Beatrycze Nowicka Opowiadania

Dragoneza (recenzja, E)

Smoki wiecznie żywe

Darmowa antologia cyfrowa polskich autorów, Fantazmaty

Beatrycze Nowicka: 6/10

Coś dla czytelników, którym smoków nigdy dość, czyli „Dragoneza” – tematyczna antologia poświęcona tym mitologicznym istotom. Można zajrzeć, bo przynajmniej kilka ciekawych tekstów znalazło się w zaprezentowanej dwudziestce.

Kolejny darmowy zbiorek redagowany przez ekipę od „Fantazmatów” został poświęcony smokom. Temat to wdzięczny, choć stosunkowo ograny. Autorzy podeszli do niego na różne sposoby, jednak zbytnio nie eksperymentowali i nie mogę powiedzieć, by któraś z historii naprawdę zaskoczyła mnie świeżością pomysłu. Mamy więc smoki-zwierzęta domowe, smoki-obcych, smoki-dzieła zaawansowanej inżynierii genetycznej, smoki wampiryczne, smoki w ludzkiej postaci, choć najwięcej jest smoków w wydaniu klasycznym. Dominuje konwencja fantasy, co nie dziwi, choć przyznam, że ucieszyłoby mnie, gdyby autorzy podeszli do tematu w sposób bardziej nowatorski. Także w tym zbiorku dała się zauważyć wspomniana przeze mnie w recenzji „Fantazmatów 2” bolączka w postaci fragmentarycznych fabuł. Zdarzało się też, że niezłe pomysły traciły z powodu nie dość dobrej realizacji. Kilka spośród zamieszczonych tu opowiadań zostało już wcześniej opublikowane w innych miejscach („Fantom”, „Smokopolitan”, czy forum „Nowej Fantastyki”), ale akurat te są co najmniej przyzwoite, więc dobrze, że zostały przypomniane.

Otwarcie zbiorku jest bardzo dobre – „Kobieta, która słyszała smoki” Agnieszki Fulińskiej spodobała mi się najbardziej ze wszystkich z uwagi na pomysł bazowy, zręcznie nakreślonych bohaterów, potoczystą narrację i osadzenie akcji w mniej wyeksploatowanych realiach historycznych. Udane jest także zamknięcie antologii w postaci opowiadania „Donnerwetter” Krzysztofa Adamskiego. Krasnoludy wyprawiają się po skarby pozostawione pod górą zawłaszczoną przez smoka – tyle że czynią to… pociągiem pancernym. Zgrabne. Ciekawie i oryginalnie na tle innych prezentuje się „Siej kwiaty, zbieraj ogień” Krzysztofa Matkowskiego. Skojarzyło mi się z „Życzeniem” Anny Brzezińskiej – choć w przeciwieństwie do utworu autorki „Sagi o zbóju Twardokęsku” akcja została osadzona w naszej rzeczywistości w nieodległej przeszłości, rzecz jest o cenie płaconej przez tych, którzy zadali się ze smokiem. Warto wspomnieć, że tu właśnie pojawiła się najoryginalniejsza w zbiorku wizja mitycznej istoty.

„Wycinki z utraconego świata” Macieja Bachorskiego zwracają uwagę formą. Złożenie opowieści z głosów świadków zniszczenia świata przez nagle wyrajające się smoki uważam za pomysł godny pochwały, jego realizacja też nie pozostawia wiele do życzenia. Zabrakło mi tylko jakiejś podbudowy konceptu, szerszego nakreślenia tła. Bo tak, jak jest, to te smoki znikąd się pojawiają, zieją ogniem i znikają. „Na psa urok!” Michała Rybińskiego przypadł mi do gustu już gdy czytałam go w „Smokopolitanie” – to sympatyczny tekst z ciepłym przesłaniem. Doceniam pomysł na pająkoludzi z „Popiołu” Krzysztofa Sautera. Ważne, że autor nie poprzestał na ich wyglądzie, a przydał im też sporo innych pajęczych cech.

„Dzieci Posejdona” Magdaleny Kucenty to najlepszy spośród kilku opublikowanych w „Dragonezie” tekstów SF. Sądzę, że mógłby kończyć się inaczej i być początkiem dłuższego utworu, bo sam świat i bohaterowie zapowiadali się ciekawie, lecz intryga sprawia wrażenie pośpiesznie rozwiązanej. Bardzo przyjemnie czytało mi się „Norddragena” Aleksandry Cebo i „Starego bajarza” Krzysztofa Banacha (pierwsze to opowiadanie osadzone w realiach wikińskich, drugie – quasi-dalekowschodnich), nie są to jednak utwory, które zapamiętam na dłużej.

Pozostałe teksty podobały mi się mniej – niektóre kuleją pod względem stylu, inne to zaledwie przystawki, gdzie zabrakło rozwinięcia, czy nakreślenia spójnego świata. Szkoda mi opowiadania pt. „Katechon” Marcina Tomasiewicza – odnoszę wrażenie, że jakby jakiś dobry redaktor je podszlifował, efekt końcowy okazałby się o wiele lepszy. Lepsza realizacja przydałaby się także „Żmijom” Przemysława Morawskiego, bo sam pomysł wyjściowy na tytułowe istoty i osadzenie akcji w czasach szlachty, kontuszy i szabel uważam za udany. Za najgorsze opowiadanie uważam pretensjonalną „Egzegezę Szalonego Gnostyka” Sylwestra Gdeli.

„Dragoneza” udała się bardziej niż druga część „Fantazmatów”, dlatego z czystym sumieniem mogę zachęcić do ściągnięcia sobie tego zbiorku.