Beatrycze Nowicka Opowiadania

Fantazmaty II (recenzja, E)

Sernik bez rodzynek

Darmowa antologia cyfrowa polskich autorów, Fantazmaty

Beatrycze Nowicka: 5/10

Drugi tom „Fantazmatów” zawiera kolejne dwadzieścia opowiadań rozmaitych autorów. Zabrakło w nim jednak utworów, które szczególnie zapadłyby mi w pamięć.

Redaktorzy pierwszego tomu „Fantazmatów” postarali się, by do antologii trafiło choć kilka tekstów bardziej znanych autorów. Pod tym względem dwójka prezentuje się mniej okazale (część osób, których utwory opublikowano, ma już za sobą książkowy debiut, jednak pozostają mniej popularne niż Paweł Majka czy Agnieszka Hałas). To oczywiście nie musiałoby być wadą, gorzej, że zabrakło mi w tym zbiorku opowiadań wyróżniających się – czy to oryginalnością pomysłu, czy obdarzonymi charyzmą bohaterami albo poruszającymi scenami.

W ostatnich miesiącach przeczytałam wiele opowiadań publikowanych w darmowych periodykach dostępnych w internecie i dostrzegłam dość niepokojący trend – mianowicie atrofię fabuły. Być może pamięć mnie zwodzi, ale wydaje mi się, że przed laty autorzy dokładali większych starań, by opowiedzieć czytelnikom kompletną historię. Tymczasem w stanowczo zbyt wielu nowych utworach tej dbałości nie widzę. Odbiorca zamiast kompletu w postaci odpowiednio nakreślonego tła, wyraziście przedstawionych bohaterów, akcji zmierzającej do kulminacji i satysfakcjonującego rozwiązania otrzymuje zaledwie fragmenty opowieści. Najczęściej początek – trochę opisu świata, jakieś postaci, zawiązujące się interakcje oraz konflikty i… tyle. Zdarzają się też „środki”, czyli wyrywki z życia bohaterów, albo „końce”, gdzie autor serwuje samo rozstrzygnięcie bez odpowiedniej podbudowy. Gdyby jeszcze owe nie w pełni rozwinięte historie miały niezwykły klimat albo były napisane wyróżniającym się stylem, mogłyby się obronić. Jeśli jednak tak nie jest, czytelnik kończy lekturę z poczuciem niedosytu, podejrzewając autora o lenistwo. Tego rodzaju fragmentaryczne opowiadania znalazły się także w „Fantazmatach 2”.

Antologię otwiera tekst SF – „Baśń o Łowcy” Marcina Monia, wybór dobry, bo autor ma do zaoferowania ciekawy pomysł i nostalgiczny nastrój. To jedyny utwór ze zbioru, który zapamiętałam, w przypadku reszty muszę zaglądać do spisu treści, a czasem i do tekstu, żeby przypomnieć sobie, o czym to było.

Następna w kolejce jest „Iskra z Edry” Marty Zdybskiej. Mój głód fantasy jest ostatnio tak silny, że ucieszyłam się podczas lektury, mimo nieco pretensjonalnego stylu. Pomysł na uczynienie główną bohaterką wieszczki jest jeszcze stosunkowo mało wyeksploatowany. Autorka zepsuła jednak wrażenie pod koniec, gdy nie mogła sobie darować kiczowato-romansowego wtrętu („pocałunek, którym ją obdarzył, ciągnął się całą wieczność. Smutek i tęsknota (…) odbijały się nieoczekiwaną czułością w żarliwym dotyku ust. W upojnej bliskości jego ciała, w gorącym oddechu, bolesnym łopotaniu serca (…) po raz pierwszy odnalazła upragnione wytchnienie. Słodki ból, zakazana, bluźniercza pasja”). Z podobnych względów ambiwalentne uczucia wzbudziła także „Ciemność i lustro” Artura Laisena. Postać maga wypadła ciekawie, a świat przedstawiony miał pewien koloryt lokalny. Pomysł na galerię luster mniej świeży, bo kojarzący się z Amberem Zelazny’ego. Wzmianki na temat pradawnej bitwy, będące jak rozumiem nawiązaniami do powieści autora, raczej zaciemniały obraz. Najgorzej prezentowały się fragmenty deklamowanej przez bohaterów poezji (np. „na moich oczach nicość znów nabiera kształtów – jakże przekonująco odgrywa rolę konkretności”).

Pozostając przy fantasy, należałoby wymienić „Bajkę o głupim Jasiu” Anny Grzanek, będącą wariacją na temat opowieści o poszukiwaniu wody życia. Zgrabny tekst z przemyślanym zakończeniem. Dobrze wspominam także opowiadanie Łukasza Trykowskiego. Wydaje się, że autor lubi książki Joego Abercrombiego i K. J. Parkera, w każdym razie takim klimatem tchnie „Zdrada w Schiverheim” – historia pewnego zamachu terrorystycznego opowiedziana w sztafażu klasycznej fantasy.

Rozczarowała mnie „Topiel” Natalii Wójcik – nie dlatego, że to nie pierwsza opowieść o bohaterach zajmujących się rozwiązywaniem problemów stwarzanych przez istoty nadnaturalne, ponieważ potoczystość narracji wynagradza wtórność, ale ze względu na niewiarygodną psychologię postaci.

W „Fantazmatach” znalazło się też miejsce na postapo. Filip Laskowski w „Budzeniu zmarłych” przekonująco buduje klimat postnuklearnej zimy, jednak nie proponuje niczego nowego. Uczynienie przez Michała Sobocińskiego narratorem istoty będącej efektem badań szalonego naukowca uważam za pomysł ciekawy, lecz już zakończenie „Jam Jest” rozczarowało mnie zbytnią przewidywalnością. Odtwórczo wypadła antyutopijna „Czarna mewa” Wojciecha Boratyńskiego. Co gorsza, autor nie ustrzegł się kiczu (scena, w której zła dowódczyni bezpieki uprawia seks z czarnoskórym niewolnikiem [1]) i efekciarstwa.

Najmniej spodobał mi się „Incydent helenowski” Tomasza Krzywika. Może zagorzali fani Lovecraftowskich klimatów docenią tę historię, ja jednak nie widzę sensu w próbach wskrzeszania stylu i klimatu tekstów twórcy Cthulhu. Czym innym jest lektura opowiadania sprzed dekad z pełną świadomością czasu jego powstania, a czym innym czytanie tego rodzaju, że tak to ujmę, „podróbek”, gdzie współczesny bohater z Polski rozwodzi się na temat przerażenia ogarniającego go na widok zszarzałej trawy, bluźnierczo oprawionej książki [2], albo ślimakopodobnego wielookiego stwora.

Pozostałe opowiadania uplasowały się w szarej strefie średniej – nie zwróciły mojej uwagi czymś szczególnie dobrym, ani złym. Jeżeli chodzi o ocenę, dość długo zastanawiałam się pomiędzy 4 a 5. Trudno mi ten zbiorek polecać, z drugiej strony nie ma w nim dużej ilości opowiadań złych, ponadto jest on dostępny za darmo. Można do niego zajrzeć, gdy nie ma nic innego pod ręką.

[1] Trudno na podstawie krótkiej scenki orzec, jaki jest status tego człowieka, niemniej tak to właśnie wygląda.

[2] Znaczy w zatłuszczony papier po kanapkach?