Beatrycze Nowicka Opowiadania

Spod zamarzniętych powiek (recenzja, E)

W pasiastej czapce w zębach gór

Dominik Szczepański, Adam Bielecki, wyd. Agora

Non-fiction

Beatrycze Nowicka: 7/10

Opowieść himalaisty, czyli „Spod zamarzniętych powiek” Adama Bieleckiego oraz Dominika Szczepańskiego to wartościowa pozycja – dla wielbicieli gór i nie tylko.

„Niektórzy ludzie żyją pełnią życia. Inni patrzą, jak przecieka im ono przez palce.” [1]

Po literaturę faktu sięgam bardzo rzadko, jednak tym razem chciałam dowiedzieć się więcej o wspinaczce wysokogórskiej oraz uprawiających ją ludziach. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie wysłuchanie głosu kogoś „z wewnątrz”. „Spod zamarzniętych powiek” to opowieść himalaisty Adama Bieleckiego, napisana we współpracy z dziennikarzem Dominikiem Szczepańskim, który już wcześniej zajmował się tematyką górską. Nie nazwałabym jej biografią – bo choć znajdą się tutaj informacje dotyczące np. dzieciństwa autora, narracja skupiona jest przede wszystkim na jego wyprawach. Rzecz jest ciekawa i warta lektury z wielu względów.

Pierwszy to ten, który sprawił, że sięgnęłam po tę książkę – czyli to, że może ona stanowić wprowadzenie do tematu dla laika. „Spod zamarzniętych powiek” została skierowana do szerokiego grona odbiorców. Nie ma tutaj brnięcia w detale techniczne, które mogłyby zainteresować przede wszystkim profesjonalistów (czasami dodatkowe informacje o konkretnych trasach wspinaczkowych podawane są w przypisach). Jeśli pojawiają się terminy fachowe, czy wyrażenia slangowe, od razu są wyjaśniane. W relacje z kolejnych wypraw zostały wplecione ciekawostki (najczęściej historyczne, dotyczące dokonań innych wspinaczy, czasem medyczne) oraz porady praktyczne. Gdybym miała określić Adama Bieleckiego jednym przymiotnikiem, byłoby to słowo „konkretny”. Taka jest jego narracja – skupiona na faktach oraz ujęciu pragmatycznym. Nie znaczy to, że mamy do czynienia z suchą relacją. Pasja autora jest wyraźnie wyczuwalna, znajdą się też fragmenty bardziej emocjonalne, gdy himalaista stara się przybliżyć czytelnikowi uczucia towarzyszące wspinaczce oraz swoją motywację (a także dramatyczne historie, gdyż wyprawy w najwyższe góry, zwłaszcza zimą, to jednak gra ze śmiercią [2]).

Książka została starannie wydana i bogato zilustrowana. Szczególnie przypadły mi do gustu zdjęcia gór, choć oczywiście nie brakuje też fotografii przedstawiających Bieleckiego i jego towarzyszy.

„Spod zamarzniętych powiek” jest jednak przede wszystkim historią Adama Bieleckiego – ciekawą i inspirującą, choć też zawstydzającą. Pewnie wielu z nas zaczytywało się tak jak on książkami Szklarskiego, oraz miało jakieś barwne marzenia dotyczące przyszłości. Różnica polega na tym, że Bielecki poświęcił ich realizacji swoje życie i odniósł sukces. Co się na niego złożyło? Zapewne wiele rzeczy – wrodzone predyspozycje (jak można przeczytać, ludzie różnią się choćby tolerancją na niedobór tlenu związany z niższym ciśnieniem na wysokościach), wychowanie (rodzice himalaisty dalecy byli od trzymania swoich dzieci pod kloszem w wiecznej obawie, że „coś się stanie”), szczęście, ale przede wszystkim żelazna determinacja.

Postać autora i bohatera książki budzi sympatię i zainteresowanie. Można zastanawiać się nad możliwością ulegnięcia pokusie autokreacji – mogę tylko napisać, że ja nie wyczuwam tu fałszu. Bielecki wydaje się mieć dystans do siebie. Jeśli uważa, że popełnił błąd, albo zachował się głupio, pisze to wprost. Na temat innych ludzi wypowiada się zwykle pozytywnie, czasem coś napomknie, w żadnym razie zaś nie pierze brudów i nie wykorzystuje okazji, by kogoś publicznie pognębić. Pokuszę się o hipotezę, że wynika to po części przynajmniej ze zdrowego poczucia własnej wartości.

Książkę otwiera krótki rozdział niejako wrzucający czytelnika w sam środek akcji – podejścia na Gaszerbrum I, ośmiotysięcznik w Karakorum. Rozdział drugi zawiera wspominki z dzieciństwa i wczesnej młodości, kolejne poświęcono już konkretnym wyprawom, choć są one przeplatane dygresjami, dotyczącymi np. studiów Bieleckiego, czy zajęć, jakich się imał. Dzięki temu narracja nie nuży, choć czasem można się nieco zgubić – uważam, że wydawca mógł dołączyć do książki tabelkę z datami poszczególnych wypraw, o których wspomina autor, oraz listą ich uczestników). Początek „Spod zamarzniętych powiek” wypada bardziej „przygodowo”, końcówkę z kolei nazwałabym „fachową”. Zresztą, sam charakter wypraw Bieleckiego się zmienił – od młodzieńczych eskapad czasem wręcz na wariackich papierach, po profesjonalną wspinaczkę sportową.

Zanim przejdę do podsumowań, chcę pochwalić dobrą korektę – wielokroć lepszą od tej, z którą zazwyczaj się stykam, czytając, bądź co bądź, literaturę piękną.

Jak wspomniałam na początku, nie jestem zagorzałą czytelniczką literatury faktu, nie znam się też na wspinaczce wysokogórskiej, bym mogła się wypowiadać pod względem merytorycznym. Osobiście „Spod zamarzniętych powiek” uważam za pozycję interesującą, nieźle napisaną, pięknie wydaną i godną polecenia.

[1] Na wypadek, gdyby ktoś był ciekaw – cytat nie pochodzi z książki, to parafraza słów Ramireza z „Nieśmiertelnego II”.

[2] W tym ostatnim przypadku narracja jest stonowana i uważam, że to dobrze.

PS. W książce można też znaleźć kody QR, prowadzące do nagrywanych przez Bieleckiego filmów.