Beatrycze Nowicka Opowiadania

Kroki w nieznane 2007 (recenzja, E)

Fantastyczny wachlarz

Antologia, wyd. Solaris

Beatrycze Nowicka: 7/10

Trzeci tom reaktywowanej antologii „Kroki w nieznane”, to interesujący i dosyć różnorodny zbiór opowiadań. Jeśli ktoś lubi fantastykę, a jeszcze go nie czytał, zachęcam do nadrobienia zaległości.

Trzecie „Kroki…” nie sprawiają wrażenia zbioru utworów genialnych, jednakże zdecydowana większość opowiadań jest co najmniej przyzwoita. Zaprezentowane teksty stanowią interesującą mieszankę fantastycznych podkonwencji i tematów, co zdecydowanie uprzyjemnia lekturę. Za wybór odpowiada Konrad Walewski; sądzę, że na podstawie znajomości kilku numerów „Fantasy & Science Fiction” oraz właśnie „Kroków…” mogę spekulować na temat jego upodobań. Wydają się one dość odmienne od moich, co jednak nie przeszkodziło mi w znalezieniu w zbiorze czegoś dla siebie. Redaktor zdaje się lubić utwory obfitujące we wszelkiego rodzaju nawiązania do rozmaitych dzieł oraz wątki autotematyczne. „Fantastyka może, a nawet powinna być literaturą piękną” – takie motto wyczytuję pomiędzy wierszami. I nie to, że nie zgadzam się z powyższym, tyle że wszelkie zabawy metaliterackie, dialog z innymi dziełami kultury, czy styl, który można określić jako „aspirujący” – kwiecisty i wygładzony zarazem, nie znajdują się na liście cech cenionych przez mnie. Czasem Walewski wybiera teksty przedstawiające pojedynczy pomysł, któremu brakuje spójnej rozbudowy, wymyślony dla „efektu estetycznego”, bez zastanowienia się nad tym, czy jest sensowny z naukowego punktu widzenia. Wiele opowiadań współdzieli nastrój, który z braku lepszego określenia nazwę „przymglonym”, lekko stłumionym; światem obserwowanym przez mleczne szkło. Na drugim krańcu skali znajdują się opowiadania ostre, wyraziste i dosadne, poruszające ważne kwestie i stawiające śmiałe sądy.

Do takich należy otwierająca zbiór „Amnestia” Octavii E. Butler. To bardzo gorzki utwór. Obcy przybywają na Ziemię, eksperymentują na ludziach, dyktują warunki. Ale okazuje się, że główna bohaterka, która przez lata była jednym z królików doświadczalnych, więcej krzywd doznała od przedstawicieli swojego gatunku. Zwraca uwagę nietypowy pomysł na kosmitów, będących organizmami kolonijnymi, na podobieństwo niektórych jamochłonów i żachw. Większość znanych mi utworów SF opartych na podobnych motywach kończy się albo triumfalnym pokonaniem obcych, albo przegraną ludzkości. Butler rozgrywa temat znacznie subtelniej. „Amnestia” jest drugim opowiadaniem pisarki, jakie poznałam (pierwsze były „Więzy krwi”). Co ciekawe, oba utwory łączy wiele podobieństw. Przede wszystkim są zapisem relacji ludzie-obcy. Ci pierwsi występują jako gatunek podległy i zależny, choć zależność nie jest jednostronna. W przeszłości kosmici krzywdzili i wykorzystywali ludzi, później zaczęło przeważać bardziej „oświecone podejście”. Niektórzy obcy wchodzą w przyjazne relacje z przedstawicielami naszego gatunku, mają też dobre intencje. Walka jest skazana na niepowodzenie, dla wspólnego dobra trzeba współpracować, ale to w niczym nie umniejsza doznanej krzywdy. „Więzy krwi” były pod tym względem bardzo dosadne, Butler pokazała czytelnikowi układ odstręczający i chory, który wcale nie wydawał się taki bohaterom. W „Amnestii” pisarka zastosowała nieco łagodniejsze środki, jednak wymowa pozostała podobna. Dopiero z notki o autorce dowiedziałam się, że Butler była Murzynką i to brutalnie sprowadziło jej rozważania o ludziach i obcych na Ziemię.

„Amnestia” była najjaśniejszym punktem zbioru, „Chłopcy” Carol Emshwiller to, niestety, jeden ze słabszych tekstów. Zdaje się, że autorka pragnęła napisać coś w rodzaju „przypowieści o złych mężczyznach”. Ale właśnie ta umowność razi, światu przedstawionemu brakuje spójności, jest przeraźliwie uproszczony. Emshwiller każe swoim mężczyznom wojować i uprawiać seks, a gdzie kupcy, wynalazcy, myśliwi, rzemieślnicy?

Lubię Michaela Swanwicka, jednak „Surowym umysłom” szkodzi zbyt nachalne przesłanie. W tego rodzaju tekstach lepsze wrażenie robi niejednoznaczność, skłaniająca czytelnika do własnej refleksji. Choć trzeba powiedzieć, że odrobina niepewności zostaje wprowadzona za sprawą głównego bohatera, który z jednej strony jest orędownikiem sztuki i religii, z drugiej zaś… Pomysł na optymalizację jest dobry, lecz moje wątpliwości wzbudziło dołączenie doń w pakiecie wydajniejszej regeneracji. Z jakiej to przyczyny modyfikacje mózgu miałyby wpłynąć na szybkie gojenie się ran?

„Most” Kathleen Ann Goonan w pewien sposób koresponduje z opowiadaniem Swanwicka – w obu pojawia się kwestia zmian mózgu i nie tylko, utwory różnią się natomiast opinią na temat tego, czy warto. Sądząc z notki na okładce powieści Goonan „Jazz miasta królowej”, akcja „Mostu” toczy się w tym samym uniwersum. W opowiadaniu autorka nie pokusiła się o szersze wyjaśnienia na temat świata przedstawionego, przez co całość wydaje się dosyć mętna i niedookreślona. Jakieś przenoszące informację insekty, druga strona tytułowego mostu budząca lęk z nie do końca zrozumiałych przyczyn (gdy bohater tam trafia, miejsce okazuje się całkiem przyjemne). Nie przypadła mi do gustu fabuła oparta na wątku kryminalnym. Wszystkie te nowoczesne technologie aż się proszą o bardziej przemyślne wykorzystanie, a nie kolejną historię o kobiecie, która zatrudnia detektywa a sama ma wiele do ukrycia.

W „Roku w Linearnym Mieście” Paula Di Filippo spodobała mi się wizja tytułowego miejsca i kilka innych pomysłów, jak Bestia ukryta pod powierzchnią, czy skrzydlate istoty przybywające po umarłych. Pomysł na to, by kazać bohaterom żyjącym w tak niezwykłym świecie, wieść jak najbardziej zwyczajne życie, był dobry, choć chwilami nieco nudziły mnie opisy robienia zakupów i temu podobne. Natomiast nic nowego nie wnosi wątek „okołoliteracki”, czyli to, że główny bohater jest pisarzem-fantastą (i oczywiście jako taki wymyśla światy, które bardziej przypominają nasz – choć nie jestem w stanie podać tytułów, czytałam już teksty oparte na takim pomyśle) i jego ustami di Filippo wygłasza dosyć znane już argumenty w sporze fantastyka kontra główny nurt. Niemniej, barwne tło i raczej pozytywna atmosfera sprawiają, że nie czyta się tego źle (choć chwilami bywa nudnawo).

„1016 do jednego” Jamesa Patricka Kelly’ego to z kolei powrót w czasy Zimnej Wojny i strachu przed nuklearną zagładą. Gdyby zostało napisane w latach pięćdziesiątych, czy sześćdziesiątych, odniosłabym się do niego z większą wyrozumiałością, ale że swoją premierę miało w 1999, jawi się jako nieco staroświeckie.

Ambiwalentne uczucia budzi „Na krańcu skali” Paula Witcovera, przywodzące mi na myśl „Nocną whiskey” Jeffreya Forda, zapewne ze względu na klimat i zbliżoną tematykę. Pojawia się tu wątek dorastania (dorosły już bohater wspomina swoją młodość) oraz śmierci bliskich, a nadprzyrodzone płynnie wkracza w codzienność. Niektóre sceny i uwagi są celne, niestety całość wydaje się przegadana, przesadnie „literacka”, a przez to nieco sztuczna.

Przyjemne w lekturze jest „Między wierszami” Jose Antonio Cotriny, czyli – w uproszczeniu – historia przebudzenia maga. Pomysł autora okazał się całkiem sympatyczny, choć raczej nie jest to utwór, który zapadnie w pamięć. Zbliżony temat podejmuje Jeffrey Ford w „Wadze słów”, w jednym i drugim opowiadaniu słowo pisane kryje w sobie więcej, niż początkowo sądzą bohaterowie, a zrozumienie tego otwiera przed nimi nowe możliwości. Lubię styl Forda, klimat jego opowiadań i sposób, w jaki potrafi mieszać to, co zwykłe z nietypowymi pomysłami, czy rekwizytami. To zazwyczaj drobne smaczki, ale ostatecznie okazuje się, że to one nadają charakter całości.

Odnoszę wrażenie, że temat świadomości jest ostatnio coraz bardziej modny. I bardzo dobrze, bo jest ciekawy i ma potencjał. Opowiadanie Daryla Gregory’ego „Druga osoba, czas teraźniejszy”, mimo że nie jest literackim fajerwerkiem, okazało się dla mnie naprawdę krokiem w nieznane. Pomysł wyjściowy to narkotyk wyłączający, a w przypadku przedawkowania niszczący świadomość. Podczas lektury zadałam sobie pytania: „Czy rozwiązanie, które wybrał autor jest najbardziej prawdopodobne? A co jeżeli jest dokładnie odwrotnie?” Dalsze rozważania okazały się dość brutalne dla mojego światopoglądu i sprawiły, że w dniu, w którym przeczytałam to opowiadanie, czułam się nieswojo zasypiając.

Zaletą „Gdy sysadmini rządzili światem” Cory’ego Doctorowa jest nietypowy pomysł na postapokalipsę, opisaną z perspektywy tytułowych aministratorów sieci. Nie przypadło mi do gustu zderzenie satyry z dramatycznymi wydarzeniami, szkoda też, że autor nie wyjaśnił przyczyn katastrofy.

W „Jaszczurce” Marii Galiny zwraca uwagę celna obserwacja obyczajowa (zresztą, samo opowiadanie nie jest fantastyczne). Sądzę, że „Baby Doll” Joanny Sinisalo największe wrażenie zrobi na czytelnikach mających dzieci. Autorka doprowadziła dziś widoczne trendy do swoistego ekstremum. Najkrócej pisząc, chodzi o epatowanie seksem w kulturze i przestrzeni publicznej. Głównymi bohaterkami są dziewczynki. Sinisalo udało się całkiem dobrze przedstawić rozpaczliwe, dojmujące pragnienie akceptacji i przynależności do grupy, charakterystyczne dla tej grupy wiekowej. A ocena atrakcyjności danego dzieciaka przez rówieśników dyktowana jest modą, w tym przypadku – modą na seks i wszystko, co z nim związane. Odniosłam wrażenie, że chwilami autorka zbyt daleko idzie w satyrę i karykaturę, co odrobinę osłabia emocjonalne oddziaływanie utworu. Niemniej, temat jest aktualny i ważny.

O modzie, marketingu i manipulacji pisze również Heather Lindsey w „Just do it!” Uwagę zwraca to, że temat ponury (kontrola umysłów za pomocą środków chemicznych), pasujący bardziej do antyutopii, został tu potraktowany lekko i humorystycznie. Ciekawe, choć raczej nie zagrzeje miejsca w mej pamięci.

Drugim obok „Chłopców”, słabszym tekstem jest „Oto epoka lodowcowa” Calude’a Lalumiera. Nie ma tu nic nowego, poza rekwizytem w postaci niebieskiego „kwantowego lodu”. Fabuła nie jest odkrywcza a bohaterowie nie budzą emocji, co wydaje mi się poważniejszym „grzechem”. Antologię zamyka „Matematyczna teologia stosowana” Benforda, która stanowi raczej surowy pomysł na opowiadanie, niż kompletny utwór. Autor ogranicza się do nakreślenia samej koncepcji, podczas gdy ja preferuję teksty, gdzie tego rodzaju idee zostają wplecione w ludzkie losy.

Jako całość antologia jest ciekawa i nie nuży. Warto się nią zainteresować, jeśli do tej pory nie było ku temu okazji.