, kto rzucił klątwę dużo wcześniej niż członkowie Nocnego Patrolu. Rozczarowało mnie także zakończenie całości, przyznam, że spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Czasem też nużyły mnie rozwlekłe dywagacje Gorodeckiego dotyczące etyki. Monologi wewnętrzne na półtorej strony, nie okraszone odkrywczymi stwierdzeniami bywały zniechęcające. Ach, i ta wiara Antona, że naczalstwo ma zawsze rację. Ciekawe, czy przetrwa w kolejnych tomach… A skoro o wierchuszce mowa, nie przekonał mnie pomysł na udział magów w budowaniu ustroju komunistycznego. Spodziewałabym się, że istoty żyjące po kilkaset lat nie będą aż tak naiwne.

Cały cykl ukazał się w Polsce, jednak się na niego nie skusiłam. Raz, że aż tak mnie nie porwało, dwa – już wtedy docierały do mnie plotki o politycznych poglądach autora. „Nocny patrol” przeczytałam w ramach zapoznawania się z fantasy, nie miałam zamiaru Łukjanience kabzy nabijać.