Beatrycze Nowicka Opowiadania

Ciężko być najmłodszym (recenzja, E)

Ciemni coś ci jaśni

Ksenia Basztowa, Wiktoria Iwanowa, wyd. Papierowy Księżyc

Pierwszy tom trylogii „Książę ciemności” 

Beatrycze Nowicka: 4/10

„Ciężko być najmłodszym”, czyli pierwszy tom trylogii „Książę ciemności”, to pozycja przede wszystkim dla naprawdę zagorzałych wielbicieli humorystycznej fantasy ze wschodu.

Szczerze pisząc, wolałabym, aby Papierowy Księżyc dokończył wydawać książki Olgi Gromyko, których akcja toczy się w Belorii oraz trylogię Aleksandry Rudej, zamiast rozpoczynać następny cykl fantasy w wydaniu słowiańskim. Niemniej, by osłodzić sobie oczekiwanie na kolejne tomy autorstwa wyżej wymienionych pań, sięgnęłam po „Ciężko być najmłodszym”.

Lubię humorystyczną fantasy zza wschodniej granicy. Nie przeszkadza mi to, że nie ma tu jakichś szczególnych fajerwerków wyobraźni, jeśli chodzi o światotwórstwo. Wykorzystywanie najbardziej typowych realiów, ras, czy schematów fabuł także nie wadzi, zwłaszcza, jeśli gra z konwencją stanowi jedno ze źródeł humoru. Jest jednak kilka „ale” – w zamian oczekuję od tych książek sympatycznych bohaterów, wdzięcznego stylu i niewymuszonego komizmu.

Problem z „Ciężko być najmłodszym” nie polega na tym, że powieść nie jest oryginalna w wyżej wzmiankowanych kwestiach, ale że autorki powielały rozwiązania z książek Gromyko. Choćby Władcy Ciemności i ich moce bardzo przypominają wampiry z powieści o Wolsze Rednej. Zapożyczenia występują nawet na poziomie poszczególnych scen. W recenzji „Wiernych wrogów” wspomniałam retrospekcję, w której bohaterka traci bliską osobę. Retrospekcja ta kończy się słowami „nienawidzę puchu z topoli” (puch od tej pory kojarzy się Szelenie z dramatycznymi wydarzeniami). W wydanych w oryginale rok później „Jesiennych ogniach” Walerii Komarowej pojawia się analogiczny fragment zakończony zdaniem „nienawidzę wiśni”. W „Ciężko być najmłodszym” znalazłam kolejną kalkę sceny z utratą rodziny (tym razem rzecz dotyczy bohatera drugoplanowego i „dla odmiany” prowadzi do znienawidzenia smaku tutejszego odpowiednika miodu) [1].

W dodatku Basztowa i Iwanowa piszą gorzej od Gromyko. Do stylu ich starszej koleżanki po piórze jeszcze sporo im brakuje – przede wszystkim wdzięku, plastyczności opisów, sarkastycznej nutki w wypowiedziach i przemyśleniach bohaterów. Ponadto, w „Wiernych wrogach” Białorusinka od czasu do czasu przeplatała scenki humorystyczne poważniejszymi w taki sposób, że i te drugie miały okazję wybrzmieć. W „Ciężko być najmłodszym” wszystko pozostaje powierzchowne, umowne – przez to trudno choćby na sekundę uwierzyć, że kiedykolwiek bohaterom grozi poważniejsze niebezpieczeństwo (a przydałoby się jednak, by takie wrażenie towarzyszyło lekturze finału, jeśli czytelnik ma podziwiać bohaterstwo jednej z postaci).

Humor, owszem, jest, choć znów wolę Gromyko, jej pełne złośliwości dialogi i kąśliwe uwagi narratorek. Bardziej spodobał mi się także „Sztylet rodowy” Rudej – pamiętam własne wybuchy śmiechu w tramwaju, w drodze powrotnej z księgarni. Pierwszy rozdział „Ciężko być najmłodszym” niestety nie wywołał takiej reakcji. Potem było lepiej, choć wciąż nie aż tak zabawnie.

Nic dobrego nie można powiedzieć o fabule powieści – w zasadzie należałoby ją raczej nazwać tworem fabułopodobnym – ot, coś się dzieje, aby był pretekst do kolejnych scenek, zaś niektóre wydarzenia są naciągane w sposób wyjątkowo sztuczny. Gromadka „jasnych” [2] bohaterów zachowuje się głupiej niż dowolna ze znanych mi drużyn RPG-owych (a to już jest „sukces”), wskutek czego ich „ciemny” towarzysz co i rusz musi ratować ich z kłopotów. Żałuję też, że autorki nie pokusiły się o to, by chociaż trochę pogłębić portrety postaci drugoplanowych. Rozumiem, że w przypadku, gdy główny bohater jest zarazem narratorem, pozostałe osoby nie mogą zostać przedstawione równie drobiazgowo. W „Wiernych wrogach”, czy „Sztylecie rodowym” towarzysze protagonistek mieli jednak własne charaktery, podczas gdy w „Ciężko być najmłodszym” to chodzące klisze.

Sytuację ratuje do pewnego stopnia główny bohater, najmłodszy syn Ciemnego Władcy. Mam alergię na superpotężnych mężczyzn, którzy ociekają testosteronem i rozstawiają wszystkich po kątach. Dla odmiany jednak mam słabość do postaci takich, jak książę Diran – też superpotężnych, ale przy tym uprzejmych i skromnych młodzieńców, co to mogliby na zniewagę odpowiedzieć kulą ognistą, ale tego nie robią. Główny bohater „Ciężko być najmłodszym” zdobył moją sympatię i sprawił, że pomimo wszystkich wyżej wymienionych wad książkę czytałam z przyjemnością.

Zastanawiałam się nawet nad wyższą oceną, jednak uznałam, że byłaby ona niesprawiedliwa. Dlatego wystawiłam, jaką wystawiłam – kto zaś jest wielbicielem humorystycznej fantasy słowiańskiej, może sobie ocenę podnieść i po „Ciężko być najmłodszym” sięgnąć.

[1] W oryginale powieść Basztowej i Iwanowej ukazała się dużo wcześniej niż u nas, bo w 2007 roku – jednak nadal dwa lata po „Wiernych wrogach”. Choć nie wykluczam też, że scena z „nienawidzeniem” mogła zostać zainspirowana jeszcze inną, nieznaną mi książką.

[2] W wykreowanym na potrzeby cyklu świecie kontynent podzielony został pomiędzy „jasnych” i ”ciemnych”. Ciemni uznawani są przez mieszkańców „jasnych ziem” za złych, choć to oczywiście nieprawda, bo całkiem sympatyczni z nich nieludzie (czasem nieco ekscentryczni).

Jakiś czas temu ukazał się tom kolejny, straszący z okładki blond elfem o twarzy Justina Biebera dosiadającym jednorożca. Jednakowoż sobie darowałam.