Beatrycze Nowicka Opowiadania

Zapomniane bestie z Eldu (minirecenzja, E)

O potężnej czarodziejce albo przeznaczenie kobiety

Patricia McKillip, wyd. MAG

Beatrycze Nowicka: 6/10

„Zapomniane bestie z Eldu”, wzbudziły we mnie podobne odczucia jak „Ostatni jednorożec”. Obie powieści są rodzajem baśni, choć w odróżnieniu od Beagle’a, McKillip obywa się bez elementów humorystycznych i zabawy z konwencją.

Także tutaj urzeka sam sposób snucia opowieści. Styl McKillip jest tu bardziej kwiecisty, niż w trylogii o Mistrzu Zagadek, choć nie aż tak ozdobny, jak w „Czarodziejce i strażniku”. I tym razem przytoczę fragmenty: „zwierzęta przybyły niczym odpryski snu”, „uśmiechnął się, jakby opadła nagle zużyta maska jego twarzy”, ”gwiazdy układały się w lodowate wzory”, „różowa linia zakreślała krawędź świata, białe chmury o srebrzystych brzegach płonęły, chwytając promienie słońca; rozbijały je i rozrzucały po polach”, „zaczął padać śnieg – lekki, cichy, wieczny”, „lodowobiały księżyc w pełni mknął wraz z nimi, okrągły i zadziwiony niby pojedyncze rozbudzone oko gwiezdnej bestii nocy”, „drzewa wokół [jaskini] rosły ogromne i nieruchome jak kolumny podpierające hale ciszy”. Pod tym względem lektura sprawiła mi wiele przyjemności.

Nie mogę tego niestety powiedzieć o samym przesłaniu. Jest ono zbliżone do tego z „Czarodziejki i strażnika”, a dotyczy Prawdziwego Powołania Kobiety. Sybel, bo tak nazywa się główna bohaterka, jest potężną czarodziejką. Jednakże, zdaje się pisać autorka, obdarzonej mocą kobiecie wręcz nie przystoją (albo inaczej – niszczą ją) małostkowe pragnienia, takie jak żądza zemsty. Magia nie powinna służyć zdobywaniu władzy. Zamiast tego należy obłaskawiać dzikie bestie i haftować, być miłą, łagodną i dobrą. Cokolwiek innego jest zdradą własnej natury. A już najważniejsze jest uświadomienie sobie, że potrzebuje się do szczęścia mężczyzny, tudzież wyznanie tego swojemu ukochanemu. Wtedy – i tylko wtedy – kobieta odnajduje spokój duszy oraz spełnia najskrytsze pragnienia swojego serca. Na sam koniec zaś pozostają plany wspólnego życia i urodzenia lubemu potomstwa. Żebyż jeszcze mężczyźni byli tacy, jak kochanek Sybel – wielkoduszni, wybaczający, nieustannie czyniący płomienne (i cokolwiek kiczowate) wyznania przeplatane przeprosinami, że nie dość gorliwie zapewniają o własnej miłości…

Z kolei motyw poszukiwania czegoś, co nierozpoznane znajduje się tuż obok, pojawił się zarówno w trylogii o Mistrzu Zagadek, jak i w „Czarodziejce i Strażniku” – trochę szkoda, że autorka tak się powtarza.

Tak, jak cenię McKillip za urodę języka i barwne pomysły, tak przesłania jej powieści mnie irytują. W „Zapomnianych bestiach z Eldu” dochodzi też miejscami kiczowaty wątek miłosny. Motyw pewnego chutliwego maga, który marzy o zgwałceniu bohaterki, wywołał u mnie przypływ wesołości, zamiast przejęcia się losem postaci. Nie uważam tego utworu za zły, jednak daleka jestem od wychwalania go. To bardzo ładna, pięknie napisana, nastrojowa baśń, lecz nie wzbudza głębszych uczuć.