Beatrycze Nowicka Opowiadania

Ja, legenda (Recenzja, E)

Całkiem zacny zestaw

Darmowa antologia cyfrowa polskich autorów, Fantazmaty

Beatrycze Nowicka: 7/10

W kolejnej darmowej antologii redaktorów „Fantazmatów” znalazło się całkiem sporo solidnych tekstów.

Ekipa od „Fantazmatów” nie zwalnia tempa – od niedawna do ściągnięcia dostępna jest najnowsza bezpłatna antologia pt. „Ja, legenda”. Tym razem trafiło do niej dwadzieścia pięć opowiadań, jest więc z czego wybierać. Tytuł zbiorku jest zarazem motywem przewodnim zgromadzonych tekstów. Autorzy podeszli do niego w sposób różnorodny, sięgnęli też po rozmaite fantastyczne podkonwencje. Znalazło się tu nieco utworów naprawdę dobrych i sporo przyzwoitych.

Najbardziej w mej pamięci utkwił „Status ofiary ściśle reglamentowany” Jerzego Bogusławskiego, w którym autor bardzo trafnie pokazał mechanizmy rządzące mediami w epoce postprawdy. Smutne i prawdziwe, bezsilność bohaterów jest naszą bezsilnością.

Interesująca i pomysłowa okazała się „Szósta minuta na językach” Krzysztofa Matkowskiego o konflikcie nietypowych magów, rozgrywającym się w „naszej” rzeczywistości. Na duży plus liczę autorowi sensowne (wreszcie!) wykorzystanie wiedzy biologicznej, przypadło mi też do gustu zaskakujące zakończenie.

W „Farsie” Michał Puchalski łączy mit Arturiański z gaimanowską w duchu opowieścią o tym, jak to stare legendy potrzebują, by ktoś o nich pamiętał. Sympatyczna, ładnie skrojona opowieść. Na zbliżonym pomyśle oparła się także Sylwia Finklińska w „Nowym graczu na rynku many”, tyle że tam protagoniści stanowią personifikacje pewnych idei, a nie konkretne postaci z mitologii. Nie przeszkadza im to jednak być wyrazistymi bohaterami. Z uwagi na zabawny pomysł, w pamięć zapadł mi „Dzwoneczek i Klub Solipsystów”, choć idea, by można było świadomie „zniewierzyć” w coś lub kogoś konkretnego wydaje mi się paradoksem.

Krzysztof Rewiuk umiejętnie splótł fakty dotyczące życia Ludwika II, zwanego Szalonym Królem, z motywami fantastycznymi, rodem z tak cenionej przez bawarskiego monarchę twórczości Wagnera. „Der Fisherkönig” to nastrojowy tekst, który w dodatku zainspirował mnie do poszukania informacji na temat jego bohatera.

Przekonujący klimat jest głównym atutem „Deszczowego żołnierza” Filipa Laskowskiego. Tym razem mamy do czynienia z postapo. Na smutną rzeczywistość, w jakiej przyszło żyć bohaterom, od czasu do czasu nakładają się wspomnienia z przeszłości, fragmenty starych opowieści i obrazów. W oczach dawnej historyk sztuki napotkany chłopak przedzierzga się w podążającego za swoim przeznaczeniem bohaterskiego łowcę wielorybów.

Kolejnym z tekstów, gdzie za efekt odpowiada przede wszystkim wykreowana atmosfera, jest „Rdza” Justyny Maciny. Doceniam także interesujący pomysł wyjściowy i przekonująco oddaną samotność głównego bohatera. Zabrakło mi wyrazistszej kulminacji, ale chyba tak miało być – w życiu rzadko zdarzają nam się rozstrzygnięcia.

Przyjemną rozrywką okazały się dwa przygodowe teksty SF – „Louise” Magdaleny Wilk (wprawdzie to kolejny przykład bardziej prologu, niż opowiadania, ale polubiłam głównego bohatera) oraz „Kilka rzeczy do zrobienia” Krzysztofa Górskiego.

Spodobała mi się narracja w „Karpia dzień, czyli JaFonowi wypaplane” Dariusza Skrzydło – sądzę, że nietrudno zgadnąć, na co jest ona stylizowana. Dobrze, choć bez zaskoczeń prezentuje się „Zwykły Szary Henio i Korpoprzyjaciel” Mateusza Hengiera, przesycony dickowskimi z ducha wątpliwościami.

Jeśli chodzi o uwagi krytyczne, przedziwny pomysł miała Alicja Janusz – otóż okazuje się, że w stworzonym przez nią uniwersum bardowie wprawdzie posiadają magiczne moce ale… nie mogą kłamać podczas ich wykorzystywania, ponieważ ich bóstwo natychmiast karze minstreli za choćby odbieganie od prawdy. Marek Betlejewski w „Sztuce Gordiana del Monte” miał świetny pomysł na obrazy malowane w ciemności fluorescencyjną farbą, tylko czemu upchnął do tekstu coś tak ogranego, jak demony?

„Zakrzywienie czasozefiru” Kamila Kuliga stanowi niestety fabularną sieczkę. Niespójną (choć w mniejszym stopniu) narrację zaprezentował także Michał Stachnik w „Dzikusce”. Nie przekonał mnie ponadto pomysł, aby mieszkańcy osady pozostawali nieświadomi swojego sąsiedztwa. Miłosz Śmiałek w „Skali wartości” wiarygodnie przedstawił życie nastolatka, ale kiedy do głosu doszły tam siły nadprzyrodzone… Uważam, że jeśli czyni się bohaterami tekstu Boga i Szatana, to trzeba wymyślić naprawdę dobre dialogi [1].

Jeśli za kryterium przyjąć średni poziom prezentowanych tekstów, uważam tę antologię za najlepszą z dotychczasowych (nie licząc „Geniuszy fantastyki” wydanych jeszcze pod szyldem Genius Creations). Miło patrzeć, jak inicjatywa nabiera wiatru w żagle.

[1] W przypisach – żeby nie zdradzać tym, którzy chcieliby tekst przeczytać – pomysł, aby Bóg wysyłał klasowych dresików, aby pobili głównego bohatera za to, że ów wyraził swoje wątpliwości odnośnie wiary na lekcjach religii… Jakby tego było mało, owo pobicie sprawia, że główny bohater odrzuca podszepty diabła. Serio? Nie przekonuje mnie także pogląd, że to technologia jest zagrożeniem dla wiary. Stawiałabym raczej na dobrobyt.